Umówili się na dwunastą w kawiarni w centrum Nowego Orleanu. Clarissa dotarła tam na piechotę. Jej rodzinny dom znajdował się w cichej dzielnicy oddalonej od miejsca spotkania jakieś trzy kilometry i dziewczyna stwierdziła, że spacer dobrze jej zrobi.
Wyciągnęła słuchawki z uszu, schowała je do torebki i weszła do kawiarni. Nie wiedziała gdzie ma się patrzeć. Dopiero w tamtym momencie zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia jak wygląda McLovin. Była ciekawa czy on ją rozpozna.
Nie musiała długo czekać, bo już po jakichś trzydziestu sekundach podszedł do niej mężczyzna średniego wzrostu z idealnie przystrzyżonymi, brązowymi włosami. Jego twarz była bardzo przyjazna. Wyglądał na człowieka, który zawsze jest, zadowolony, jakby uśmiech był do niego przyczepiony na stałe. Clarissa oszacowała jego wiek na jakieś trzydzieści pięć lat.
- Pani Evans? - zapytał unosząc brwi.
- Zgadza się - skinęła głową, wyciągając dłoń na powitanie.
McLovin uścisnął ją przedstawiając się i prowadząc dziewczynę do stolika.
- Jaką kawę pani lubi?
- Nie mam szczególnych preferencji - odpowiedziała siadając. - Zdam się na pańskie wyczucie.
Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej i zamówił dla nich obojga napoje.
- A więc pani Evans, bardzo dziękuję za spotkanie - zaczął.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Zapewne zna pani...
- Proszę mi mówić Clarissa - przerwała mu.
- Więc, Clarisso zapewne znasz Victorię Dawson? - dziewczyna skinęła głową, więc kontynuował: - Współpracuje z nami od poprzedniego sezonu. Poleciła nam ciebie.
Na te słowa Clarissa uśmiechnęła się. Była lekko zdziwiona. Z Victorią poznały się na kursie. Nie lubiła jej i to nawet bardzo. Victoria zapewne tego nie wiedziała. W końcu poleciła McLovinowi właśnie ją na stanowisko charakteryzatorki.
- Wspominała, że jesteś świetna - z zamyślenia wyrwał ją głos mężczyzny.
- To miło z jej strony. Mam duże doświadczenie i zdolności, ale staram się ciągle dążyć do polepszenia moj...
- Nie musisz być taka skromna - przerwał jej. - W tym środowisku tak już jest, musisz mówić wprost o swoich kompetencjach. Czasem nawet lepiej zawyżyć swoje umiejętności, uwierz mi.
- Rozumiem.
- Tak więc, stanęło na tym, że jesteś świetna - zaśmiał się.
- Na to wygląda.
W tym czasie młody kelner postawił przed nimi ich zamówienie. Podziękowali mu skinieniem głowy i wrócili do rozmowy:
- Możesz przesłać mi na maila swoje CV? Twoje wszystkie doświadczenia, kursy.
- Oczywiście mamy nadzieję, że jesteś pewna, że chcesz dla nas pracować. To CV to ma być tylko formalność w naszej bazie - dodał, jakby słysząc jej obawy.
- Tak, ja...ja bardzo chciałabym dostać tę pracę - odpowiedziała zaskoczona.
- Świetnie, takich konkretów potrzebujemy! - klasnął w dłonie.
Clarissa upiła łyk swojej kawy, myślami będąc już w Georgii. Taka praca to marzenie.
- Pewnie chciałabyś się dowiedzieć, na czym będzie polegała twoja praca?
- Tak - kiwnęła głową.
- Na planie będziesz współpracować z Victorią i dwiema innymi osobami, poznacie się na pewno. Na początek myślę, że Victoria cię wdroży, więc nie będziemy dawać ci na warsztat głównych aktorów. Chociaż może, kto wie, tak na próbę? No nic, zobaczymy jeszcze. Zawsze macie wyznaczone miejsce, od lokacji w jakiej kręcimy danego dnia zależy, gdzie będzie się ono znajdować, no ale to wszystko sobie jeszcze zobaczysz - tłumaczył.
- A sprzęt?
- Dostajecie go, ale jeśli będziesz mieć jakieś zastrzeżenia co do niego to po prostu musisz to zgłosić i będziemy działać. Chcemy, żeby się wam dobrze pracowało. Każda z was ma swój własny sprzęt. Musicie sobie wszystkiego pilnować, żeby nie było zamieszania. Po skończonym dniu musicie zapakować wszystko i potem ludzie zajmują się ogarnięciem tego. To co się z tym robi, zależy od tego, gdzie kręcimy.
- Dobrze, rozumiem.
- Twoje obowiązki zależą od tego, jaką scenę kręcimy. Jednego dnia po prostu pudrujesz gwiazdeczką noski, żeby się nie świecili w kamerze, a drugiego musisz namalować im rozcięcia na twarzach, albo rozerwaną rękę - wyjaśnił ze śmiechem.
Kiwnęła energicznie głową. Była podekscytowana. Już nie mogła się doczekać rozpoczęcia pracy.
- A kiedy zaczynam pracę? - zapytała.
- Aktorzy wchodzą na plan dwudziestego kwietnia.
*
- No i co? - zapytała rozentuzjazmowana Olivia.
- No i mam tę pracę - odpowiedziała Clarissa z uśmiechem.
Olivia przytuliła ją gratulując.
- Cieszę się. Kiedy zaczynasz?
- Ustaliliśmy, że dobrze by było jakbym przyleciała do Atlanty osiemnastego kwietnia - odpowiedziała Clarissa.
- Czyli kiedy zaczynają kręcić?
- Dwudziestego... - odpowiedziała dziewczyna, ale widząc podekscytowanie siostry szybko dodała: - ...ale posłuchaj, błagam cię, nie chwal się tym na prawo i lewo, bo nie wiem...w sensie no wiesz, może oni chcą, żeby to było tajne. Nie mam pojęcia, w każdym razie nie dziel się tym siostra. Chcę, żeby mnie odebrali jako kompetentną osobę i tak dalej - Clarissa zaśmiała się lekko.
- W porządku, przecież nie będę ci sprawiać kłopotów - Olivia puściła jej oczko i poszła do swojego pokoju.
Clarissa odetchnęła i już chciała się skierować do swojego pokoju, gdy usłyszała z salonu:
- Słońce możesz tu przyjść?
David i Barbara siedzieli na kanapie. Oglądali jakiś film, ale gdy ich córka weszła do pomieszczenia, ojciec szybko ściszył telewizor.
- Dostałam tę pracę! - powiedziała Clarissa z uśmiechem uprzedzając pytanie.
- Wiem, słyszeliśmy. Gratulacje! - pan Evans wstał i szybko objął córkę. Pani Evans natomiast nie wyglądała na tak dumną, jak jej mąż.
- Na pewno musisz przyjmować tę pracę? - zapytała kobieta.
- Już to zrobiłam - odpowiedziała Clarissa. Zaczynała się już denerwować.
- Zawsze można zrezyg...
- Kochanie... - David Evans spojrzał wymownie na żonę.
- Nie uciszaj mnie David. Zrozumcie w końcu, że się martwię...
- Mamo, to nie jest mój pierwszy raz. Skończyłam już szkołę, nie muszę jej zarywać, żeby przyjąć zlecenie. Ba, teraz mogę powiedzieć, że mam pracę! To dla mnie szansa, zrozum to. Nie lecę do Europy czy Azji. To nie tak całkiem daleko...
- Wiesz Clarisso... - Barbara Evans wstała, aby zrównać się z córką. - To takie irytujące... Spotykam się z koleżankami, one chwalą się, co robią ich córki po szkole, że dalej się kształcą, jak normalni ludzie. Co ja mam powiedzieć, że moje dziecko ledwo skończyło szkołę i bawi się pędzlami?
- Barbaro! Co ty wygadujesz? - David Evans wiedział, że ta kłótnia nie skończy się dobrze.
- Nie tato, w porządku. Więc o to cały czas chodzi? Myślałam, że martwisz się o mnie, gdy jestem daleko od domu, ale widzę, że masz inne zmartwienie, co powiesz koleżankom. Cóż musisz się pogodzić z tym, że masz nienormalną córkę. Przykro mi mamusiu - Clarissa uśmiechnęła się sarkastycznie i wyszła z salonu trzaskając drzwiami.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
أدب الهواة'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...