- Kiedy wracacie? - zapytała Clarissa, gdy znaleźli się w pobliżu jej mieszkania.
- W niedzielę wieczorem - odpowiedział Finn.
Kiwnęła głową i spojrzała na niego z ukosa. Gdy tak stali, oświetleni jedynie przez zachodzące słońce, wydał jej się niezwykle przystojny i taki fascynujący. Przyglądała się mu w milczeniu. Kopał kamień bez żadnego celu, ale w tamtej chwili wydało jej się to wyjątkowo słodkie.
- Co? - zapytał wyrywając ją z chwilowego transu.
- Co? - zadała to samo pytanie.
- Patrzysz na mnie od jakiejś minuty i nic nie mówisz. To trochę niezręczne - odparł.
Zarumienił się?
- Ja tylko...myślałam. Jakoś tak się zagapiłam - wyjaśniła szybko.
- Okej.
- Dobra to ja już idę. Powinieneś już wracać, żeby się dobrze wyspać i tak dalej.
- Odprowadzę cię jeszcze kawałek.
- Jeśli chcesz.
- Chcę.
Przeszli ostatnią przecznicę, która dzieliła ich od bloku Clarissy milcząc. Sytuacja stała się dla nich obojga co najmniej niekomfortowa.
- No to już jesteśmy - zauważyła dziewczyna.
- Już jesteśmy.
- Tak.
- No to...cześć.
- Napiszesz jutro?
Chłopak podniósł, spuszczoną od dłuższej chwili, głowę i odpowiedział, uśmiechając się lekko:
- Oczywiście.
- To dobrze.
- Tak.
- Daj znać, co tam u was, co tam u ciebie - poleciła.
- Jasne.
Podeszła do niego i mocno przytuliła. Objął ją równie silnie. Jakby oboje tego potrzebowali. Sami nie wiedzieli, co się między nimi dzieje.
- Cześć.
- Cześć.
Clarissa odwróciła się na pięcie i skołowana całą tą sytuacją zaczęła iść w stronę wejścia do bloku. Miała ochotę się odwrócić, ale stwierdziła, że lepiej będzie, gdy tego nie zrobi.
Zobaczyłaby wtedy po prostu Finna, który stał i patrzył jak odchodzi. Nie mógł się zmusić do odejścia z tamtego miejsca. Spuścił w końcu głowę i wsadził do uszu słuchawki puszczając przypadkową piosenkę na Spotify.
Clarissa tymczasem zdążyła już wyjechać windą na odpowiednie piętro. Głowę miała pełną różnych dziwnych myśli, które jedną po drugiej odrzucała od siebie.
Stanęła pod odpowiednimi drzwiami i zaczęła szukać w małej torebce kluczy. Było to ciężkie zadanie, bo nie wiedzieć czemu niemiłosiernie trzęsły jej się ręce. Znalazła je w końcu i powolnym ruchem włożyła do dziurki, przekręciła w zamku i nacisnęła klamkę.
- Jesteś Zoe? - zawołała w głąb mieszkania.
- Taak! - usłyszała głos przyjaciółki dochodzący z kuchni.
Zdjęła buty i odłożyła torebkę na komodę w korytarzu. Założyła lekko za małe klapki, które służyły jej jako pantofle i weszła do pomieszczenia, w którym jak wnioskowała była Zoe.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...