21. Babcia Park

362 54 51
                                    


XD Yoongi mnie zwreckerował, chociaż i tak jest moim biasem cojest.gif

I NIE WIEM, CO ONI ZROBIĄ, JAK DIONIZOS BĘDZIE NA WEMBLEY LECIAŁ, ALE OFICJALNIE BOJĘ SIĘ JECHAĆ NA TEN KONCERT

Miłego czytania~

Jimin

- JIMINNIE, MÓJ TY KOCHANY WNUSIU! Trzymaj go kochaneczku. - Podała Cezara zaskoczonemu Hoseokowi i rozłożyła ręce, aby przytulić mnie z siłą imadła. Zacząłem kaszleć, duszony przez fetor jej perfum, a ona cmoknęła mnie w czoło i oba policzki, zapewne zostawiając na nich krwistoczerwony ślad szminki (Chateau Labiotte kolor wina. Ten, o którym śpiewał Baekhyun w „Lotto"). Nawet nie zdążyłem ich z siebie zmazać, kiedy w jej ramiona wpadł również i Jeongguk.

- Babciu Park! - Zaczęli cmokać się po policzkach jak przyjaciółki-staruszki na sobotnim wieczorku bingo w klubie emeryta.

Już przychodzę z wyjaśnieniem.

Yoonok Park to moja jedyna babcia, mama ojca (oczywiście) i największe nemezis matki. Po nagłej śmierci mojego dziadka, którego nawet nie było mi dane poznać, sama musiała udźwignąć prowadzenie kancelarii adwokackiej, chociaż była tam jedynie sekretarką. Ale sprężyła się, ukończyła odpowiednie studia (co w jej czasach było cholernie trudne) i poprowadziła cały rodzinny biznes, robiąc z naszego nazwiska naprawdę dobrą markę na rynku prawników.

Zawsze podziwiałem jej upór i zacięcie, a ona sama rozpieszczała mnie i Jinhyuna, jak tylko mogła. I kiedy mogła, bo dopiero kilka lat temu przeszła na emeryturę. Wcześniej siedziała w pracy dzień i noc. W dodatku organizowała każdy coroczny zjazd rodzinny w Busan, który stał się już tradycją i rok bez niego uważaliśmy za stracony.

Ona sama poza miłością do nas miała jeszcze swojego „syna" Cezara, kolekcję drogich perfum i akcent z Busan, które uważała za najpiękniejsze miejsce na świecie. Dlatego tak bardzo była przeciwna naszej przeprowadzki do Seulu, kiedy miałem dwanaście lat. I od tamtego momentu ona i matka zaczęły się nienawidzić jeszcze bardziej, niż to w ogóle było możliwe.

Poważnie. Ja i Taehyung przy nich to małe kotki, które uderzają w siebie puchatymi łapkami, bo nie potrafią jeszcze wysuwać pazurków.

Pamiętam ten piękny dzień, kiedy mama dała mi klapsa w tyłek, bo zakradłem się na salę i zjadłem mochi, które miały być zjedzone dopiero na zjeździe rodzinnym. Klaps był na tyle poważny, że miałem problem z siedzeniem, a kiedy tylko poskarżyłem się babci, ta wyciągnęła matkę za włosy z sali przy całej rodzinie, a ich wrzaski brzmiały jak marcowanie się kotów pod moim blokiem każdej wiosny.

- Jak tam u ciebie, Jeonggukie? - zapytała. - Ale nabrałeś mięśni! Trenujesz coś? - Uszczypnęła go w ramię. - No po prostu przystojniacha z ciebie! To twój chłopak? - Wskazała na Yoongiego, którego kolana wcześniej okupował. Ten ukłonił się nisko i znów usiadł, pewnie nie wiedząc, o co chodzi. - Niezłe ciasteczko!

- Dziękuję babciu. I tak to mój chłopak, Min Yoongi - odpowiedział jej z równie perfekcyjnym akcentem. - A jak u babci?

Właśnie, zapomniałem wspomnieć o najważniejszej rzeczy:

Jeżeli, delikatnie rzecz mówiąc, moi rodzice za Jeonggukiem nie przepadali, to babcia Park kochała go całym sercem już od pierwszego spotkania. Nie wiem, jak ten Króliczek to zrobił (to znaczy wiem. Po prostu jest uroczy, kochany i milutki), ale za każdym razem, gdy do niej dzwoniłem, to o niego pytała i kazała pozdrowić. Czasami nawet sama do niego dzwoniła i potrafili przegadać długie godziny.

Hoseok w ogóle się temu nie przysłuchiwał. Zaczął bawić się z Cezarem, a pies był, jak na siebie, wyjątkowo energiczny, bo merdał ogonkiem i kilka razy szczeknął na niego radośnie. Chciałem skupić się na tym, co mówi moja babcia, ale uwierzcie - widok Hobiego, który cmoka po nosku Cezara, a potem macha jego łapkami, nucąc piosenki GOT7, to jedna z najbardziej urzekających rzeczy na tej planecie.

- A w krzyżu mi łupie, iKON mieli cudowny combeback i jeżeli „Love Scenario" nie dostanie na MAMIE w Hong Kongu piosenki roku, to pozwę cały Mnet i puszczę ich z torbami. Wspólnota sąsiedzka mnie denerwuje, A MÓJ WNUK... - Poczułem dreszcze i kołatanie serca. - ...OMAL NIE PRZYPRAWIŁ MNIE O ZAWAŁ.

Seokjin wrócił do salonu po walce z płaszczem babci, chcąc obejrzeć to widowisko.

- Tak, babciu? - pisnąłem niczym kastrat.

- Jiminnie - westchnęła głęboko. - Wyobraź sobie, że kilka dni temu zadzwoniłam do twojego ojca, a mojego syna i zapytałam go o potwierdzenie rezerwacji pokoju hotelowego, gdzie mieliście się zatrzymać na nasz coroczny zjazd rodzinny. Chciałam wiedzieć, czy dla ciebie i Jinhyuna przydałby się wspólny pokój, czy dwa osobne. - Już wiem, do czego piła. - A on mówi do mnie. - Wydała z siebie ciche: „Phie!". - Że ty nie pojawisz się na naszym zjeździe! Ty! Duma naszej rodziny! No to ja się go pytam, bo w końcu to moja sprawa, co się stało.

Westchnęła głośno i poprawiła broszkę.

- A mój syn i twój ojciec powiedział mi, że wyrzekłeś się rodziny, zrezygnowałeś z prawa i masz chłopaka! - zakończyła dramatycznie, tupiąc swoim obcasem o nasze delikatne panele.

Wszyscy siedzieliśmy cicho, chociaż ja akurat byłem zobowiązany jej odpowiedzieć.

- No więc? -Spojrzała na mnie i uniosła jedną ze swoich narysowanych brwi. - Doczekam się potwierdzenia tych wieści? A może jakimś cudem wszystkiemu zaprzeczysz? Gadaj natychmiast!

Westchnąłem ciężko.

- Po pierwsze: wcale się jej nie wyrzekłem.

- GDZIE TWÓJ AKCENT?! - wrzasnęła, a ja podskoczyłem w miejscu. - Już do reszty zamieniłeś się w miejskiego szczura! Wiedziałam, że pod wpływem tej złej kobiety - Czyli mojej mamy. - wyrośniesz na zblazowanego dzieciaka z Seulu!

- Przepraszam - poprawiłem się i zacząłem odpowiednio akcentować słowa. - To oni sami mnie z niej wyrzucili. I... - Spojrzałem na Hoseoka ukradkiem. - Reszta to prawda. Mam chłopaka i już nie studiuję prawa.

Yoongi i Seokjin otworzyli szeroko usta. Jeongguk wydał z siebie ciche: „co?", a Hobi jedynie uśmiechnął się półgębkiem i wrócił do głaskania Cezara.

- Chłopaka? - Złapała się za głowę, chociaż nie wyglądała na zniesmaczoną. - Jak?

- No... - Nie wiedziałem, jak poprawnie odpowiedzieć na to pytanie. - Normalnie. Lubię go i on lubi mnie. I fajnie nam razem. Nie ma co się zagłębiać.

Babcia wyglądała, jakby ktoś jej właśnie sprezentował bilet na fansign iKON i prywatną imprezę z Bobbym, B.I i zastępem chippendalesów.

- Cu-do-wnie! - Klasnęła w dłonie. - Zawsze wiedziałam, że ty masz coś do chłopaków. Zastanawiałam się, który z waszej dwójki będzie gejem, bo to trochę dziwne, że w naszej rodzinie nie ma nikogo homo, a ty w końcu postanowiłeś wyjść z szafy! Chociaż szczerze mówiąc, podejrzewałam bardziej twojego kuzyna... - zaczęła mamrotać pod nosem, ale chwilę później wróciła do mnie: - Który to? - Skrzyżowała ręce na piersiach. - Muszę go zobaczyć i ocenić. Przyprowadź mi go do mnie.

Na chwilę zapanowała między nami cisza.

- W sumie to on tutaj jest - wymamrotałem, kiwając głową w stronę Hoseoka, na którego twarz wpłynęło przerażenie w czystej postaci. - Babciu, to jest Jung Hoseok. Mój chłopak.

Spojrzała na niego z ciekawością, a on podał mi Cezara, w obawie, że zaraz się na niego rzuci. Babcia, nie Cezar. Pies po tych pięciu sekundach zabawy stracił chyba całą swoją energię i zaczął przysypiać na jego kolanach.

- Wiecie co? - Jeongguk pociągnął Yoongiego i Seokjina za rękę w stronę swojej sypialni. - Fajnie się gadało i takie tam, ale przypomniało mi się, że musimy odkurzyć wszystkie moje figurki Iron Mana.

I zmyli się już w następnej sekundzie.

- Wstań, chłopcze. - Hoseok wypełnił jej rozkaz w dosłownie chwilę, a ona zaczęła wokół niego krążyć jak Messerschmitt, tykając co chwila palcem poszczególne części jego ciała. - No, nie zaprzeczę, jesteś ładnie zbudowany. Bardzo proporcjonalny i umięśniony. I masz śliczne włosy. Takie gęste i błyszczące. - Kiwała głową, jakby była sędzią na wystawie psów rasowych. - Nos trochę zbyt haczykowaty, ale dołeczki wynagradzają wszystko. Dołeczki zawsze wyglądają ślicznie.

- Dziękuję? - rzekł niepewnie i pozwolił sobie na uśmiech.

- O, jakie proste ząbki. - Poklepała go po policzku. - Dobrze ci z oczu patrzy, Hoseok. I masz promienny uśmiech, taki jak mój świętej pamięci mąż. To bardzo dobra cecha. Ale musisz mi powiedzieć jedno: zależy ci na moim wnuczku? Chcesz, żeby był szczęśliwy?

- Oczywiście, że tak - odpowiedział bez wahania, a w moim brzuchu poczułem przyjemne łaskotanie. Jeny, tak dawno nie byłem w żadnym związku, że już zapomniałem, jak to jest mieć motylki.

Bardzo fajne, jak już mam to oceniać.

- Dobrze, dobrze. - Zwróciła się w moją stronę: - A ty jesteś szczęśliwy z tym o tutaj?

- Tak - odparłem. Kit z tym, że nasz związek trwał od jakichś dwunastu godzin.

Call Me Chim Chim | JiHope (skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz