chapter twenty-four: someone's taking a shower in our bathroom

571 36 25
                                    

David Evans i jego córka - Olivia mieli opuścili Georgię w niedzielę po południu. Na lotnisku nie zabrakło czułego pożegnania i obietnicy Clarissy, na temat rychłego odwiedzenia domu rodzinnego. Po odprowadzeniu wzrokiem ojca i siostry dziewczyna stała na lotnisku jeszcze przez dobre dziesięć minut rozmyślając. Próbowała poukładać sobie wszystko w głowie. Myślała o mamie i o tym, co chce uczynić, aby pogodzić się z nią. Rozmowy z rodziną dały jej dużo do myślenia. 

Myślała też o długim nocnych pogawędkach z siostrą, w których ta nie stroniła od częstego zbaczania na temat Finna Wolfharda. W oczach Olivii wszystko wyglądało jasno, tych dwoje ma się ku sobie. Ilekroć powtarzała to siostrze, sprawiała że ta coraz bardziej zaczynała myśleć, że Olivia może mieć rację i zastanawiała się, czy jej dotychczasowe zasady i wnioski, które wyciągała z zachowania chłopaka są poprawne. 

W końcu, po tym jak jakaś staruszka przypadkowo potrąciła ją ramieniem i posłała jej przepraszające spojrzenie, Clarissa otrząsnęła się z tych myśli i stwierdziła, że to już najwyższa pora, aby wrócić do domu. 

Opuściła lotnisko Hartsfield-Jackson i wsadziła do uszu słuchawki. Puściła losową piosenkę i po chwili usłyszała pierwsze nuty One In A Million. Uśmiechnęła się sama do siebie i zaczęła kroczyć w stronę przystanku autobusowego, aby znaleźć się wreszcie w mieszkaniu. Marzyła o chwili snu, gdyż natrętne myśli, które wciąż i wciąż powracały do Finna, nie dawały jej spokoju.


*


Po niezwykle męczącej podróży autobusem, która była wyjątkowo długa z powodu zakorkowanego miasta, dotarła wreszcie do upragnionego miejsca. Stanęła przed drzwiami i zaczęła szukać kluczy w małej torebce. Gdy w końcu je znalazła i próbowała przekręcić je w zamku zorientowała się, że mieszkanie jest otwarte. Przestraszyła się, bo była pewna, że gdy wychodziła zamknęła drzwi. Dałaby sobie rękę uciąć, że nawet na dwa razy. Zawsze miała bzika na tym punkcie. Przyszło jej do głowy, że może Zoe wróciła do domu wcześniej. Zapowiadała, że wróci około dziesiątej, a była zaledwie siedemnasta, ale po tej dziewczynie można było się spodziewać przeróżnych rzeczy. Mogła się przecież pokłócić ze swoim wybrankiem i wrócić do mieszkania. Mógł to być też Diego, ale on jeszcze 6 godzin wcześniej oznajmił współlokatorkom w rozmowie telefonicznej, że wraca w poniedziałek nad ranem. Clarissa stwierdziła jednak, że to mało prawdopodobne, aby był to któryś z jej przyjaciół. Pomyślała o włamaniu i to właśnie na tę najgorszą opcję postanowiła się przygotować. Zawsze w takich momentach odzywała się jej bojaźliwa część mózgu i odcinała ją od racjonalnego myślenia.

Serce zaczęło jej szybciej bić. Niepewnie złapała za klamkę i nacisnęła ją. Powoli i możliwe jak najciszej, aby nie informować potencjalnego napastnika o swojej obecności w domu, przekroczyła próg. Złapała za leżący na korytarzu, pusty wazon po kwiatach, które zwiędły i rano zostały przez nią wyrzucone do śmieci. Stawiała niepewne kroki w drodze do salonu, gdy usłyszała dźwięki dochodzące z łazienki. Ktoś ewidentnie brał tam kąpiel i podśpiewywał jakąś piosenkę. Dziewczyna odetchnęła i odłożyła wazon na stolik.

Wydawało jej się, że słyszy męski głos. Pomyślała, że może Diego postanowił zrobić im niespodziankę. Weszła do jego pokoju, ale nie zobaczyła żadnych śladów, wskazujących na to, że chłopak wrócił. Walizki, którą zabrał nie było, a pokoju wyglądał tak, jak wtedy, gdy wyjeżdżał. Zdziwiło ją to, jednak stwierdziła, że to po prostu musi być Diego, bo w końcu, kto inny mógłby właśnie brać prysznic w ich łazience.

Wyszła z pokoju przyjaciela i wróciła na korytarz, aby zdjąć buty i zostawić tam torebkę. Gdy miała się kierować do salonu drzwi do łazienki otworzyły się. Wyszedł z niej nieznany jej chłopak. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i pożałowała, że zostawiła wazon w salonie. 

Chłopak był niemniej zdziwiony od niej. Zlustrował ją wzrokiem, podobnie jak ona jego. Podszedł do niej bliżej i podał dłoń wybuchając przy tym niekontrolowanym śmiechem, co totalnie zbiło Clarissę z tropu.

- Jestem Xavier - przedstawił się.

Okoliczności były co najmniej dziwne. Przed Clarissą stał właśnie jakiś nieznany chłopak, który nie wiedzieć co robił w jej mieszkaniu. Miał jedynie ręcznik na biodrach i sporą ilość piany na klatce piersiowej. Do tego wszystkiego śmiał się głupkowato i podał jej rękę przedstawiając się.

- Kim ty jesteś i czy możesz mi do cholery wytłumaczyć, co robisz w moim domu? - zapytała, zaczynała się robić coraz bardziej wkurzona.

- Jestem Xavier i właśnie brałem kąpiel w twoim domu. - Chłopak nie przestawał się śmiać. Clarissa też miała ochotę się roześmiać, bo sytuacja, w jakiej się znalazła, wydawała się jej tak bardzo absurdalna, że nie mogła w to po prostu uwierzyć.

- Dobrze Xavier, czy możesz do cholery przestać się śmiać i wyjaśnić mi, co się tutaj dzieje? - Chłopak zaczynał wyprowadzać ją z równowagi.

- Jestem bratem Zoe, do cholery - postanowił ją przedrzeźnić.

- Bratem Zoe? - zdziwiła się.

- Tak - potwierdził, przestając się śmiać.

- Nic nie rozumiem, dlaczego nie powiedziała mi, że ją odwiedzisz?

- Dowiedziała się dzisiaj.

- Dowiedziała się dzisiaj...

- Tak.

- Mój Boże, ta sytuacja jest tak absurdalna...

- No wiem - wyszczerzył zęby i ponownie zaczął się śmiać.

- Jezu, możesz w końcu przestać się śmiać jak kretyn? - zapytała oburzona.

- Jasne, jasne.

- Myślałam, że dostanę zawału, gdy zobaczyłam otwarte drzwi. Byłam pewna, że to jakiś włamywacz.

- Przepraszam, nie miałem tego na celu - uśmiechnął się do niej.

- Naprawdę?

- Naprawdę - pokiwał energicznie głową.

- Myślałam, że miałeś - tym razem to Clarissa zaczęła się śmiać. - Boże, jakie to głupie - pokręciła głową z niedowierzaniem.

- No, bardzo głupie - uśmiechnął się ponownie. - Musisz być Clarissą, prawda?

- Tak - odpowiedziała.

Chłopak po raz drugi wyciągnął w jej stronę dłoń, którą tym razem ujęła.

- Xavier.

- Już to mówiłeś, dwa razy - zauważyła.

- Tak, wiem - odparł, nie przestając się uśmiechać.

Chłopak szybko puścił rękę Clarissy i złapał ręcznik, który zaczął się zsuwać z jego ciała. Oboje zrobili się czerwoni ze wstydu, a Clarissa odwróciła wzrok.

- Boże, jakie to niezręczne - zauważył chłopak szeptem.

- Zgadzam się.

- To może ja pójdę się ubrać - rzucił chłopak i zaczął wycofywać się w stronę pokoju Zoe.

- Byłoby fajnie - odparła Clarissa i zakryła twarz dłońmi, jednocześnie kręcąc głową.

ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz