XXVIII. Claudine

1.3K 230 262
                                    

Camille zerkała niespokojnie na drzwi do sypialni siostry. Z wewnątrz od sześciu godzin dobiegały mrożące krew w żyłach krzyki. Zmartwiony François siedział obok córki. Nerwowo stukał palcami o swoje kolano. Ławeczka w korytarzu ugięła się pod kolejnym ciężarem, gdy usiadł na niej Auguste. Brakowało tylko przyszłego ojca, ten jednak, obojętny na to, że jego małżonka właśnie daje życie jego dziecku, raczył się winem w bawialni. Przekazał swemu rodzicielowi, by zawołano go, kiedy jego potomek będzie już na świecie. De La Roche nie mógł ukryć zgorszenia jego postępowaniem.

— Dlaczego pański syn nie czeka tutaj wraz z nami? Jako przyszły ojciec powinien być tym, który najbardziej histeryzuje.

Monsieur, chciałbym zauważyć, że każdy przeżywa to na swój sposób — odrzekł oschle Auguste.

— Ale on tego zupełnie nie przeżywa — mruknął. — Siedzi tylko w bawialni i się upija! Powinien dbać o moją córkę, a tymczasem odkąd tu przyjechałem, ani razu nie widziałem, by w jakikolwiek sposób okazywał jej przywiązanie!

— Mało pan jeszcze widział. Paul to dobrze wychowany młodzieniec i nie afiszuje się ze swoimi uczuciami publicznie. 

— Ale jest we własnym domu, chyba mógłby ją...

— Papo, monsieur Corbet, proszę się nie kłócić. To nie czas ani miejsce — przerwała im siedząca pomiędzy spierającymi się mężczyznami Camille. — Paul nie przyszedł. Na tym zakończmy dyskusję. Może najzwyczajniej obawia się ujrzeć własne dziecko.

— Cami, cóż to za brednie pleciesz. To zupełnie pozbawione logiki. Na co ci tyle tych ksiąg, skoro nie potrafisz wyciągnąć z nich właściwej wiedzy? — warknął hrabia, poirytowany faktem, że córka poparła jego wroga.

Dłonie dziewczyny zadrżały z gniewu. Podjęła tylko próbę zatuszowania nieprzyjemnej sytuacji, a w zamian ojciec poniżył ją przy Corbecie. Gorąco pragnęła odpowiedzieć tak, by hrabia zapamiętał jej ripostę do końca życia, w tym jednak momencie drzwi pokoju otworzyły się i stanęła w nich zmęczona akuszerka. Jej twarz, rozjaśniona szerokim uśmiechem, zdawała się mówić, że poród zakończył się szczęśliwie.

— Można wejść, tylko pojedynczo. Może najpierw niech mąż zobaczy dziecko.

— Jej męża tu nie ma — oświadczył brutalnie de La Roche.

— Chcę Cami! Proszę, niech Cami tu przyjdzie! — Dobiegł ich z wewnątrz słaby głos kobiety.

Dziewczyna, niewiele myśląc, zerwała się z sofy. Ojciec chciał ją powstrzymać, nie zdążył jednak złapać jej za rękę. Camille już była przy drzwiach.

Sypialnia Danielle, urządzona w barwach różu i złota, przedstawiała teraz nieciekawy widok. Wszędzie pełno było zakrwawionych płócien, które sprawiały, że Camille chciało się mdleć. Na środku stała balia z brudną wodą. Dookoła krzątała się akuszerka, sprzątając niepotrzebne rzeczy. W łóżku leżała blada, wymizerowana Danielle, trzymająca w rękach małe zawiniątko. Twarzyczkę miała całą czerwoną, a usta zagryzione do krwi, lecz poza tym zdawała się naprawdę szczęśliwa. 

— Cami! — wykrzyknęła radośnie na widok siostry.

Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła na stojącym obok fotelu. Przyjrzała się kobiecie z bliska. Nie wyglądała zbyt dobrze, jednak jej zmęczone oblicze rozjaśniał uśmiech pełen szczęścia i słodyczy. Trzymane przez nią w objęciach dziecko radośnie kwiliło.

— Spójrz, Cami, czyż nie jest urocza? — zapytała dumna matka, delikatnie obracając zawiniątko tak, by siostra mogła ujrzeć je w pełnej krasie.

De La Roche'owieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz