36. Odważne wyznanie

237 29 59
                                    

Miłego czytania~ 

Taehyung

- A więc czas... - Babcia Jimina wzięła Jeongguka pod rękę, a ja zacząłem żałować, że w ogóle tutaj pojechałem. Przecież ta Parówa mówiła, że to będzie jak wyjazd do spa! A nagle muszę wchodzić do lasu (gdzie odczuwam ogromny lęk przed najmniejszym skupiskiem drzew. Boję się nawet parków) i chodzić, CHODZIĆ, do góry. Gdybym tylko o tym wiedział na samym początku, od razu powiedziałbym stanowcze: NIE. Ja nie jestem stworzony do chodzenia. Szybko się męczę i zaczynam marudzić. - Start!

Jeżeli pobrudzę sobie swoje buty, to jutro wsiadam w auto i wracam do domu.

Spojrzałem ostatni raz w stronę pozostałych drużyn. Yoongi wyglądał, jakby chciał kogoś zamordować, co samo w sobie było zabawne. Przecież on nienawidził natury i wszystkiego, co z nią związane. Za to Jimin z miną zwycięzcy, kroczył dziarsko w las, a Seokjin dreptał mu po piętach.

Westchnąłem ostentacyjnie i zacząłem rozglądać się dookoła.

W sumie nie wyglądało to tak źle. Lasek był ładny, nie było w nim żadnych śmieci, cały czas śpiewały ptaki, a Jeongguk i Babcia Park nucili pod nosem harcerskie piosenki. Uroczo. Dopóki byłem z nimi, czułem się bezpiecznie.

- No to teraz musimy skręcić w lewo - mruczał Jeongguk do siebie. Marszczył czoło, próbując się skupić. Zawsze tak robił. - Albo w prawo? Babciu, nie wiem, w którą stronę iść.

- W lewo. Spójrz, tam w rogu mapy masz czerwoną strzałkę. To jest północ, kochanie. Patrzysz na kompas. - Podniosła wspomniany przedmiot go góry. - I wiesz, gdzie jest północ.

- Aaa. - Przekrzywił główkę jak szczeniaczek. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły i nabrały blasku. - Tak to działa! Ale ten kompas jest fajny!

- Pamiętam, kiedy miałam dwadzieścia lat i z dziadkiem Jiminka chodziliśmy po tych górach i... - Jezu, tylko nie jakieś wspominki. - ... i nie było tutaj tej betonowej drogi, tylko wąska ścieżka!

Przez następne pół godziny słuchaliśmy wspominek Babci Park, która przedstawiła nam praktycznie całą historię swojej miłości. Nie powiem, w pewnych momentach było ciekawie, ale pod koniec wyłączyłem się i po prostu utonąłem we własnych przemyśleniach.

Zrobiło się trochę ciemno. W sumie wyszliśmy na zewnątrz grubo po dziewiętnastej, a gęsty las w niczym nie pomagał. W takiej tajemniczej i nie do końca przyjaznej przestrzeni nie czułem się pewnie. Przez moje plecy przebiegły ciarki, wywołane pewnym wspomnieniem z dzieciństwa, o którym wolałem teraz nie myśleć, żeby nie wpaść w totalną panikę.

- Hyung. - Jeonggukie szturchnął mnie w ramię. - Żyjesz? Tak daleko odpłynąłeś swoimi myślami.

- Żyję, żyję - mruknąłem. - Po prostu jestem zmęczony. I muszę iść na stronę.

- To chodźmy razem, bo też mi się chce. - Odwrócił się w stronę naszej towarzyszki. - Babciu, my idziemy na chwilę do lasku.

- Dobrze. - Stanęła przy jakimś lesie i zaczęła się rozciągać. Ta to ma werwę.

Tak więc ja i Jeonggukie odeszliśmy na odległość jakichś stu metrów i zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić. Już zapinałem rozporek, kiedy Królik sapnął z wrażenia.

- Hyung! Hyung! - Wskazał ręką przed siebie. - Zobacz! Wiewiórka! Ma takie samo futro jak włosy Jimina hyunga!

- I jest tak samo gruba - stwierdziłem. Naprawdę była wyrośnięta. Chociaż musiałem przyznać, że Jimin ostatnio zrzucił trochę kilo. Hoseok nawet na to narzekał, kiedy już się spił: „Jego brzuszek nie jest już taki pulchniutki, jak lubię!". Ohyda.

Call Me Chim Chim | JiHope (skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz