W środę rano zadzwonił budzik. Dziewczyna niechętnie podniosła się z łóżka i udała do łazienki. Czwarty dzień pracy właśnie się zaczynał. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, doprowadziła swoje włosy do ładu i wykonała szybki makijaż. Podczas tych najzwyczajniejszych na świecie czynności dużo myślała nad nowym dniem. Sama nie wiedziała czemu, ale była podekscytowana kolejnym dniem pracy. Ubrała się, spakowała najważniejsze rzeczy do małej torebki i wyszła ze swojego pokoju. Korytarzem udała się do lobby, a stamtąd prosto przed hotel. Dzień był wyjątkowo słoneczny, co przyprawiło dziewczynę o jeszcze większe zadowolenie.
*
- Cześć - przywitała się Clarissa przytulając Zoe.
- Hej! - odpowiedziała szatynka odwzajemniając uścisk. - Promieniejesz nam dzisiaj.
- To znaczy? - zapytała brunetka ze śmiechem.
Zoe wzruszyła ramionami uśmiechając się.
- Cześć młoda! - Diego podszedł do Clarissy całując ją w policzek.
- Cześć stary? - Clarissa lekko zdziwiła się tym gestem, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Może być - rzucił i zaczął przygotowywać swój sprzęt.
Dziewczyny zaczęły naśladować jego poczynania i już po chwili cała trójka była gotowa do pracy.
- Gdzie Victoria? - zapytała Clarissa, gdy zauważyła, że ich koleżanki nie ma przy stanowisku.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała szczerze Zoe.
- Może się spóźni... - mruknęła Clarissa.
- Witam ekipo!
Wszyscy odwrócili głowy w stronę zmierzającej w ich kierunku Sophie Redford. Cała trójka praktycznie synchronicznie przywitała blondynkę.
- Proszę, wasze zadania na dziś - powiedziała rozdając im listy.
- Dzięki - rzucili i zaczęli czytać nazwiska.
- Miłego dnia. - Sophie uśmiechnęła się i poszła dalej.
Clarissa przeleciała tylko wzrokiem kartkę i zobaczyła to na co liczyła - Finna Wolfharda. Uśmiechnęła się sama do siebie i pogratulowała w duchu szczęścia. Czemu się tak cieszyła? Nie miała pojęcia.
- Brown... - jęknęła Zoe odkładając kartkę na stolik.
- Dasz sobie radę - Clarissa poklepała ją po plecach szczerząc się. Nie uszło to uwadze koleżanki, więc spojrzała na listę młodszej. Można się było tego spodziewać.
Już chwilę później pojawiły się pierwsze osoby. Trójka znajomych przystąpiła do pracy, wszystko szło bardzo sprawnie, aktorzy podchodzili jeden z drugim.
- Cześć! - Clarissa usłyszała ten głos. To był wreszcie on.
- Hej - odpowiedziała i zaczekała aż chłopak usiądzie.
Cieszyła się, że go widzi, ale problemem było to, że nie miała pojęcia co mogłaby mu powiedzieć.
On miał ten sam problem. Nie był pewien co będzie odpowiednie. Co tam? Ładna dziś pogoda? Nie, to mu nie pasowało.
Z opresji wyrwała ich Zoe. Iście profesjonalnie przerwała ciszę pomiędzy obecnymi przy stanowiskach osobami:
- Dalej nie ma Victorii.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...