Wakacyjna miłość

Rozdział 41

---Hope---

Niestety dzisiejsza noc nie była dla mnie zbyt dobra, a to dlatego, że nie umiałam zasnąć i budziłam się co jakieś 20 minut. Aż wreszcie się zdenerwowałam i stwierdziłam, że nie będę dalej próbować zasnąć. Wyszłam z pokoju starając się nie hałasować, aby nie obudzić Willa. Ze względu na to, że było już jakoś przed 5 to postanowiłam zrobić sobie mały spacerek, przewietrzyć głowę i liczyć że dzisiejszy dzień będzie lepszy niż kilka ostatnich. Jedyne co wzięłam to butelkę wody, ponieważ po drodze na pewno zachce mi się pić. Jak się okazało w okolicy naszego domku nie było nic co można by oglądać, dlatego też postanowiłam wyjść trochę dalej. Szłam sobie spokojnie ścieżką, która zapewne jest dosyć popularna i dużo osób nią chodzi. W pewnym momencie usłyszałam za sobą jak coś szeleści, miałam wrażenie że coś za mną chodzi, dlatego zaczęłam uciekać nie myśląc wcale o tym, że jeśli to jest zwierze to prawdopodobnie będę jego posiłkiem. Nie wiem ile biegłam, ale w końcu zorientowałam się, że nic mnie już nie goni, zatrzymałam się aby uspokoić swój oddech. Kiedy mogłam już normalnie oddychać, postanowiłam rozejrzeć się za poszukiwaniem tej ścieżki, na moje nieszczęście nigdzie jej nie było. Kiedy przeszła mi już chwila w której panikowałam, zaczęłam się zastanawiać co powinnam zrobić. Postanowiłam, że jeśli przez jakiś czas będę chodzi dookoła miejsca w którym teraz jestem to nic nie powinno się stać. Jest duże prawdopodobieństwo tego, że moi przyjaciele mnie znajdą, zapewne zaczną mnie szukać za jakieś 2 godziny, a to oznacza że za maksymalnie 4 powinnam być w naszym domku. Ta myśl mnie uspokoiła i postanowiłam jednak poczekać pod tym drzewem do którego dobiegłam. Nawet nie wiecie jak w tym momencie żałowałam, że nie wzięłam swojego telefonu, ale on pewnie i tak by mi nie pomógł, natomiast fakt że wzięłam ze sobą butelkę wody był dla mnie najlepszą rzeczą jaką mogłam usłyszeć w tym momencie, coś czuję, że szykuje się ciężki dzień.