dziękuję za pomoc i cierpliwość Karolinie
mam nadzieję, że się spodoba
*
Było już po dziewiątej. Wszyscy w domu krzątali się i przygotowywali do wyjścia, praca wzywała. Jedyną osobą, która mogła sobie pospać dłużej była Clarissa. Od paru tygodni nie miała żadnych zleceń. Nie narzekała na brak pieniędzy z tego powodu. Zlecenia na planach przynosiły jej duże zyski, a nie była osobą, która trwoniła pieniądze.
Tak na dobrą sprawę to brakowało jej pracy. Zorientowała się, że o wiele przyjemniej wstaje się jej z łóżka, gdy wie, że czeka na nią nowe wyzwanie. Lubiła swoją pracę i to bardzo. Zawaliła dla niej szkołę, na szczęście się opłaciło.
Nigdy nie lubiła się uczyć. Wolała spędzać popołudnia na nauce tego, co ją najbardziej interesowało. Zapisywała się na kursy, ćwiczyła na siostrze i koleżankach, przekopywała internet w poszukiwaniu inspiracji - filmików, blogów.
Wszystko się opłaciło i tamtego dnia, dziewiątego marca, Clarissa mogła spokojnie spać w swoim pokoju nie martwiąc się o nic.
Ze snu wyrwał ją niestety telefon. Ktoś próbował się do niej dodzwonić.
Clarissa jęknęła cicho i z początku zignorowała dźwięk dzwonka. Po chwili stwierdziła jednak, że to może być coś na co czeka odkąd skończyła ostatnie zlecenie - propozycja pracy.
Podniosła się na łokciach, przeciągnęła i wzięła do ręki telefon. Spojrzała na wyświetlacz i stwierdziła, że nie zna tego numeru. Odebrała szybko i przyłożyła telefon do ucha, pocierając oczy.
- Clarissa Evans, słucham?
- Dzień dobry, z tej strony Michael McLovin - usłyszała niski głos po drugiej stronie.
- Dzwonię do pani z ofertą pracy - kontynuował.
- Tak? - Clarissa od razu się zaciekawiła.
- Tak. Stranger Things, mówi to pani coś?
- Stranger Things, Stranger... A tak, wiem! To ten serial - przypomniała sobie.
- Tak, zgadza się - powiedział ze śmiechem. - Otóż niedługo ruszają zdjęcia do kolejnego sezonu. Potrzebujemy dobrej charakteryzatorki.
- Mam nadzieję, że podołam.
- Czyli możemy na panią liczyć? - zapytał z nadzieją.
- Myślę, że tak...
- Cóż, to genialnie! Chciałbym się z panią spotkać, przedstawię głębiej na czym polegałaby pani praca, zarobki, terminy...
- Dobrze.
- Myślę, że dałbym radę panią odwiedzić w...
- W Nowym Orleanie.
- A więc w Nowym Orleanie! Nigdy nie byłem w Luizjanie, coś ciekawego... No dobrze, sprawdzę loty i zadzwonię do pani później.
- W porządku.
- W takim razie do usłyszenia, pani Evans.
- Do usłyszenia - pożegnała się.
Clarissa uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze naprzeciwko łóżka.
- Mam tę robotę - szepnęła.
*
Całe przedpołudnie Clarissa spędziła na czytaniu o serialu. Chciała wiedzieć z czym będzie miała do czynienia. Zobaczyła, że zdjęcia odbywają się głównie w Atlancie, więc nie na drugim końcu kraju. Ucieszyła się, bo wiedziała, że to może trochę zmniejszyć narzekania mamy. Kiedy raz dostała zlecenie w Seattle, w Waszyngtonie, jej matka wręcz płakała żegnając się z nią, bo przecież "jej malutka córeczka leci na koniec świata". Na nic zdały się przekonywania Clarissy, że to tylko drugi koniec państwa.
W międzyczasie zadzwonił do niej McLovin proponując spotkanie w poniedziałek. Miała więc cały weekend do tej decydującej chwili. Cieszyła się jak małe dziecko, mimo że to tylko jedno z wielu zleceń jakie rocznie dostawała. Teraz jednak liczyła na dłużą umowę, w końcu zdjęcia do serialu nie trwały miesiąc, jak jej inne zlecenia.
Czuła się z jednej strony bardzo szczęśliwa, natomiast z drugiej odrobinę przejęta. Jeśli dostanie te pracę, będzie to jej pierwsza tak poważna umowa. Co prawda jej marzeniem była praca na planie jakiegoś filmu, a serial to mógł być krok w stronę jego spełnienia, jednak martwiła się, że nie podoła.
Malowała już gwiazdy na koncerty, przed występami w teatrze, w telewizji, ale serial to była dla niej nowość.
Od początku swojej przygody z charakteryzatorką pomalowała już tyle znanych osób, że nic nie robiło już na niej wrażenia. Ludzie chwalili ją za profesjonalizm, nigdy nie wdawała się w pogawędki z aktorami, piosenkarzami, prezenterami. Wychodziła z założenia, że żaden celebryta nie ma ochoty na rozmowę.
Oczywiście nie było tak zawszę. Na samym początku próbowała zagadywać, no i się jej za to oberwało. Od tego czasu nie zamieniła już żadnego słowa z osobami, które malowała poza poleceniami typu: proszę obrócić głowę, proszę zamknąć oczy.
*
Wieczorem, gdy rodzina Evans zasiadła do kolacji, Clarissa postanowiła przekazać rodzicom i Betty - jej siostrze - dobrą nowinę.
- Chyba dostanę nową pracę - powiedziała sięgając po sól.
- O, skarbie świetnie. Co to takiego? - zapytał od razu David Evans - głowa rodziny.
- Serial.
- Serial? - na twarzy Barbary Evans ewidentnie malowało się niezadowolenie. - Przecież to by oznaczało, że wyjedziesz na parę miesięcy, prawda?
- No pewnie tak... Gdybym miała umowę na cały okres zdjęciowy...
- Słońce, nie sądzisz, że to trochę za dłu...
- Daj spokój kochanie! - ojciec był widocznie zadowolony z propozycji jaką dostała jego córka. - Clarissa jest już dużą dziewczynką.
- Rozumiem, ale nie widzielibyśmy się tyle miesięcy...
- Mamo, na planach zdjęciowych są przerwy, zaręczam ci - wtrąciła dotąd milcząca Olivia Evans - młodsza siostra Clarissy. - Gadaj lepiej co to za serial, stara?
- Stranger Things.
- O Boże! Uwielbiam go, musisz mnie wziąć tam ze sobą chociaż na jeden dzień - powiedziała podekscytowana Olivia ignorując mordercze spojrzenie matki.
- Raczej nie ma takiej możliwości - rzuciła szybko Barbara.
Siostry udały, że nie usłyszały słów matki.
- Młoda, jeszcze nawet nie dostałam tej pracy. Na razie tylko rozmawiałam...
- Daj spokój, nawet nie przyjmuje takiej opcji, żebyś nie zaczęła tam pracować!
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...