Największe pusie w BTS będą miały w tym rozdziale pole do popisu. Uwielbiam 2seoka, bo to takie radosne żyjątka.
W każdym razie miłego czytania. Dzisiaj na spokojnie, żadnych krzywych akcji, w końcu mamy Święta~ A w Święta nie można tak szaleć. Chyba, że przy stole.
Jimin
- O mój Boże! Och tak! Tak właśnie tam! Jesteś najlepszym, jakiego miałem, ach!
Czego by nie powiedzieć - byłem dzisiaj we wspaniałej formie. Już piątą godzinę siedziałem w robocie i ani myślałem z niej wychodzić. A że była niedziela to na brak klientów nie narzekaliśmy. Weekendy były najbardziej pracowite, ale żebyście widzieli później moją wypłatę!
- DOCHODZĘ! DOCHODZĘ! ACH!
Nie no, po prostu orgazm za orgazmem. Jeżeli nie dostanę premii w tym miesiącu, to zgłoszę Namjoona do trybunału praw sekstelefonii. O ile coś takiego istnieje. Na pewno tak.
Po chwili mój klient się rozłączył, a ja postanowiłem zrobić sobie małą przerwę na malinową herbatę, która zwilżyłaby trochę moje przepracowane gardło. W końcu narząd mojej pracy musi być jak łańcuch w rowerze - zawsze naoliwiony i zdolny do pracy.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni od naszej popijawy nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Seokjin zajął się swoim życiem modela/aktora, przeszedł casting do dramy i nie może teraz się tym nachwalić. Serio, on nawet podczas zamawiania pizzy potrafi to wtrącić:
- Na grubym czy cienkim?
- A jak myślisz, jakie ciasto jada przyszła gwiazda koreańskiej kinematografii?
Jestem tutaj całkowicie poważny.
Kondycja psychiczna Jeongguka natomiast uległa diametralnej poprawie. Ostatnio wspomniał, że Taehyung jest o wiele milszy i nie robi już problemów, dlatego praca znowu stała się dla niego czystą przyjemnością. I bardzo dobrze, bo gdyby ten socjopata spróbował być dla niego wredny, to miałby do czynienia ze mną. A ja mimo wzrostu karła i głosu gimnazjalisty przed mutacją potrafię być groźny. Grr.
Ogólnie Króliczek stał się jakiś taki radośniejszy. Nie wiem, czy to za sprawą atmosfery w pracy, czy może po prostu dorwał się do poradników coachingowych Seokjina, ale za każdym razem, kiedy go widzę, w jego oczach Bambi mogę dostrzec radosne ogniki.
Wspominając o radości - Hoseok nie odezwał się ani razu, odkąd oddałem mu telefon, ale byłem tak bardzo zajęty swoimi sprawami, że trochę o tym zapomniałem. Na mojej głowie siedziały studia, praca i wyczołgiwanie się z wielkiej dziury, zwanej jesienną chandrą. Nienawidzę przedzimia, bo wtedy wszystko staje się takie smutne i szare. A ja, czekając na metro zastanawiam się czy najlepszą opcją nie jest po prostu rzucić się pod jeden z jego wagonów.
Za to Namjoon stał się częstym gościem w naszym mieszkaniu. Nie, żeby mi to przeszkadzało, fajny z niego gość. Gramy w „Mortal Kombat", przynosi nam pizzę i wrapy z Maka, ale facet czasem się zapomina i przy wszystkich mówi do mnie „Chim Chim", co zawsze skutkuje moim morderczym spojrzeniem. Bardzo nie lubię być nazywany tak poza pracą.
W końcu Park Jimin, a Chim Chim to dwie różne osoby. Coś jak ogień i woda, Ying Yang albo inne feng szłi, których nie powinno się ze sobą łączyć. Do tej pory skutecznie odgradzałem te dwie płaszczyzny mojego życia bez zarzutu. I nie miałem ochoty tego zmieniać.
Czasami Namjoon przyprowadza Yoongiego, który nie jest aż taki wycofany i aspołeczny, jak myślałem. Zwłaszcza kiedy nie idzie mu jakaś runda w grze, wtedy objawia się w nim potwór godzien Seokjina. A mój starszy, przyszywany brat nie potrafi przegrywać w żadną formę rozrywki polegającej na rywalizacji. Wciąż ma zakaz wstępu do wszystkich salonów gier w naszej dzielnicy po tym, jak pobił się z pracownikiem obsługi jednego z nich.
CZYTASZ
Call Me Chim Chim | JiHope (skończone)
FanfictionPark Jimin to studiujący prawo malkontent, który za dnia nie wyróżnia się niczym szczególnym - lubi jeść fast foody, dostaje spazmów na comebackach EXO i próbuje znieść swoich denerwujących współlokatorów. W dodatku od jakiegoś czasu nad jego życiem...