Garść różności

835 113 68
                                    

Moi Najdrożsi Czytelnicy!

Chociaż jestem tutaj z tą opowieścią od października, to właśnie dzisiaj, 20 kwietnia, mija rok, odkąd zaczęłam pisanie historii de La Roche'ów.

Pamiętam tamten dzień jak by to było wczoraj. Siedziałam w domu, czytając książki, kiedy moi koledzy i koleżanki mierzyli się z egzaminami gimnazjalnymi. No, może nie do końca, bo w dzień testów z przedmiotów ścisłych musiałam przyjść do szkoły i je napisać, ale robiłam na totalnym luzie, kolokwialnie mówiąc. Z reszty byłam zwolniona. Historia ta, jak i wiele innych, była już w mojej głowie od jakiegoś czasu, nigdy jednak nie myślałam o zapisaniu jej. Po prostu sobie żyła gdzieś w mojej wyobraźni, z jakimś zarysem.

Aż w ostatni dzień tych egzaminów uznałam, że wezmę i napiszę to wszystko. Pierwszy rozdział, w nieco zmienionej formie, z licznymi poprawkami, powstawał przez dobry tydzień, ponieważ pisałam go ręcznie i po jakimś czasie zaczęła mnie boleć ręka. Drugim był bal - część "Ojciec i syn" powstała dopiero później. Ostatnio odkopałam szkic szampańskiej zabawy u Renardów i przeżyłam ogromny szok, gdyż w tej pierwszej wersji Jean miał być człowiekiem na kształt... Jamesa Ashwortha. Nie mam pojęcia, co się ze mną stało, że później zrobił się z niego taki melancholik. Chyba wymyślanie mu wojennych przeżyć tak na mnie podziałało. W końcu żołnierz miałby choć odrobinę szacunku do innych, trochę pokory wobec życia i śmierci, a takowych lord Ashworth nie posiada.

Początkowo fabuła miała potoczyć się zupełnie inaczej. Jean miał w końcu uzyskać pozwolenie hrabiego na małżeństwo, później jednak sama Camille zerwałaby zaręczyny po zobaczeniu Jeana w dwuznacznej sytuacji z jakąś damą. Oczywiście sama by to wszystko nakręciła, bo Jean byłby niewinny. François ożeniłby się z Blanche, a Armand dopiąłby swego i uwiódł Camille. Skutki byłyby takie same jak po romansie z Jamesem. W końcu zostałaby kurtyzaną. Jean tymczasem miał walczyć, Madeleine miała mu znaleźć narzeczoną, którą porzuciłby przed ołtarzem. Pod Lipskiem miał zginąć Franio, a on sam straciłby nogę pod Waterloo. I tak, niechciany przez nikogo, błąkałby się po ulicach Paryża aż znalazłby swoją Camille. Z dzieckiem Armanda. Wybaczyliby sobie i tak dalej. Widzicie więc, jak bardzo to się zmieniło.

Do sierpnia pisałam dla siebie. Mizernie mi szło, bo miałam ledwo 100 stron A5. Dopiero kiedy zaczęłam w sierpniu publikację na SamychQuizach, ruszyłam z kopyta. Na moim profilu dalej wisi okrojona, pełna dziur fabularnych wersja. Tutaj przeniosłam się w październiku i zaczęłam poprawiać to, co pisałam tam.

I przyznam szczerze, że nie myślałam, że ta opowieść osiągnie jakikolwiek sukces i ktoś to będzie czytał w epoce bad boyów i Mary Sue. W końcu Camille jest postacią raczej negatywną, z tego co widzę po Waszych komentarzach, a na pewno nie idealną, Jean zaś to porządny, wrażliwy człowiek, który w życiu nikogo nie uwiódł.

Bardzo ogromnie Wam dziękuję za całe wsparcie, jakie mi okazujecie. Za wszystkie gwiazdki, komentarze, za życzenia wydania, grafiki i fanarty, które robicie. --Sonne-- dziękuję za ślicznego fanfika, który dla mnie napisała (zapraszam Wam serdecznie, kto jeszcze nie czytał), bo chociaż nienawidzę tego shipu, o którym opowiada, jest naprawdę cudny.

Ale. No właśnie. Mówiłam Wam już, że czytam Tołstoja w celach dydaktycznych, by napisać odpowiednio sceny w Rosji. Czegoś zawsze mi w DLR brakowało i już wiem czego. Nie będę Wam mówić, co i jak, bo bym się nie wysłowiła przez cały dzień, ale planuję pewną korektę, zwłaszcza lamentów Jeana. Nic istotnego dla fabuły, po prostu chcę trochę zmienić pewne rzeczy, dodać więcej opisów itp.

Pięknie dziękuję Wam za ten rok. Mam nadzieję, że kolejny będzie jeszcze lepszy i dzięki Waszemu wsparciu skończę w końcu ten pierwszy tom i napiszę chociaż część kolejnego. Życzę Wam wspaniałych, rodzinnych, pełnych ciepła Świąt Wielkanocnych, moi mili.

Kolejny rozdział się pisze, ale teraz publikacje będą rzadsze. Trzeba skończyć czytać Tołstoja i napisać Rosję, a to chwilę zajmie. Mam nadzieję, że zaczekacie. Do zobaczenia!

De La Roche'owieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz