LXII. Listy z frontu

736 130 132
                                    

List Franciszka Potockiego do żony

19 IV 1809

Tosieńko, kochanie moje!

Wprost nie posiadam się z radości, że wygraliśmy! Czy Ty to rozumiesz? No, może nie do końca wygraliśmy, ale wygoniliśmy tych paskudnych Rakusów z Warszawy, a to najważniejsze, nie będą nam plugawili naszej pięknej stolicy!

Oj, mówię Ci, Tosieńko, gdybyś tylko widziała swojego Frania na polu bitwy, rzucającego się z szablą w dłoni na te potwory, które rozgrabiły mi ojczyznę! Sławek i Bolek nie chcieli tego mi przyznać, ale Józef powiedział, że wyglądałem wprost majestatycznie!

A jak u Ciebie? Dobrze Ci w Warszawie? Czy te dranie niczego Ci nie zrobiły, kiedy tam weszły? Wujek się Tobą zajął? Ciocia Cię karmi? Z tego wszystkiego nie wiem nawet, czy jesteś w stanie sama sobie coś przyrządzić i czy w ogóle masz co jeść, moja biedna!

Oj, moje kochanie, bicie wrogów Polski sprawia mi tak wielką przyjemność, ale tak ogromnie mi Ciebie brakuje!

Całuję gorąco

Twój Franio

*

List Antoinette Potockiej do męża

30 IV 1809

Kochany!

Ten widok doprawdy musiał być cudowny, wierzę Ci. Może kiedyś dane mi będzie ujrzeć Cię w bitewnym szale? Chociaż może lepiej nie, bo zapewne wtedy musiałabym się znaleźć w samym ogniu walk, a tego nie pragnę.

Nie martw się o mnie. Mieszkam wciąż z wujkiem i ciocią, co jakiś czas tylko ja i ciocia nocujemy w Twoim mieszkaniu, bym się do niego przyzwyczaiła. Ciocia uczy mnie, jak radzić sobie z prowadzeniem domu, niedługo więc będę już wszystko wiedziała, może zanim jeszcze wrócisz, kochanie!

Ja też bardzo za Tobą tęsknię, nawet nie potrafię wyrazić tego słowami. Mam nadzieję, że ta przeklęta wojna niedługo się skończy, a ja już będę mogła być z Tobą zawsze, mój kochany. 

Antoinette

*

List Jeana de Beauforta do żony

25 IV 1809

Droga Cécile!

Uważam na siebie, jak prosiłaś. Przez dwanaście lat nabyłem już tyle doświadczenia, że nie dam się zabić w pierwszej bitwie. Zresztą zdaje mi się, że największe starcie już za nami. Jeśli jeszcze kiedyś usłyszę Eckmühl albo Ratyzbona, przysięgam, że nie wytrzymam. To było piekielnie ciężkie. Ciągle zdawało nam się, że pokonaliśmy wszystkich Austriaków, a ich było coraz więcej...

Nie wiem, co takiego wspaniałego zrobiłem, poza zabiciem kilku oficerów austriackich, co raczej napawa mnie wstrętem do samego siebie niż dumą, ale awansowali mnie na szefa batalionu. Mam teraz pod sobą cały oddział młodych, naiwnych chłopców, którzy wierzą, że po tej kampanii wszyscy wrócą do domu z workami pełnymi pieniędzy i orderami na piersiach. Przeraża mnie, kiedy myślę, ilu z nich gorzko się rozczaruje i skończy w ziemi...

Przez tę przeklętą wojnę w Hiszpanii nie mamy doświadczonego rekruta. Dookoła mnie są sami młodzi chłopcy, którzy choć ciałem nieraz już rośli, w głowach mają siano. Myślą, że tylko bawimy się w wojnę drewnianymi szabelkami. Dopiero zaczynają sobie uświadamiać, że to nie dziecięca igraszka, a walka o przetrwanie.

De La Roche'owieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz