chapter twenty-six: is he handsome?

536 38 34
                                    

Clarissa obudziła się w środku nocy z okropnym bólem głowy. Leżała przez jakiś czas bez ruchu. W końcu postanowiła pójść do kuchni i poszukać jakichś leków przeciwbólowych. 

Wąskim korytarzem udała się do pomieszczenia i zauważyła, że nie tylko ona nie śpi. Po kuchni krzątał się Xavier, otwierając dosłownie każdą szafkę.

- O, cześć - przywitał się, gdy zauważył stojącą w drzwiach brunetkę. 

- Cześć? 

- Szukałem szklanki - oznajmił, wzruszając ramionami.

Dziewczyna pokręciła głową i podeszła do niego. Gestem poleciła mu, aby się odsunął i otworzyła szafkę za nim.

- Dziękuję - zaśmiał się i wyciągnął kubek.

- Proszę. Wystarczyło zapalić światło - rzuciła i to uczyniła.

- W sumie, masz rację - pokiwał głową i napełnił naczynie wodą.

W tamtym momencie dziewczyna zauważyła jego strój. Była pewna, że zrobiła się cała czerwona, po raz drugi widząc go bez koszulki. Nie można było odmówić mu pięknie wyrzeźbionego ciała.

Clarissa spuściła głowę i wyminęła Xaviera. Podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej mały koszyczek, w którym znajdowały się leki. Poszukała odpowiedniego pudełka, wyciągnęła z niego pastylkę i połknęła. 

- Wszystko gra? - zapytał chłopak, widząc jej działania.

- Zwykły ból głowy - odparła i nalała sobie wody do szklanki, następnie ją upijając. - A ty, czemu nie śpisz o tej porze?

- Nie wiem, obudziłem się i po prostu nie mogłem zasnąć - odpowiedział.

- Och, okej.

Brunetka odsunęła krzesło i usiadła przy stole. 

- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał Xavier i poszedł w jej ślady.

- A co byś chciał wiedzieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- No nie wiem, skąd pochodzisz, coś o twojej rodzinie?

- Zoe ci nie opowiedziała? - zaśmiała się dziewczyna.

- Nie, gdy w grę wchodzą jej przyjaciele to nie jest skora do opowieści - oznajmił.

- No dobrze. Więc, nie wychodzi mi za bardzo mówienie o sobie. 

- No to będę zadawał pytania pomocnicze - odparł.

- Okej - wybuchnęła śmiechem. - Więc pochodzę z Luizjany, z Nowego Orleanu. 

- Byłem tam raz. 

- I jak?

- Bardzo ładnie.

Uśmiechnęła się do niego i kontynuowała.


*


- Wiem, że to może się wydawać okropne, ale ja się po prostu martwię.

- Rozumiem.

- Ona może się wydawać nie wiadomo, jak wyluzowana i wesoła, ale tak naprawdę jest cholernie wrażliwa.

- Nie powiedziałabym.

- No widzisz. Taką przyjęła rolę. Może się wydawać, że nic jej nie rusza, że jest sarkastyczna jak mało kto i że żyje chwilą, ale tak nie jest. Jestem starszym bratem tej wariatki i znam ją, jak własną kieszeń.

ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz