Poniedziałek, czyli drugi dzień pracy Clarissy zapowiadał się obiecująco. Nie mogła się doczekać nowych wyzwań. Nie mogła się też doczekać spotkania z Zoe i Diego, których naprawdę polubiła.
Kiedy dotarła na plan roiło się tam już od ludzi z ekipy. Szybko skierowała się w stronę stanowisk charakteryzatorów. Stała tam Victoria, która od razu do niej podeszła.
- Cześć Clarissa! - przywitała się blondynka z uśmiechem.
- Hej - Clarissie nie widziało się rozmawianie z koleżanką, jednak postanowiła sobie, że musi jej podziękować. - Nie miałam jeszcze oka...
- Racja! Nie miałyśmy okazji pogadać! Zoe jest bardzo...bardzo lubi być w centrum uwagi... Wiesz znamy się już i chciałam ci wszystko powyjaśniać, ale ona się wcięła. Mam nadzieję, że wytłumaczyła ci dokładnie co i jak? Jest trochę zakręcona...
- Tak, wszystko wiem, naprawdę! Ja...
- To świetnie! W takim razie koniecznie opowiedz mi co tam u ciebie! Tyle czasu się nie widziałyśmy, a w piątek nic sobie nie pogadałyśmy - znowu jej przerwała.
- Wiesz Victoria, w zasadzie to chciałam ci podziękować. Nie miałam kiedy, a to bardzo miłe, że mnie poleciłaś - Clarissa wreszcie mogła powiedzieć to co od początku chciała.
- Żaden problem! Kiedy tylko pan McLovin zapytał nas, czy nie znamy kogoś dobrego, od razu pomyślałam o tobie. Przypomniało mi się jaka byłaś świetna wtedy w Baton Rouge, jak Serven cię chwaliła.
Clarissa uśmiechnęła się. Nie lubiła Victorii, ale te słowa były naprawdę miłe.
- Dzięki jeszcze raz. Taka praca to naprawdę dla mnie szansa.
- Nie ma za co! Opowiadaj co u ciebie!
- Wiesz, napiłabym się kawy. Przynieść ci też? Pogadamy potem, okej? - zapytała Clarissa chcąc się ulotnić.
- Jeśli możesz - uśmiechnęła się Dawson siadając. - Automat jest...
- Dzień dobry! - przywitała się wysoka blondynka. - Oto wasze listy na dziś.
Dziewczyna podała im kartki.
- Dzięki Eva - powiedziała Victoria odbierając ich listy i podając Clarissie jej kartę.
Eva uśmiechnęła się i odeszła wyciągając z teczki inne kartki i rozdając napotkanym członkom ekipy.
- Możesz dać mi listy Zoe i Diego. Przekażę im. Zaraz powinni być - zaproponowała Clarissa.
Victoria dała jej kartki kolegów i zaczęła przeglądać swoją.
- To skoczę po tę kawę - mruknęła Clarissa.
- Tam - wskazała Dawson nie odrywając oczu od listy.
Brunetka zaczęła iść we wskazanym kierunku czytając nazwiska na liście. Nie znała nikogo poza Schnappem, którego malowała już w piątek.
Dziewczyna podeszła do automatu odkładając kartki na stolik obok. Wzięła kartonowy kubek i postawiła go na miejscu. Nacisnęła guzik czekając na napój, po chwili jednak zauważyła, że nic się nie dzieje.
- Cholera, no... - jęknęła po kilku nieudolnych próbach.
- Pomóc? - usłyszała za sobą.
Odwróciła się szybko i zamarła. Finn Wolfhard stał i patrzył na nią z uśmiechem. Niósł brwi spod okularów przeciwsłonecznych czekając na odpowiedź. Nie uzyskał jej jednak, więc ponowił pytanie:
CZYTASZ
ɪ ᴡɪsʜ ғᴏʀɢᴇᴛ ᴛʜɪs ᴇᴠᴇʀ ʜᴀᴘᴘᴇɴᴇᴅ || ғ.ᴡᴏʟғʜᴀʀᴅ
Fanfiction'Może w rzeczywistości, nie chciał przyznać się przed samym sobą do tych cholernych motylków w brzuchu, które pojawiały się ilekroć rozmawiał z Clarissą? Może nie chciał się przyznawać do ciepła, które towarzyszyło widokowi jej promiennego uśmiechu...