Epilog

221 28 93
                                    

Jimin

- Chaeyoung złotko - zaszczebiotała mama, zwracając się do mojej dziewczyny, która spojrzała na nią z najbardziej udawaną sympatią, na jaką było ją stać. - Jak tam idzie ci szukanie pracy? 

Wzniosłem oczy ku niebu i wróciłem do bardziej interesujących rzeczy. Średnio mnie obchodziła ich rozmowa, ponieważ pod stołem wciąż próbowałem uspokoić Jeongguka, który wypisywał do mnie dwadzieścia wiadomości na minutę o tym, jak bardzo stresuje się jutrzejszą galą. 

Na której będzie jego były. Z którym prawdopodobnie będzie musiał zamienić dwa słowa. I może nawet uścisnąć mu dłoń. 

Ja też byłbym zestresowany na jego miejscu. Gdybym teraz zobaczył... No Sami Wiecie Kogo, to pewnie bym zemdlał, umarł, zmartwychwstał, umarł jeszcze raz i uciekł z miejsca zdarzenia. Albo błagał go o wybaczenie. 

O ile moje okropne, przestraszne kłamstwa można w ogóle wybaczyć. 

- Jutro mam rozmowę o posadę recepcjonistki - odparła Chaeyoung, świecąc swoimi perłowymi ząbkami. - W znanej wytwórni. Mam nadzieję, że moje doświadczenie i umiejętności ich zachwycą. Bardzo zależy mi na tej pracy. 

- Trzymamy kciuki. - Mama szturchnęła ojca łokciem, a on oderwał spojrzenie od wyjątkowo interesującego kieliszka z winem i pokiwał ochoczo głową (chociaż wątpię, że wiedział w ogóle, o czym te dwie wariatki rozmawiają). 

- A jak tam na studiach, Jiminku? - zapytał mnie pewnie tylko po to, żeby zmienić temat. - Dajesz sobie radę w pracy? 

- Nie mam żadnych problemów - odpowiedziałem. - W przedszkolu jest ciężko, bo dzieci nie chcą leżakować, ale nie narzekam. 

- Cudownie - zawołała mama. - Bardzo cieszą mnie wasze sukcesy! 

Jezu, co za pokazówka. Poczułem się jak wtedy, gdy jeszcze nie byłem nawet z... Sami Wiecie Kim i musiałem siedzieć z rodzicami na durnych kolacjach, udając grzecznego synka.

To były czasy. 

Trochę za nimi tęsknię. 

Trochę bardzo.

- A tak na marginesie, gdzie jest Jinhyun? - zapytałem. 

- Na randce - wyjaśnił tata i uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. - Ostatnio w ogóle nie ma go w domu. Ta nowa dziewczyna kompletnie zawróciła mu w głowie.

Nawet w naszej rodzinie doszło do paru zmian. 

Mój braciszek rozstał się ze swoją dziewczyną i zaczął randkować z jakąś cukierniczką, która robiła niesamowite ciasta. Na zlot rodziny Park przywiozła kilkupiętrowy tort, który był taki pyszny, że zjadłem chyba z pięć kawałków. Chaeyoung zjadła sześć, jeżeli mam się usprawiedliwić. 

Ale on miał kolumny! To był tort, który wygląda lepiej, niż budynek, w którym mieszkam!

A pamiętacie tę sprawę z B.I i YG? Kiedy do babci Park doszły informacje, że wywalili go z wytwórni za jakieś tam narkotyki, dostała zawału. Poważnie. Była wtedy w Busan i pewnie by umarła, gdyby nie Cezar, który podobno tak się rozdarł, że wszyscy jej sąsiedzi zlecieli się w ciągu kilkunastu sekund. Babcię zawieźli do szpitala, a tam razem z pielęgniarkami (które też należały do fandomu) pisała pozew przeciwko całemu YG. 

Teraz jest z nią już w porządku. Babcia znowu jest pełna werwy i energii. Nawet wzięła mnie ze sobą na jogę i dzięki niej odkryłem nową miłość do pozycji psa z głową w dół i porannego rozciągania. Potrafię dzięki temu podrapać się stopą po plecach! 

Call Me Chim Chim | JiHope (skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz