XLII. Tragedia w domu Corbetów

1.1K 200 175
                                    

Gdy tylko Camille zadomowiła się już w posiadłości de Lacroixa w Bordeaux, postanowiła natychmiast odwiedzić niewidzianą od dawna siostrę. Bardzo obawiała się o jej stan zdrowia. Danielle miała w przeciągu najbliższych kilku tygodni zostać matką. Wspominając, jak ciężko madame Corbet przeżyła pierwszy poród, Camille pełna była złych przeczuć. 

Dwa dni po powrocie z Włoch de Lacroixowie zjawili się u Corbetów. Paul przywitał ich jedynie pełnym pogardy spojrzeniem. Jego ojciec na szczęście zachowywał się lepiej. Zaczął mówić z de Lacroixem na temat podróży, Camille zaś polecił jak najszybciej udać się do siostry. 

Ogromnie ją to ucieszyło. Im bardziej zbliżała się do pokoju siostry, tym jej obawy rosły. Obawiała się tego, co zastanie w jej sypialni. Danielle nie miała przecież żadnego wsparcia ani od męża, ani od teścia, a w błogosławionym stanie towarzyszyły jej bolesne dolegliwości. Camille w jednej chwili zapomniała o swoich sporach z Pierre'em. On przynajmniej ją szanował i gdyby już miała być przy nadziei, na pewno starałby się jej pomóc. 

Westchnęła ciężko, widząc bladą twarzyczkę Danielle, która ginęła wśród białej pościeli. Jedynie jej ciemne włosy odznaczały się od pierzyny. Gdyby nie one, zapewne trudno byłoby ją dostrzec.

— Cami, kochanie! — Uśmiechnęła się blado, kiedy ujrzała wchodzącą do jej pokoju siostrę.

Camille dopadła do łóżka i usiadła na stojącym obok niego fotelu. Nie widziała siostry, odkąd w zeszłym roku wyjechała wraz z ojcem po Wielkanocy. Przez ten czas w jej życiu tyle się wydarzyło, że była teraz zupełnie inną osobą niż wtedy, gdy żegnała się z Danielle przed powrotem do domu.

— Jak się czujesz? — Danielle spojrzała na nią z troską. 

— To ja powinnam o to zapytać — odparła młodsza z sióstr. — W końcu to nie ja spodziewam się dziecka.

— Wiesz, co mam na myśli. 

Madame de Lacroix wiedziała, lękała się jednak mówić z siostrą o stracie narzeczonego, nie wspominając już o tłumaczeniu jej motywów, które kierowały nią, gdy zdecydowała się poślubić Pierre'a. Obawiała się, że mówiąc o Jeanie, wpadnie w histerię nie do opanowania i będzie musiała zostać wyniesiona z sypialni siostry niczym wariatka, która postradała rozum.

— Dlaczego tak szybko po śmierci Jeana wyszłaś za de Lacroixa? Czyżby ojciec maczał w tym palce? — Danielle usilnie drążyła temat. 

— Tak — westchnęła ciężko Camille. — Tak bardzo nalegał na to małżeństwo... A ja pragnęłam się od niego uwolnić. Nawet nie wiesz, jaki okrutny był wobec mnie po śmierci Jeana. Wolę już małżeństwo z de Lacroixem, który jest bogaty i dba o mnie, niż życie z ojcem.

— Wiem... Nawet nie wyobrażasz sobie, jak smutno mi było, kiedy napisałaś mi o jego śmierci. Kiedyś nie miałam o nim dobrego zdania, ale po tamtym Bożym Narodzeniu... To był dobry człowiek. Naprawdę dobry...

W oczach jej siostry zaszkliły się łzy. Danielle, nawykła do kłamstw i oszustw, tym razem mówiła naprawdę szczerze. Nie umiała nic zarzucić de Beaufortowi, może poza zbytnią jej zdaniem cnotliwością, chociaż gdy pomyślała o tym z innego punktu widzenia, uznała, że tak było lepiej dla jej siostry. W przeciwnym razie Camille mogłaby skończyć jak ona, a to miałoby przykre konsekwencje zarówno dla niej, jak i dla Jeana. 

— A Pierre? Jaki ma stosunek do tego, że ożenił się z kobietą, która jest w żałobie po innym? Czy... Nie nalega na...? 

— Cóż... Nie... — Spłonęła rumieńcem. 

Danielle zdumiała się. Nie potrafiła pojąć, jakim sposobem mężczyzna mógłby chcieć się wyrzec tego, co przynajmniej w teorii mu się należało. Może jednak Pierre wolał poczekać, aż między nim a Camille nawiąże się więź? Całkiem by jej to pasowało do temperamentu wrażliwego poety. 

De La Roche'owieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz