cuarenta y cinco

1.8K 202 17
                                    

Czwartek przyszedł szybciej, niż mogli się spodziewać. Co prawda, dwa dni to nie jest niewiadomo ile, aczkolwiek Sun słysząc "za dwa dni" miała wrażenie, że to wieczność, a teraz? Stała z kartką z napisem "chodzący światłowód" w przylotach. Była strasznie podekscytowana, bo kiedyś spędzała z nim czas codziennie, a w ciągu ostatnich miesięcy widzieli się tylko przez kamerkę i na zdjęciach.

Patrzyła na wyjście i cały czas skakała wyobrażając już sobie jak ten z czerwoną walizką podchodzi do niej i się z nią wita. Ta tęsknota była okropna, bo z dnia na dzień po prostu nie było już tego, że spędzają ze sobą czas. Brakowało im tego, ale po chwili, gdy dziewczyna myślała o tym, jak dziwnie jest mieć szpilki w samolocie, kiedy jakaś kobieta stamtąd wyszła i podeszła do ulotek, w końcu zobaczyła go. Zaczęła się uśmiechać, a on, kiedy ją zauważył, chciał udawać, że jej nie zna. Cóż, nie podziałało, bo podbiegła do niego i od razu rzuciła mu się na szyję.

- Głupi z ciebie dzieciak, Guk - mówiła wtulając się do niego, a on oparł głowę o tą jej.

- Jak chcesz, to mogę wrócić do tego samolotu - zaśmiał się, ale po chwili przestał, bo mocno go uszczypała. - Tak, tęskniłem. Przyłapałaś mnie - przewrócił oczami, kiedy się od niego odsunęła i patrzyła na jego twarz.

- Czy ty masz zaszklone oczy? - spytała cicho, a Jeon się zaśmiał i spojrzał do góry szepcząc "no co ty". - Matko, aż tak za mną tęskniłeś?

- Za tobą? Błagam cię - zaśmiał się i na nią spojrzał, po czym kiwnął głową, a ona znowu go przytuliła.

Stali tak jeszcze chwile, a następnie wyszli z lotniska i weszli do samochodu dziewczyny. Tak, zrobiła prawo jazdy i nikogo przy tym nie zabiła. Brunet strasznie się zdziwił.

- Stresuję się i nie mówię tu tylko o tym, że siedzę koło ciebie w momencie, gdy to ty prowadzisz - mówił patrząc na nią oparty o fotel, a ona odpaliła samochód i przytaknęła.

- Nie masz o co, naprawdę. Myślisz, że skoro nocujesz o Jongina, to w ogóle się wyśpisz? - zaśmiała się. Jeon otworzył okno i westchnął.

- Wiesz co, myślę, że pierwszy trzy noce będziemy rozmawiać, bo chociaż rozmawialiśmy codziennie, to biedak się za mną stęsknił - oznajmił udając płacz. Park odwróciła się do niego i przekręciła oczami.

Cóż, Jongin naprawdę się stęsknił. Co prawda, nadal trzy czwarte ich rozmów to było obrażanie siebie nawzajem i przez pierwsze tygodnie w ogóle nie chciał z nim rozmawiać. Uh, ten chłopak był cholernie wściekły na przyjaciela, ale po czasie, uszanował jego decyzję i zrozumiał czemu tak postąpił. Bo przecież, jeśli Jeongguk jest szczęśliwy, to on też.

- Ponoć wczoraj sprzątał całe mieszkanie. Matko, naprawdę brakowało nam ciebie - uśmiechnęła się stukając w kierownicę.

- Ta, też chciałem was zobaczyć - zaśmiał się, a Sun krzyknęła "pedały znowu wygrały", co spowodowało, że ten miał naprawdę ochotę się zaśmiać, ale uznał, że było to tak słabe, że tego nie zrobi.

Minęło kilka minut, a oni trafili już pod budynek, w którym mieszkał chłopak. Był inny od tego, w którym ostatnio był brunet. Został odnowiony na żywszy kolor i mówiąc szczerze, wyglądało to od razu lepiej.

- Nadal nie zrobili windy? - spytał, a jako odpowiedź dostał kręcenie głową. - Ale gówno.

- Biegnij na górę, może schudniesz - zaśmiała się, ale nie musiała powtarzać, bo chwilę później, już pukał do drzwi.

Pukał i pukał. Miał wrażenie, że nikogo tam nie ma, ale czemu? Przecież Jongin na pewno by na niego czekał. Koniec końców zapukał ostatni raz (ale tym razem mocno), a w odpowiedzi dostał krzyk zza drzwi z "nie pali się do jasnej anielki". Zaśmiał się pod nosem i oparł dłoń o biodro, przez co wyglądało tak, jakby ustawiał się do zdjęcia na okładkę.

- Modelem to ty nie zostaniesz - to były pierwsze słowa, które powiedział starszy, gdy otworzył drzwi. Uśmiechnął się i po chwili podszedł do chłopaka, po czym mocno go przytulił. - Wyglądasz jak typowy turysta z Europy - powiedział w jego ramię, a brunet się zaśmiał, przez co trzęsnął nimi.

- To przez tę walizkę - odezwała się Sun, a ten przekręcił oczami, bo Tina też komentowała jego bagaż. A to była jej walizka.

- Je m'appelle Jeongguk, j'habite à Paris - powiedział klepiąc go po policzku, a tamta dwójka zmarszczyła brwi.

- Umiem powiedzieć "merci", więc zamknij się i wejdź do środka. Kupiłem ci ten dobry budyń - mówił otwierając szerzej drzwi, a on się zaśmiał i wszedł od razu. Pobiegł do kuchni i chwycił za "prezent" dla siebie.

Cała trójka usiadła w salonie i zaczęli rozmawiać o rzeczach, których nie chcieli mówić przez telefon. Na przykład, to, że Jongin od trzech miesięcy jest w związku. Cóż, chłopakowi przykro się zrobiło, że dopiero teraz się o tym dowiaduje, ale kiedy powiedzieli mu, że pozna wybranka jego serca na ślubie, to wybaczył im wszystkie grzechy.

Sun opowiadała o tym, gdzie będzie siedzieć jej rodzina i rodzina Chana. Czuła ogromną ulgę, bo ich matki się ze sobą zaprzyjaźniły, a ojcowie - jak się później okazało - dzielą tę samą pasję, dzięki czemu wszystko było w jak najlepszym porządku.

- A twoja ciotka, która prowadzi salon fryzjerski też będzie? - spytał Guk, a ona kiwnęła głową. - Matko, nienawidzę jej, pamiętacie jak zrobiła mi kiedyś pasemka? Nigdy więcej.

Zaśmiali się na samo wspomnienie o chłopaku z czterema paskami na głowie i tym, jak wszyscy to komentowali jako słabą podróbkę Adidas.

Było tak jak dawniej. Śmiech, szczęście, cała trójka i poczucie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. I tak było.

bliss • jjk x kth ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz