Nieodebrane połączenie od Finnie.
Od Finnie: Wiem, że jesteś zła, ale naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło i cholernie Cię przepraszam.
Clarissa westchnęła i przetarła twarz dłońmi. Nie wiedziała, dlaczego tak się zachował i dlaczego robił jej wyrzuty, bo tak to sobie w głowie nazwała. Miała wrażenie, że miał do niej pretensje, tylko nie miała pojęcia o co.
Po długich przemyśleniach, sama stwierdziła, że nie jest bez winy. Zdenerwował ją. Pierwszy raz, odkąd postanowiła rozbić niewidzialny mur i pozwolić Finnowi Wolfhardowi się do niej zbliżyć. Było jej przykro, bardzo przykro. Jedyną rzeczą, która miotała jej uczuciami bardziej była wojna, miedzy nią a matką. Kłótnia z Finnem nie równała się z tym, ale dziewczyna sama nie potrafiła tego wyjaśnić i nawet uwierzyć w to, że ten ktoś, kto pojawił się w jej życiu niedawno, potrafił sprawić jej tak wielką przykrość głupią sprzeczką.
Zadawała sobie pytanie, czemu ten cholerny Wolfhard tak na nią działa? I czemu czekała, jak na szpilkach, aż on się odezwie.
I odezwał się. Dzwonił, ale nie odebrała. Pluła sobie przez to w brodę. Była w pieprzonej kuchni, żeby zrobić sobie pieprzoną herbatę, a on akurat wtedy postanowił zadzwonić. Nie usłyszała melodii, którą ustawiła jako dzwonek telefonu i była na siebie wściekła.
Każdy zadałby pytanie: czemu sama do niego nie zadzwonisz?
Nie wiedziała.
Coś w jej głowie mówiło: jesteś zła, wkurzył cię, to on ma zadzwonić. Nigdy wcześniej, jej umysł nie reagował na nikogo tak skrajnymi uczuciami.
- O Boże, jaka to głupota! - jęknęła i zakryła twarz poduszką.
Nie była pewna niczego. Już podjęła decyzję, po długiej bitwie z własnymi myślami. Już miała dzwonić. Ale on ją uprzedził.
Napisał esemesa. Ta krótka wiadomość wystarczyła, aby odpuszczono mu wszystkie winy i palce Clarissy z prędkością światła wystukały odpowiedź.
Do Finnie: Wszystko gra, nie jestem zła.
Po wysłaniu krótkiej wiadomości położyła telefon na klatce piersiowej i czekała. Doczekała się w końcu ponownego telefonu.
- Na pewno nie jesteś zła? - usłyszała od razu po odebraniu połączenia.
- Na pewno.
- To dobrze. Naprawdę przepraszam, nie wiem dlaczego byłem taki upierdliwy.
- Jest okej. Właściwie, to ja też przepraszam - powiedziała niepewnie.
- Za co? - zdziwił się.
- Nie potrzebnie się uniosłam. Po prostu się wkurzyłam.
- Nie, nic się nie stało.
- Nie wiem, co ty ze mną robisz Wolfhard.
- Słucham? - zaśmiał się nerwowo.
- Nieważne - jęknęła dziewczyna. - Muszę kończyć.
- Na sto procent nie jesteś zła?
- Na dwieście - odparła. - Do zobaczenia.
*
Finn nie zwierzał się nikomu z dziwnych emocji, które targały nim od jakiegoś czasu. Sam nie potrafił ich określić.
A może nie chciał?
Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu? Odrzucał od siebie głos, który coraz częściej mówił w jego głowie: jest piękna.
Próbował udawać, że nic się nie dzieje. Tylko, czy to mogło potrwać długo? Czy długo mógł wmawiać sobie, że darzy Clarissę Evans tylko przyjacielską symaptią?
Od kilku dni po głowie chodziło mu wypowiedziane przez nią zdanie.
Nie wiem, co ty ze mną robisz Wolfhard.
Co miała na myśli? Intrygowało go to. Dopatrywał się drugiego dna i dopowiadał sens. Próbował wywnioskować, co chciała przez to powiedzieć. Pewnien nieśmiały głosik kazał interpretować mu to, jako ciche wyzwanie jakiegoś uczucia, ale stanowczo go zagłuszał i karcił się w myślach.
Od tej rozmowy telefonicznej spotkali się poza pracą zaledwie raz. Smuciło go to. Uważał, że tak naprawdę jest zła o jego przesłuchanie.
W rzeczywistości wiedział, co w niego wstąpiło.
Był zazdrosny.
I to bardzo.
Oczywiście udawał przed samym sobą, że tak nie jest. Ale było. Czuł się w pewnym sensie zagrożony. Pojawił się ten chłopak i Finn po ludzku bał się, że ten cudowny chłopak, jak wynikało z żywych opisów Clarissy, zajmie jego miejsce.
Nie chciał tego.
Cholernie nie chciał.
Był nieśmiały. Sam dziwił się, że przy Clarissie stał się taki otwarty. Dużo go to kosztowało, aby zaczepiać ją i nawiązywać rozmowy.
Zaciekawiła go. Tego pierwszego dnia. Może zbyt natarczywie się na nią patrzył, ale nie mógł przestać. To wtedy powstanowił załamać bariery, które go ograniczały i zapragnął za wszelką cenę ją poznać.
Nie było tak ciężko, jak sobie wyobrażał.
Okazała się miła i jeszcze bardziej ciekawa. Sądził, że miała dużo tajemnic i zapragnął je poznać. Czuł się wyjątkowo, gdy otwierała się przed nim i opowiadała o sobie.
Nawet Noah wyrażał swoją aprobatę. Do tej pory nie widział Finna aż tak podekscytowanego, gdy opowiadał o pięknej makijażystce. Cieszył się, że jego kumpel ma kogoś, przy kim czuje się tak dobrze. W duchu kibicował tej reakcji i był niemal pewien, że Finn Wolfhard się zakochał. A nawet jeśli nie to na pewno się zakochuje.
Tak naprawdę to domyślał się tego i sam zainteresowany, ale wolał udawać, że to się nie dzieje i Clarissa pozostaje jego przyjaciółką. Niezwykle piękną i urokliwą przyjaciółką.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...