Minęły dwa tygodnie. Całe dwa tygodnie, podczas których Clarissa snuła się między mieszkaniem, a pracą, bez większego wkładu emocjonalnego. Zachowywała się, jakby ktoś wyprał ją z uczuć. Swoją pracę, która dawała jej tyle radości, wykonywała teraz monotonnie i przymusowo. Jedyne, na co miała ochotę, to położyć się w łóżku i przeleżeć tam całe dnie. Finn Wolfhard swoimi słowami wprowadził do jej życia jeszcze większy chaos, niż ten który już od dawna tam panował. Wyjaśniła i rozwiązała jeden problem, za to Finn przyprawił ją o kolejny. Nie miała pojęcia, co myśleć i co robić.
Chyba zrozumieli się bez słów i zgodnie postanowili się do siebie nie odzywać. Nie chcieli tego, ale czuli, że to może być najlepsze wyjście. Rzucali sobie smutne i niepewne spojrzenia, aby już po chwili odwrócić wzrok. I tak codziennie. Od tamtego spotkania, nie wymienili nawet głupiego przywitania. Tylko dlatego, że się bali. Uważali, że to głupie i żadne z nich nie chciało wypowiedzieć chociażby "cześć", jako pierwsze.
Leżała na kanapie, oglądając jakiś denny film. Z Xavierem. Ciężko było się jej przyznać przed samą sobą, że coś jej tu bardzo nie pasowało. A raczej ktoś. W głębi naprawdę wolałaby widzieć obok siebie inną osobę. Chciała opierać się głową o ramię innego chłopaka.
Ale był tam Xavier. Zadowolony z siebie. Śmiejący się z niezwykle nieśmiesznych żartów, padających z ekranu. Obejmujący ramieniem Clarissę.
- Czemu jesteś taka zamyślona? - zapytał Xavier, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Słucham? - Clarissa spojrzała na niego zdezorientowana.
W końcu Xavier, bardzo niechętnie ze względu na, w jego mniemaniu ciekawe, wydarzenia na ekranie, spojrzał na Clarissę.
- Pytałem, czemu jesteś taka zamyślona?
- Ach, po prostu myślałam o jutrzejszym dniu. Staram się go rozplanować.
- Jasne... chociaż mam wrażenie, że już od dawna taka jesteś... - Przygryzł wargę.
- Taka, to znaczy jaka? - Udawała, że nie wie, co mu chodzi.
- Taka nieobecna, wiecznie odpływasz gdzieś myślami...takie mam przynajmniej wrażenie.
- Wydaje ci się - skłamała.
- Skoro tak uważasz... - Westchnął.
To był koniec rozmowy, przynajmniej taką nadzieję miała Clarissa. Jej relacja z Xavierem była dziwna. Ona sama starała się zachowywać tak, jak wcześniej. Jak przed pocałunkiem, jak wtedy gdy ich relacja była jeszcze zdrowa. Natomiast Xavier i jego zachowanie nie wskazywały na nic jasnego i klarownego. Czasem traktował ją, jak kiedyś, jak dawniej, czasem natomiast jego stosunek był zgoła inny, jak stosunek do ukochanej. Clarissa czuła się dziwnie, nie padły między nimi żadne oficjalne deklaracje, ale wiedziała, że to wszystko jest toksyczne. Nie umiała się zdobyć na szczerą rozmowę. Zdobyła się na taką z Finnem Wolfhardem i wszystko stało się jeszcze gorsze. Wolała nie mieszać, a tylko spokojnie czekać na rozwój wypadków. Nie miała pojęcia, jak szybko on nadejdzie.
- Clarissa? - Xavier nie dawał za wygraną. Ostatnio ciężko im się rozmawiało i dziewczyna naprawdę rzadko miała na to ochotę.
- Tak?
- W zasadzie, to muszę cię o coś zapytać. - Tym razem już na nią patrzył.
Clarissa uniosła brew. Nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. W zasadzie mogła wszystkiego. Przekonała się o tym na tamtej feralnej kolacji.
- Więc pytaj - rzuciła, gdy Xavier nie zabierał głosu przez bardzo długi czas.
- To trwa już tak długo...
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...