♠️ Chapter 7

1.5K 95 1
                                    

Camila's POV

Czuję dreszcze, kiedy mijam Shawn'a na korytarzu. Lauren musiała iść coś załatwić do sekretariatu, więc mam nadzieję, że chłopak nie będzie próbował po raz kolejny się do mnie dobierać. Zwłaszcza, że nie ma przy mnie zielonookiej. Zdecydowanie czuję się przy niej pewniej i bezpieczniej. Wiem, że zawsze mnie obroni, jeśli będzie taka potrzeba.

Dziewczyna nie wiedziała, ile jej zejdzie, więc ruszyłam powoli w stronę sali, w której mam najbliższą lekcję. Nie podobało mi się to, że Mendes tak uważnie mi się przygląda, ale póki, co nie mogłam z tym nic zrobić.

Rozszerzam oczy, kiedy zauważam swoją matkę na korytarzu. Od razu odwracam się do tyłu, nie chcąc, żeby mnie zobaczyła, ale jak zawsze na kogoś wpadam. Tylko jedna osoba w całej szkole ma takie perfumy. Lauren Jauregui.

- W porządku? - pyta zaniepokojona, podtrzymując mnie za łokieć. Nasze spojrzenia się krzyżują, na co niemal się rozpływam.

- Nie, moja matka tam jest - tłumaczę nerwowo. Szatynka marszczy brwi, spoglądając na mnie.

- Wagary? - proponuje, na co jej przytakuję. Lauren ciągnie mnie za łokieć i chwilę później wychodzimy przez tylne wyjście. Na szczęście nikt nas nie zauważa, więc szybko odjeżdżamy z parkingu.

- Co jeśli mnie znajdzie? - spoglądam na dziewczynę, przygryzając lekko wargę.

- Jak, Camz? - uśmiecha się delikatnie, kierując się w stronę domu. - Nikt nie zna mojego adresu. Nawet w sekretariacie mają tylko miejsce mojego zameldowania, czyli Miami. Tam raczej nie poleci - chichocze cicho, patrząc na mnie. Wzruszam lekko ramionami, nieco uspokojona jej słowami, ale w dalszym ciągu mam pewne obawy. - Wyluzuj, Camzi. Nic się nie stanie.

Resztę drogi pokonujemy w ciszy, podczas której i tak obserwuję szatynkę. Jest naprawdę ciekawym i interesującym obiektem.

- Pożerasz mnie wzrokiem - śmieje się, na co się rumienię i wysiadam z samochodu. Szatynka idzie w moje ślady i uśmiecha się łobuzersko. Przez chwilę mogę przysiądź, że czuję jej spojrzenie na swoim tyłku.

- Co będziemy robić? - spoglądam na dziewczynę przez ramię, a ta wzrusza ramionami i otwiera mi drzwi.

- Co tylko będziesz chciała - mruczy, uśmiechając się lekko. Obserwuję uważnie, jak ściąga z siebie bluzę, a zarys jej mięśni idealnie rysuje się pod koszulką. - Chociaż może będzie bezpieczniej, jeśli na razie nie będziemy opuszczam mieszkania - chichocze, wieszając bluzę w korytarzu.

- To na pewno - ściągam buty i idę do salonu. Zielonooka dołącza do mnie wkrótce potem, przynosząc z uśmiechem dwie kawy.

- Może wyskoczymy gdzieś na kilka dni? - proponuje, zerkając na mnie. - Moja babcia mieszka niedaleko za miastem.

- W sumie, czemu nie - opieram się wygodnie plecami o kanapę, grzejąc dłonie o kubek. - Moja matka zapewne będzie mnie szukać. Raczej po kilku dniach powinna odpuścić.

- To załatwione - uśmiecha się, upijając kilka łyków kawy. Przyglądam się jej uważnie, chłonąc każdy detal jej twarzy. Jest piękna, naprawdę piękna.

- Camz, znowu to robisz - chichocze cicho, spoglądając na mnie, na co oczywiście spalam buraka. Chwilę później odstawia swój kubek na stół i to samo robi z moim, nieznacznie się przybliżając.

Lauren's POV

- Czasami żałuję, że mam pewne zasady - stwierdzam, uśmiechając się smutno. Cabello patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem, na co łapię jej twarz w swoje dłonie i głaszczę czule kciukami jej policzki. Są tak słodko zarumienione i jeszcze trudniej mi jest się powstrzymać, żeby jej nie pocałować. - Nie chciałabym cię skrzywdzić.

- Skąd pewność, że właśnie to zrobisz? - marszczy brwi, patrząc na mnie uważnie. - Chyba nie do końca rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć. Wyjaśnisz to jakoś?

- Po prostu to dzieje się niezależnie od mojej woli - wzdycham cicho, odwracając wzrok. - Ranię ludzi. Zraniłam tylko osób, że sobie nawet nie wyobrażasz. Chociaż w większości tego nie chciałam, to i tak wszystko szło nie po mojej myśli. Do tego jeszcze całe zamieszanie z Vives... - przymykam powieki, biorąc głęboki oddech.

- Chciałabym wiedzieć, o czym myślisz - mówi, dotykając mojej twarzy. - Chciałabym wyczytać to z twoich oczu, ale mi nie pozwalasz - dodaje szeptem i przekręca mój podbródek tak, aby moje oczy natrafiły na jej.

- Bardzo jesteś tego ciekawa? - śmieję się gorzko. - Jestem jedną wielką zagadką, Camila. Ciężko mnie rozgryźć i przejrzeć. Być może tak musi być.

- Więc może pozwól mi... - przygryza delikatnie wargę, a ja kręcę lekko głową i muskam kciukami jej szczękę.

- Wszystko w swoim czasie, Camz - szepczę, oblizując usta. Patrzę dziewczynie przez chwilę w oczy, a następnie odsuwam się nieznacznie. - Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, wyjeżdżamy wieczorem.

***

Camila wychodzi z mojej sypialni, trzymając w dłoni torbę podróżną. Spoglądam na nią, uśmiechając się lekko i biorę jej bagaż.

- Zrobiłam nam trochę jedzenia na drogę - mruczę, a brunetka uśmiecha się szeroko i bierze ode mnie koszyk. - Gotowa?

- Tak - mówi radośnie i idzie wesoło do samochodu. Kręcę głową z rozbawieniem i ruszam za nią, śmiejąc się cicho.

- Gdyby wiedziała, że będziesz taka radosna to od razu bym ci to zaproponowała - chichoczę, pakując nasze torby do bagażnika, a następnie zajmuję miejsce kierowcy.

- Cieszę się, że mogę się wreszcie uwolnić od tego całego zgiełku miasta i moich rodziców oraz Shawn'a - wzrusza lekko ramionami z uśmiechem. - I bardzo chętnie poznam twoją babcię. Musi być dla ciebie wyjątkowa, skoro chcesz jechać właśnie do niej.

- Nie tylko ty chcesz przed kimś uciec - mruczę, uśmiechając się smutno i puszczam jej oczko. Brązowooka marszczy brwi, spoglądając na mnie uważnie, ale nie komentuję tego w żaden sposób. Zdecydowanie potrzebuję odpocząć od tego wszystkiego. Powrót Lucy i Alex, nowa szkoła, zamieszanie ze Shawn'em, pomoc Camili... Chyba to wszystko trochę mnie przerosło i potrzebuję złapać świeżego powietrza. Domek u babci to najlepsze miejsce do wypoczynku. Pamiętam, jak jeździłam tam w dzieciństwie, czasami na długie tygodnie. Zapach sadu i cisza dookoła bardzo mnie uspokajało. Gdyby nie szkoła, to prawdopodobnie zostawałaby na dłużej. Rodzicom chyba jak najbardziej to pasowało, bo mogli się mnie pozbyć z domu.

- O czym tak myślisz? - brunetka trąca mnie ramieniem, uśmiechając się serdecznie.

- Tak ogólnie o wszystkim - wzruszam lekko ramionami. - Trochę o babci, trochę o dzieciństwie. To były dosyć dobre wspomnienia.

- To chyba dobrze - unosi kąciki ust w górę, patrząc na mnie łagodnie. - Cieszę się, że tak jest. Wydajesz się być zrelaksowana myśląc o tym.

- Tak jest - zerkam na nią, uśmiechając się szerzej. - Zresztą, sama się o tym przekonasz.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz