CIV. Szczęście w nieszczęściu

965 184 262
                                    

Ostatnie dwa miesiące przed rozwiązaniem były dla Camille prawdziwą męczarnią. Mimo to codziennie przychodziła do banku, by sprawdzić, jak miewają się interesy jej męża. Edmond, sekretarz Jeana, wciąż powtarzał jej, by się oszczędzała, gdyż „pan hrabia na pewno nie chciałby, by pani tyle pracowała, zwłaszcza w takim stanie", ona jednak uparła się, że w ten sposób może chociaż częściowo odpokutuje swe winy. Młodzieniec nie mógł patrzeć na kobietę, ledwo trzymającą się na nogach, wciąż porządkującą dokumenty, podpisującą je w zastępstwie męża i sprawdzającą, czy nikt czasem nie ukradł pieniędzy z kasy. Raz, kiedy była bliska omdlenia, osobiście towarzyszył jej w podróży do domu i przykazał Antoinette, by nie pozwalała Camille wychodzić do banku. Siostra udzieliła madame de Beaufort ostrej reprymendy, którą ta wzięła sobie do serca. Od tamtej chwili Edmond przychodził po pracy do młodej kobiety, by zdać jej sprawozdanie z całego dnia pracy.

Rozwiązanie, o dziwo, nie wzbudzało w niej lęku. W ogóle nie zastanawiała się nad tym, kiedy nadejdzie. Żyła z dnia na dzień, zajmując się głównie lekturą i rozmowami z siostrą.

Louis czuł się nieco samotny. Poza lekcjami ze swym nauczycielem rzadko przebywał w towarzystwie innych. Lubił rozmowy z Antoinette, jednak że ta była wiecznie zaaferowana swoimi dziećmi, wolał jej nie przeszkadzać. Z Camille rzadko spędzał czas. Nie była dla niego zła, przeciwnie, wciąż pytała, czy ma wszystko, czego mu potrzeba, lecz Louis nie umiał znaleźć z nią wspólnych tematów. Wciąż tylko pomstowała na Bonapartego, którego chłopiec uwielbiał, a kiedy tylko pisnął słówko na temat geniuszu strategicznego cesarza, posyłała mu wrogie spojrzenie. Wolał sobie tego oszczędzić.

Camille wciąż wysyłała listy do Jeana, on jednak uparcie jej nie odpisywał. Bolało ją to. Wiedziała, jak bardzo go zraniła, oddałaby jednak wszystko za jedną epistołę pełną wyzwisk, przekleństw i pomstowania na jej głupotę, bezmyślność i okrucieństwo. Dobijało ją jego milczenie. Antoinette wciąż dostawała listy od Franciszka, które dawała przeczytać siostrze, mającej nadzieję, że może najlepszy przyjaciel Jeana napisał coś o jej mężu, Potocki jednak milczał na jego temat jak grób, jakby byli w zmowie.

Antoinette, pełna obaw co do rozwiązania, wzywała lekarza co tydzień. Któregoś razu ten uznał, że Camille zostanie matką w przeciągu dziesięciu dni i należy sprowadzić do domu akuszerkę, która mogłaby czuwać nad kobietą. Polecił siostrom pewną doświadczoną w swym zawodzie damę, którą obiecał poprosić o opiekę nad hrabiną de Beaufort. I tak madame Desalles przybyła do nich po dwóch dniach i rozlokowała się w jednej z sypialni przeznaczonych dla gości.

Kiedy wieczorem Camille kładła się do snu, nic nie wskazywało na to, że nadejdzie dla niej rozwiązanie. Była spokojna, nic nie sprawiało jej bólu. Aż w środku nocy doznała silnego skurczu. Wiedziała już, czego jest zapowiedzią. Jej koszula nocna i prześcieradło zrobiły się mokre. Jej ciało spięło się z lęku. Nie była przygotowana na to, że poród zacznie się w nocy. W głowie miała tyle obaw i pytań, a żadnych odpowiedzi... Skurcze stawały się coraz silniejsze, sprawiając, że zwijała się z bólu i klęła cicho. 

— Antoinette! Antoinette! — krzyczała na całe gardło, mając nadzieję, że siostra ją usłyszy.

Bała się wstać z łóżka i iść do sypialni Potockiej. Na szczęście ta usłyszała jej wołania. Zerwała się z posłania i pobiegła do pokoju siostry. Gdy zobaczyła bladą twarz wijącej się z bólu Camille, natychmiast zrozumiała, co się dzieje. Z mięśniami napiętymi od nerwów podążyła do sypialni akuszerki. Ta potrzebowała kilku chwil, by przygotować się do pełnienia swej roli. Antoinette przyglądała się jej ze zniecierpliwieniem. Gdy w końcu wyszły, odetchnęła z ulgą. Camille powinna być już bezpieczna, a przynajmniej tak się jej zdawało.

De La Roche'owieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz