Clarissa znudzona przerzucała kanały w telewizorze. Na żadnym z nich nie znajdowało się nic, co byłoby dla niej choć odrobinę interesujące. Ziewnęła, zasłaniając usta ręką i wyłączyła urządzenie. Dokładnie w momencie, gdy dźwięki dobiegające z telewizji ucichły, drzwi mieszkania otworzyły się i zamknęły z równie wielkim impetem. Clarissa wstała z kanapy i ruszyła w stronę korytarza, aby zobaczyć, co się stało.
- Wszystko gra? - zapytała widząc wściekłą i zapłakaną Zoe, siłującą się z butami, których nie była w stanie zdjąć trzęsącymi się dłońmi.
- Nic nie gra - odpowiedziała szatynka i rzuciła zdjętym butem w kąt.
- Co się stało? - Clarissa przykucnęła obok przyjaciółki.
- Myślałam, że znalazłam wreszcie kogoś, dla kogo coś znaczę, ale się pomyliłam - odpowiedziała Zoe.
- To znaczy?
- Okazuje się, że Toby'emu nie wystarcza jedna laska. Najwyraźniej lubi pieprzyć kilka.
- Och...
- Nic nie mów, nic nie m... - Zoe nie dokończyła, ponieważ wybuchnęła głośnym płaczem. Clarissa wzięła ją w objęcia i pogładziła po włosach.
- Będzie dobrze...
Drzwi do mieszkania otworzyły się po raz kolejny. Do środka weszli Diego i Xavier, niosąc w rękach siatki z zakupami.
- Coś się stało? - zapytał Diego, widząc obejmujące się przyjaciółki.
- Nie teraz... - szepnęła Clarissa i puściła Zoe.
- Zoe? Co ci się stało? - zapytał Xavier, gdy zauważył zapłakaną twarz siostry.
Dziewczyna zrobiła kilka głębokich wdechów, zerkając w stronę brata. Chłopak nie spuszczał z niej wzroku, świdrował ją swoim spojrzeniem, oczekując odpowiedzi na zadane pytanie. Zoe widząc, że jej brat nie odpuści, odezwała się w końcu:
- Miałeś rację.
- O czym ty mówisz? - zapytał zdezorientowany, pochodząc bliżej.
- Nie mam już chłopaka.
- Słucham?
- Toby okazał się być dupkiem, który lubi posiadać kilka kobiet.
Clarissa i Diego stali w miejscu, obserwując rozwój sytuacji. Widzieli, jak wyraz twarzy Xaviera zmienia się ze zdezorientowanego we wściekły.
- No dalej, powiedz to. A nie mówiłem? Przecież tak uwielbiasz to zdanie - Zoe wytarła mokre od łez policzki.
- Niczego nie powiem - Xavier zacisnął szczękę. - Podaj mi jego adres.
- Co ty...?
- Podaj mi jego adres - powtórzył.
- Edgewood, Rosalia Street 14.
Xavier odłożył zakupy na małą szafeczkę i wyszedł z mieszkania. Zoe widząc to, złapała się za głowę i głośno jęknęła:
- Co ja zrobiłam? Będzie miał kłopoty.
- Myślisz, że do niego pojedzie? - zapytała Clarissa.
- Jestem tego pewna - odpowiedziała Zoe.
Diego zaczął przeszukiwać kieszenie spodenek. Po chwili odnalazł swój telefon i wybrał numer Xaviera.
- Nie odbiera - rzucił. - Odrzuca.
- Będzie chciał mu coś zrobić?
- Na pewno nie pojechał tam, żeby wypić herbatkę i pogadać - odpowiedziała Zoe, wzdychając ciężko. - Najśmieszniejsze jest to, że on nie umie się bić.
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...