Miłego czytania!
Jimin
Soo rosła jak na drożdżach. Jeszcze trzy miesiące temu była malutkim kociakiem, który ledwo co umiał wskoczyć na kanapę. Teraz stawała się pomalutku damą. Swoim majestatem przyćmiewała każdego mruczka na tej planecie. I trochę się zmieniła. Kiedy braliśmy ją do siebie, to miała niebieskie oczy, jak każdy kociak, ale po dwóch miesiącach zmieniły swoją barwę na złoto, a jak wiecie - złoto to kolor szlachty i monarchii, więc miałem mocne argumenty do poparcia mojej tezy, która brzmiała następująco:
Głęboko wierzyłem, że Soo nie jest zwykłym dachowcem. Dla mnie reprezentowała nieodkrytą jeszcze rasę splendoru i prestiżu. Wystarczyło tylko spojrzeć, w jaki sposób siedzi albo je. Jak arystokratka, ba, członkini rodziny królewskiej! Ponadto polubiła mnie najbardziej z naszej trójki, z wzajemnością. Spaliśmy razem, jedliśmy razem, oglądaliśmy razem telewizję. Czasem nawet siedziała przy mnie w toalecie! Miałem pewność, że wytworzyła się między nami specjalna więź. Taka, która wiąże bratnie dusze złotymi nićmi, łącząc je już na zawsze. Soo była moim oczkiem w głowie.
Dlatego nie rozumiałem niechęci Hoseoka wobec niej.
- Mam wrażenie, że to bydle chce zeżreć moją duszę - marudził za każdym razem, kiedy Soo wpatrywała się w niego swoimi ślicznymi, złotymi ślepkami. - Weź to.
- Nie obrażaj mojego dziecka.
- Co? Jakiego dziecka? Przecież to zwykły kot!
- NIE OBRAŻAJ MOJEGO DZIECKA!
Wojna między nimi trwała w najlepsze. Kiedy Hoseok odkrył, że moja kizia boi się gwałtownych dźwięków, zawsze wchodził do pokoju z głośnym klaśnięciem, a wtedy Soo wybiegała. Na szczęście moja spryciara obmyśliła już zemstę idealną - kiedy Hoseok zasypiał, wchodziła na jego klatkę piersiową i...
- JIMIN-AH! - Pewnej nocy obudził mnie krzyk pełen wściekłości. Najpierw pomyślałem, że ktoś dowiedział się o tym, że nie posprzątałem mikrofali po odgrzewaniu makaronu z sosem pomidorowym (bo mi się już nie chciało), ale sprawa była poważniejsza. - SOO NASZCZAŁA MI NA KOSZULKĘ!
- Co? - Przetarłem swoje zaspane oczy. - Przecież kociaczek-słodziaczek dobrze wie, gdzie ma swoją kuwetę.
- Najwyraźniej nie - warknął wściekle i zrzucił Soo na podłogę. - Ona zrobiła to specjalnie.
Nie wierzyłem w to, ale po wypadku numer dwa powoli zacząłem wątpić w anielską naturę mojego pupulka-gugulka. Dostała szlaban na wchodzenie do mojej sypialni, kiedy Hoseok tam jest, ale to jego wina - przecież on ją terroryzował! Soo tylko się broniła!
Niestety czasami trzeba znosić wady swojego partnera. Wadą Hoseoka była niezrozumiała nienawiść do Soo.
Dzisiaj obraził się na mnie przez kompletną błahostkę.
Nikogo nie było w domu (ostatnio to nie nowość), więc postanowiliśmy, że przed jego wyjściem do szkoły tańca trochę umilimy sobie czas. A że zaczęliśmy w kuchni, z której do mojej sypialni było dosyć daleko, to Hoseok musiał mnie tam przenieść. Kiedy już to zrobił, rzucił mnie na łóżko i tak się złożyło, że wylądowałem na Soo, która wrzasnęła z bólem i wyskoczyła spode mnie, jakby ktoś jej przyłożył rozgrzany pręt do tyłka. Od razu cała ochota na cimcirimci mi przeszła i pobiegłem za nią, żeby ją przeprosić. Przecież nie chciałem jej zgnieść, to Hoseok postanowił mną pomiotać.
Znalazłem ją w naszej łazience, a gdy byliśmy już na etapie dochodzenia do porozumienia (Soo zaczęła się ocierać łebkiem o mój policzek, a to był znak, że już mi wybaczyła), wszedł do niej Hoseok i zaczął mi robić awantury, bo nagle o nim zapomniałem i znowu przedkładam Soo ponad niego. Kłótnia była na tyle poważna, że wziął swoje rzeczy i wyszedł, bo: „W sumie i tak miałem iść do szkoły pozałatwiać papiery. A ten bydlak z pchłami mnie wystarczająco zdenerwował".
CZYTASZ
Call Me Chim Chim | JiHope (skończone)
FanfictionPark Jimin to studiujący prawo malkontent, który za dnia nie wyróżnia się niczym szczególnym - lubi jeść fast foody, dostaje spazmów na comebackach EXO i próbuje znieść swoich denerwujących współlokatorów. W dodatku od jakiegoś czasu nad jego życiem...