Clarissa leżała w swoim pokoju. Nie miała odwagi wyjść. Czuła się tak zażenowana zaistniałą sytuacją, że nie chciała się już narażać na kolejną wtopę.
Rozmyślała o bracie Zoe. Zachowywał się trochę idiotycznie, uśmiech nie schodził mu z twarzy i prawie cały czas się śmiał, ale można to było wytłumaczyć położeniem, w jakim oboje się znaleźli. Pomijając wszystko, wydał jej się bardzo sympatyczny. Był też przystojny, to na pewno. Brązowooki szatyn, umięśnione ciało, piękny uśmiech - jak z jakiejś okładki. Karciła się w myślach za te rozważania, jednak nie dało się im zaprzeczyć, Xavier Scanlon był urodziwym mężczyzną.
Clarissa uniosła głowę, słysząc na korytarzu rozmowę. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju.
- Proszę - rzuciła i zakryła głowę poduszką.
- Cześć - usłyszała roześmiany głos Zoe. - Wróciłam wcześniej.
- Zauważyłam.
- Wybacz, że nie poinformowałam cię o przybyciu tego kretyna. - Rzuciła się na łóżko Clarissy.
- Spoko - odpowiedziała zdawkowo Clarissa. Zdawała sobie sprawę, że Zoe już wie o zaistniałej sytuacji i nie chciała widzieć jej rozradowanej twarzy. Zresztą, wcale nie musiała, bo po chwili usłyszała, jak jej przyjaciółka wybucha śmiechem.
- Przepraszam, ale po prostu nie dam rady zachować powagi - oznajmiła. - To musiało być takie komiczne.
- Niebywale - westchnęła dziewczyna.
Zoe wyrwała jej poduszkę z rąk i odrzuciła na drugi koniec łóżka.
- Nie przejmuj się. Szybko o tym zapomnicie. Zdarza się.
- Nawet mnie nie denerwuj - fuknęła Clarissa i spojrzała na płaczącą ze śmiechu współlokatorkę.
Dziewczyna szybko otarła spływające po jej twarzy łzy i oznajmiła:
- Chodź, musicie się poznać, tak normalnie. Nie znoszę sprzeciwu.
Clarissa poddała się, bo nie miała ochoty siłować się z Zoe, która próbowała wyciągnąć ją z łóżka w brutalny sposób.
- Niech ci będzie - rzuciła i wstała. Przejrzała się jeszcze w lustrze, mając nadzieję, że wygląda przyzwoicie. Wszystko było w porządku, więc ruszyła za Zoe.
- Xavier! - wrzasnęła Zoe na całe mieszkanie.
Chłopak wyszedł z jej pokoju i gdy tylko zobaczył Clarissę, uśmiechnął się niezręcznie i spuścił wzrok.
- Muszę was sobie oficjalnie przedstawić - zakomunikowała Zoe dumnie. - Wiem, że mieliście już okazję się poznać, ale to musi być poznanie z prawdziwego zdarzenia. To Clarissa Evans - moja współlokatorka, współpracownica i przyjaciółka zarazem, a to Xavier Scanlon - mój brat, w co powątpiewam, niezły casanova i kretyn zarazem. Poznajcie się.
Clarissa przewróciła oczami, słysząc słowa przyjaciółki.
- Spadaj na drzewo młoda - rzucił Xavier pod adresem siostry i po raz trzeci, tego dnia, podał rękę Clarissie. Dziewczyna ujęła ją i spojrzała mu w oczy. Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Zapomnijmy o tym - zaproponowała dziewczyna.
- Dobry pomysł - zgodził się.
- Szkoda, że tego nie widziałam - skomentowała Zoe. - Wybacz kochanie, że nie powiedziałam ci o jego przyjeździe, ale dał mi znać pół godziny przed tym, jak się pojawił w Atlancie. Musiałam przerwać moje rendez-vous dla tego idioty i dać mu klucze.
- Zajęło ci to raptem pięć minut, a potem i tak wróciłaś do tej restauracji, więc się tak nie spinaj. I powiedziałem ci, że w trybie natychmiastowym chcę poznać tego twojego Romeo.
- Chyba zwariowałeś. Nie jesteśmy w szkole i nie będziesz mi mówił z kim się mogę spotykać, a z kim nie - oburzyła się szatynka.
- Jeszcze zobaczymy - rzucił.
- Jak widzisz kochana, straszny kretyn. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli pomieszka trochę u nas? Obiecuję wywrzeć na nim presję, aby obiecał, że nie będzie się już przechadzał po domu w samym ręczniku.
- Okej, nie ma problemu - odpowiedziała rozbawiona relacją tych dwojga Clarissa.
- Spróbuję się dorzucać do czynszu, gdy tylko znajdę pracę i wyniosę się od razu po znalezieniu mieszkania - zadeklarował.
- A więc masz zamiar tu zamieszkać? - zapytała dziewczyna.
- Tak, taki mam plan - odparł.
- Mój brat to totalny obieżyświat. Sama jestem zdziwiona, że ma zamiar tu mieszkać. Jego życie to ciągła podróż.
- Daj spokój - machnął ręką Xavier.
*
- Cześć - Finn przywitał się z dziewczyną.
- Hej - odparła i przytuliła się do chłopaka.
- Jak tam? Spędziłaś wystarczająco dużo czasu z rodziną? - zapytał.
- Mogłoby to trwać trochę dłużej, ale nie narzekam - odparła. - A co tam u ciebie? Co robiliście?
- Wywiady, sesje i wiele nudnych spraw.
- Rozumiem.
- Przynajmniej ty się dobrze bawiłaś w weekend.
- Nie mogę zaprzeczyć - zaśmiała się.
- To dziwne, że dziś przez cały dzień nie udało nam się zamienić choćby słowa - zauważył chłopak.
- Racja, ale dzisiaj mieliśmy naprawdę niezły młyn.
- My w sumie też - przyznał. - Mam propozycję.
- Hmm?
- Chcesz się gdzieś wybrać?
- Jasne, przyda się nam obojgu.
- W to nie wątpię - uśmiechnął się.
- A co proponujesz?
- Kino?
- No to kino - zaaprobowała propozycję. - Wybrałeś już jakiś film?
- Myślałem nad tym dzisiaj i słyszałem, że Overboard jest okej.
- To komedia?
- Tak.
- W takim razie sprawdźmy, co to takiego - odparła z uśmiechem.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...