- Nie masz może ochoty na kawę? - zapytał Xavier, opierając się o kuchenną szafkę.
- W sumie, to tak. Zagotujesz wodę?
- Nie chodzi mi o taką kawę. Miałem na myśli wyjście...na kawę - sprostował, widząc pytający wyraz twarzy Clarissy.
- Przecież wczoraj zaproponowałeś to samo - przypomniała ze śmiechem.
- To nie wyklucza tego, że mogę zaproponować i dziś, prawda?
- No nie wiem...
- Nie daj się prosić - jęknął.
- Okej - ponownie się zaśmiała i wstała z krzesła.
- I tak nie mamy nic do roboty - przypomniał. - Diego jest na zakupach, Zoe na randce, więc my też możemy gdzieś iść.
- Na randkę?
- Jeśli chcesz - uśmiechnął się pod nosem.
Nastała chwila ciszy, podczas której oboje szukali potrzebnych im rzeczy i ubierali buty. Xavier, gotowy o wiele wcześniej, stał w progu mieszkania i czekał na Clarissę. Obserwował ją uważnie, a przez głowę przelatywało mu tysiąc myśli.
- Co? - zapytała podnosząc głowę. Czuła na sobie wzrok od dłuższej chwili.
- Nic - pokręcił głową energicznie. - Zawiesiłem się.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i założyła małą torebkę. Chłopak podał jej leżące na szafce klucze, aby ta zamknęła mieszkanie.
- To co, gdzie idziemy? - zapytała, chcąc przerwać milczenie.
- Jeszcze nie wiem, ale wkrótce się dowiem - odparł.
Wyszli na ulicę. Panował na niej duży hałas. Sobotni poranek oznaczał weekendowe załatwienia, zakupy i inne pozornie ważne w ludzkim życiu czynności.
- Jak leci w pracy? - zapytał niespodziewanie Xavier.
- Dobrze. Lubię chodzić do tej pracy, bo robię to, co kocham.
- Rozumiem.
- A jak tam poszukiwania twojej pracy?
- Przeszukuję internet od dwóch tygodni, dzwoniłem już w kilka miejsc i w jednym z nich byłem na rozmowie - odpowiedział.
- O, nie chwaliłeś się.
- Nie było czym. To totalnie nie to.
- Czemu?
- Chyba się im nie spodobałem. Powiedzieli, że zadzwonią i to zrobili, ale dostałem jasną odpowiedź, że szukają kogoś innego.
- Szkoda.
- Może trochę.
- Dziwni ludzie. Jak mogli nie chcieć tak otwartego i sympatycznego pracownika - zaśmiała się.
- Czy to sarkazm? - zapytał mrużąc oczy.
- Nie, mówię poważnie. Jesteś świetnym gościem.
- Dziękuję. Już kolejny raz wprawiasz mnie w zakłopotanie.
- Powiedziałam tylko to, co myślę. Bardzo cię polubiłam.
- Ja ciebie też.
Odkąd Xavier zamieszkał na kanapie, w salonie trójki przyjaciół, on i Clarissa bardzo się do siebie zbliżyli. Spędzali ze sobą większość wolnych chwil dziewczyny. Nie przeszkadzało jej to ani trochę. Od pierwszego, totalnie niezręcznego, ale na pewno nie zapomnianego momentu, w którym się poznali zapałała wielką sympatią do brat swojej przyjaciółki. Dużo rozmawiali, a chłopak prawie codziennie próbował namówić ją, aby gdzieś z nim wyszła.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...