♠️ Chapter 22

1.4K 85 19
                                    

Lauren's POV

Kilka dni później wracamy do naszej małe szarej rzeczywistości. Dobrze mi było oderwać się od tego wszystkiego, od Lucy, Alex, Taylor, rodziców, a także problemów. Zdecydowanie się zrelaksowałam i Camila chyba też, bo wygląda na bardzo szczęśliwą. 

Po treningu, zamiast do domu, wybrałam się do lombardu. Nic nie mówiłam brunetce, bo nie chciałam jej martwić, a wiem, że prawdopodobnie by nalegała, żeby pójść ze mną. Zaciskam palce na pasku torby, kiedy z daleko dostrzegam na ulicy Alex z jakimś chłopakiem. Wydaje mi się, że to jej brat, ale nie jestem pewna. Od razu odwracam głowę i wchodzę pospiesznie do środka. Dzwonek informuje o przybyciu nowego klienta, a wysoka blondynka zjawia się przy ladzie.

- Dzień dobry - witam się miło, a dziewczyna zaszczyca mnie swoim pogodnym uśmiechem. - Chciałabym to dać pod zastaw - mruczę, wyciągając z torby swój zegarek za kilka tysięcy dolarów, który dostałam od ojca dawno temu na urodziny. - Lub jeśli to możliwe, wymienić na pistolet.

- Ma pani pozwolenie na broń? - blondynka zerka na mnie ze zdziwieniem, więc podaję jej karteczkę z zezwoleniem. - Oczywiście, proszę chwilę zaczekać.

***

Camila's POV

- Już jesteś? - wołam, słysząc zamykanie drzwi. Cień Lauren pojawia się na podłodze, ale o dziwo, nie idzie od razu do kuchni, tylko wchodzi do sypialni. Marszczę brwi, wyłączając gaz, żeby nie przypalić  jedzenia i wychylam się nieznacznie.

- Jestem, jestem - pojawia się w polu mojego widzenia z delikatnym uśmiechem. - Zgaduję, że to jedna z moich koszulek? - unosi brew, śmiejąc się cicho.

- Tak - rumienię się mocno, przygryzając wargę. Dziewczyna staje obok mnie, zaglądając do garnków.

- Pięknie wyglądasz i ogólnie pięknie pachnie - stwierdza, zaciągając się zapachem jedzenia. - Nic mi do szczęścia więcej nie potrzeba.

- Nic? - chichoczę, mieszając sos. - Chyba tylko tego, żebym gotowa ci w twoich koszulkach na boso i będąc w ciąży - śmieję się, ale wyczuwam jak szatynka zastyga przy mnie w bezruchu. - Co jest?

- Nic - oznajmia beznamiętnie, patrząc się w jeden punkt. - O której będzie kolacja?

- Za jakieś pół godziny - mruczę, marszcząc brwi i patrząc na nią uważnie. Przytakuje mi jedynie, cofając się do sypialni.

- Okej, idę pod prysznic - mamrocze chłodno, a chwilę później znika za drzwiami łazienki. Kompletnie nie rozumiem jej szybkiej zmiany nastroju, ani tego, co mogłoby go spowodować. Nie chce mieć dzieci nawet w przyszłości? To ją tak rozdrażniło? Przecież tylko żartowałam...

***

Lauren's POV

*tydzień później*

- Wychodzę, Camila - wołam do brunetki, która siedzi na kanapie, pogrążona w jakiejś lekturze. Odrywa się od niej, żeby na mnie zerknąć i uśmiechnąć się słabo. Wzdycham cicho, drapiąc się w kark i opuszczam mieszkanie szybkim krokiem.

W pierwszej kolejności udaję się do najbliższej strzelnicy, w której zamówiłam sobie kilka lekcji. Z daleka dostrzegam burzę blond włosów Natalie, na co wzdycham cicho, próbując ukryć się gdzieś za rokiem, ale niestety dziewczyna mnie zauważa.

- Cześć, Laur - woła, podchodząc do mnie szybkim krokiem. Zagryzam kolczyk, bawiąc się nim lekko i wsuwam dłonie do kieszeni spodni. - Dawno cię nie widziałam, co słychać?

- Układa się - mamroczę jedynie, nie zerkając na nią nawet przez chwilę. - A co u ciebie?

- Jakoś się kręci, miałam ostatnio sporo pracy - wzrusza lekko ramionami z uśmiechem. - Strzelnica? Nie spodziewałabym się ciebie w takim miejscu.

- Cóż, można powiedzieć, że sytuacja mnie do tego zmusiła - pocieram policzek opuszkami palców, spoglądając na Natalie.

- Właśnie widzę - kieruje swój wzrok na moje siniaki, patrząc na mnie ze zmartwieniem. - Kto ci to zrobił?

- Stare dzieje, w pewnym sensie przeszłość do mnie wróciła - wzdycham, przystępując z nogi na nogę. - Nie chcę o tym gadać, już zamknięty rozdział.

- No dobrze - mamrocze zrezygnowana, podchodząc do mnie bliżej, ale cofam się o krok. - Może wyskoczymy na drinka?

- Nie mam teraz zbytnio czasu... - spuszczam wzrok, zaciskając palce na pasku torby. - Mam straszny młyn w szkole, dużo nauki i...

- I Camilę - wyraźnie smutnieje, kiwając lekko głową. - Rozumiem.

- Natalie, czego ty tak właściwie oczekujesz? Ode mnie... - unoszę na nią wzrok, a ta nieznacznie się kuli. - Czasami jesteś po prostu taka sprzeczna, że...

- Chyba coś do ciebie poczułam, Laur - jej oczy zachodzą łzami, na co odsuwam się dalej, unosząc dłonie w geście obronnym. - Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie wiedziałam...

- Nie wiedziałaś? - prycham cicho, ściskając lekko płatki nosa. - Chryste, przecież sama mówiłaś, że jesteś hetero. Sama sobie przeczysz, dziewczyno! - wyrzucam, spoglądając na nią gniewnie. Blondynka wygląda na nieco przybitą, ale nic więcej nie mówię, tylko wchodzę do strzelnicy, zostawiając dziewczynę na ulicy.

***

- Camz? - wołam od progu, odkładając klucze na szafkę. Odpowiada mi jedynie cisza, na co marszczę brwi i wchodzę głębiej do mieszkania. - Camila?! - dalej nic. Może umówiła się z Ally, ale zapomniała mi powiedzieć?

Nigdzie w przedpokoju nie zauważam jej butów ani bluzy, co lekko mnie niepokoi. Odkładam torbę na podłogę i rozglądam się dookoła.

- Camz, jesteś? - wołam ponownie, ale i tym razem odpowiada mi cisza. Wzdycham głęboko, przecierając twarz dłońmi. Telewizor jest wyłączony, podobnie jak radio w kuchni. Czemu odłączyła to od kontaktu? - Camzi!

Wchodzę do sypialni i od razu zauważam niedomkniętą szafkę. Otwieram ją bardziej, odkrywając, że wszystkie rzeczy brunetki zniknęły. Marszczę brwi, nie zauważając również kilku swoich koszulek oraz kosmetyków dziewczyny. Na wszelki wypadek sprawdzam też łazienkę, ale tam również jest pusto.

L: Ally, wybacz za późną porę, ale muszę się dowiedzieć, czy Camila się z tobą kontaktowała lub może jest teraz u Ciebie. Odezwij się do mnie, proszę. Lauren

AllyBrooke: Niestety nie ma jej u mnie. Widziałyśmy się jedynie w szkole. Czy coś się stało, Lauren?

L: Z mojego domu zniknęły wszystkie rzeczy Camz, nie wiem, gdzie ona jest. Myślałam, że ty mi pomożesz, ale skoro jej u Ciebie nie ma...

AllyBrooke: Będę się z nią kontaktować. I obdzwonię wszystkich znajomych.

L: Dziękuję :)

Gdzie mogła pójść, zważając na tak późną porę? Nie sądzę, że pojechała do matki, bo ma z rodzicami konflikt, nie ma jej także u Ally... Chryste, gdzie ona się podziewa? Widziała mnie z Natalie? A może dowiedziała się o tej broni?

Wybieram numer do swojej wybawicielki, która na szczęście odbiera po kilku sygnałach.

- Cześć, babciu - szepczę cicho, opanowując drżenie głosu. - Nie ma u ciebie Camili? - w słuchawce rozlega się długa chwila ciszy, na co przygryzam nerwowo wargę. - Powiedz mi, babciu. Muszę to wiedzieć.

- Eh, Laur - wzdycha cicho, biorąc głębszy oddech. - Jest, przyjechała trzy godziny temu. Była wyraźnie czymś załamana i smutna, ale nie chciała, żebym cię informowała o jej przyjeździe. Chciała o czymś pomyśleć w ciszy.

- Dziękuję, babciu - szepczę i rozłączam się, zgarniając ze stołu kluczyki do samochodu.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz