cuarenta y siete

1.8K 230 21
                                    

wedding pt. 2

Przystawka, obiad, małe parasolki, deser, proszenie do tańca i dziwne spojrzenia. Cały czas to wszystko było wokół Taehyunga. Towarzysz, który siedział po jego lewej stronie, już dawno się przesiadł nie chcąc być przy nim, a drugi, który był po prawej, spał na czyimś krześle.

Oparł swoją głowę o dłonie. Był już zmęczony tym wszystkim. Porozmawiał z małżeństwem, jakieś dzieci pytały go o bzdety, a kilka osób prosiło go już do tańca. A on? On tylko czekał i patrzył co chwilę czy Guk pije to swoje pieprzone wino.

Ale on na razie jedyne, co miał w ustach, to lemoniadę, w której była mała parasolka ze słomeczką. Nie spieszyło mu się ani trochę, aby zasmakować czerwonego napoju, który stał idealnie przed nim.

Brunet siedział niedaleko stoliku "dla dzieci" i rozmawiał ze swoimi znajomimi, których nie widział bardzo długo. Pytali go o jakieś ciekawostki z Paryża i z cztery razy, został spytany o to, czy jest z Taehyungiem.

Dwie na sześć osób były tymi, którzy byli z nim na spotkaniu ponad rok temu i rozmawiało o całym swoim życiu. To właśnie te spotkanie, które pozwoliło mu zrozumieć, że wpadł w cholerne bagno czując coś do tego głupiego blondyna.

Oni pytali, opowiadali, a on się zastanawiał nad tym, co chce powiedzieć starszy. Wszystko obgadali i naprawdę, przyznał, że się już pogodził z tym wszystkim. Z trudem, ale zrozumiał, że ten go chce, ale nie chce. Rozumiał, ale nie rozumiał. Cóż, Kim był naprawdę skomplikowany.

Spojrzał się na czerwoną butelkę, która już dawno została otwarta przez jego kompanów do rozmowy. Już dawno zauważył, że ten mu się przypatruje i nie musiał się odwracać, aby wiedzieć, że nadal to robi. Chwycił za wino i wlał sobie do kieliszka, po czym wypił całe.

Przeprosił ich i wstał ze stołu, po czym od razu pobiegł na górę. To było bardzo łatwe, przyjęcie było w hotelu, a pokoje były opłacone, dzięki czemu znalazł bezpieczne miejsce, gdzie mogli porozmawiać. Cóż, ciekawość wygrała, niestety.

Jeongguk:
pokój nr 216, piętro 7

Wysłał i wszedł do windy bawiąc się swoją kartą do pokoju, którą wszyscy dostali po rozdaniu przystawek. Westchnął i wszedł do pomieszczenia. Umył ręce, zapalił światło i spojrzał na widok za oknem. Postarali się o wszystko.

Nie zdążył nawet usiąść, a już usłyszał pukanie do drzwi. Wstał i je otworzył, a następnie usiadł na łóżku i czekał aż ten wejdzie. Kim zrobił to od razu i stanął przed nim myśląc nad każdym słowem, które powie. Przecież nie mówił mu tego, aby się nie martwił, aby nie uznawał się za egoistę, aby nie myślał, że szuka beznadziejnej wymówki.

- Jeongguk - szepnął i usiadł opierając się o szafkę, która stała idealnie na przeciwko niego.

- Streszczaj się - syknął, a on westchnął po raz kolejny.

- Pamiętasz jak ci kiedyś opowiadałem o tym, że chciałem się zabić, a z moją psychiką było bardzo źle? - spytał, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. - W roku, w którym się spotkaliśmy, przeprowadzałem się osiem razy. Za każdym razem ktoś znajdował gdzie jestem, ale tam, gdzie mieszkałem przez trzy miesiące było całkiem spokojnie, prawda? I dzięki Bogu - przewrócił oczami i się zaśmiał. - Kiedy zaczęliśmy być ze sobą i spędzać tak wiele czasu, zaczął się obawiać, że ktoś ci coś zrobi. Nawet przez zwykłe "oj, kolegujesz się z Taehyungiem?", ale nic takiego nie było. Potem, zostaliśmy parą i wiedziałem, że spędzalibyśmy ze sobą każdą chwilę, bo błagam cię, my byśmy tego nie robili? - zaśmiał się po raz kolejny, ale Guk nadal na niego nie spojrzał. - Wiesz dlaczego chciałem, abyś uważał i zawsze wracał do naszego wspólnego mieszkania na około? J-ja się przeprowadzałem tyle razy, bo działy się dziwne rzeczy. Kilka razy ktoś włamał mi sie do domu, ale nic nie kradł. Zostawiał dziwne rzeczy, czasami wracałem, a w wannie zostawały jeszcze krople wody lub trochę jej jeszcze zostawało. Raz, gdy wróciłem po jednej gali, ktoś zostawił mi obiad. Zupełnie tak jakbym miał współlokatora. Myślałem, że coś ze mną nie tak, że po prostu nie pamiętam czegoś lub dałem komuś nadzieję, ale ja do tej pory nie mam pojęcia kto to - mówił wskazując na siebie, a Jeon choć czuł pewnego rodzaju smutek, nadal nie patrzył na niego. - Wtedy, gdy powiedziałeś mi, że ktoś za tobą jeździ, chodzi. Matko, do tej pory się boję, że ktoś tam znowu będzie, że zrobi mi krzywdę, a przede wszystkim bałem się o ciebie, bo co jeśli ogarnąłby, gdzie mieszkamy i pewnego razu ty byś wrócił wcześniej? - mówił ciągnąc nosem i czując piekące uczucie pod powiekami. I właśnie w tym momencie młodszy na niego spojrzał. Nie wiedział czy to prawda, a tym bardziej, czy naprawdę ktoś go po to śledził.

bliss • jjk x kth ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz