♣️ Chapter 1

961 69 6
                                    

Camila's POV

- Psst... Mila - otwieram oczy, kiedy słyszę jakiś hałas przy drzwiach. Skrzypią odrobinę, gdy zamek ustępuje, a w progu zjawia się Dinah z łomem i Ally z torbą pełną narzędzi. - Pakuj swoje wielkie dupsko, Chancho. Zabieramy cię stąd - mamrocze Hansen, rozcinając sznur. Od razu siadam na łóżku, rozcierając nadgarstki. Zostały jeszcze drobne ślady, ale na za kilka dni powinni zniknąć.

- Nie będziemy tracić czasu, przebierzesz się w aucie - obie dziewczyny pomagają mi wstać, łapiąc mnie pod ręce. Dinah zamyka za nami drzwi, aby Sinue nie zorientowała się, że uciekłam. Odkrywam, że znajdujemy się w podziemiach jakiegoś opuszczonego budynku, które ciągną się w nieskończoność. W końcu jednak wychodzimy na zewnątrz, gdzie czeka już samochód.

Zajmuję miejsce z tyłu, kiedy Brooke rusza z piskiem opon. Powoli zaczynam się przebierać, ale przychodzi mi to z trudem, gdyż boli mnie całe ciało. Dinah zerka na mnie w lusterku, posyłając mi delikatny uśmiech.

- Jak w ogóle udało wam się tutaj dostać? - pytam. Obie spoglądają po sobie, wzdychając cicho, na co marszczę brwi. Nie wiem, co dokładnie zrobiła moja matka, ale czuję ogromne kłopoty.

- Sinue pozwoliła mi się do ciebie zbliżać, lecz tylko na określonych warunkach - mówi Ally, kiedy nasze spojrzenia się krzyżują. - Zawsze miałam zawiązane oczy, jak tutaj jechałam i dostałam jakąś dodatkową ochronę. Udało mi się wymknąć, kiedy mieli zmianę i od razu zadzwoniłam do Dinah. Reszta poszła gładko.

- Więc co teraz robimy? - marszczę brwi, patrząc uważnie na przyjaciółki. Przez chwilę żadna z nich się nie odzywa, wyraźnie nad czymś intensywnie myśląc. Wzdycham cicho, okrywając się bluzą, która zresztą należy do Lauren. Jej zapach nadal na niej jest, dziewczyny chyba nie wiedziały, które rzeczy są moje.

- Pojedziemy na policję, zrobią ci obdukcję, a w razie potrzeby dadzą ochronę. Potem wrócimy do domu, trochę się ogarniesz i pomyślimy, co dalej zrobić - mówi Hansen, kiwając porozumiewawczo do Ally. Blondynka skręca w najbliższą uliczkę, jadąc prosto na komisariat. 

Mam mieszane uczucia, co do tego wszystkiego. Liczę, że jakimś cudem Lauren się znajdzie, a to okaże się tylko zwykłym koszmarem. Jednak przyjaciółka ma rację. Sinue powinna ponieść konsekwencje swoich czynów. A moje dziecko musi do nas wrócić...

- Nie martw się, Mila. Już was więcej nie skrzywdzi - mruczy Brooke, posyłając mi uspokajający uśmiech w lusterku. Kiwam jedynie głową, obejmując się ramionami. Nie mam siły jej odpowiadać, chciałabym po prostu przytulić się do Lauren.

***

- Mamy już wyniki obdukcji - policjant siada naprzeciwko mnie, znowu dziwnie na mnie spoglądając. Kulę się pod jego spojrzeniem, pocierając delikatnie ramiona. - Była pani w ciąży?

- Tak - mamroczę cicho, przygryzając wargę. - Tydzień temu miałam poród. Moja matka zabrała gdzieś dziecko, a mnie znowu zamknęła w tej piwnicy. Trzymała mnie tam przez całą ciążę.

- Czy widziała pani, żeby ktoś jej towarzyszył? Może ktoś oprócz niej przychodził? - notuje coś w swoim notatniku, zerkając na mnie od czasu do czasu. Wzdycham cicho, drapiąc się w kark.

- Był jakiś mężczyzna, czasami przynosił mi jedzenie, kiedy ona nie mogła, ale zawsze miał na sobie kominiarkę. Oprócz tego odwiedzał mnie Shawn Mendes, uczy się ze mną razem w klasie. Nasi rodzice są przyjaciółmi i matka odkąd pamiętam, chciała wydać mnie za niego za mąż. Przychodziła też moja przyjaciółka, Ally Brooke, która pomogła mi się stamtąd wydostać - mamroczę, ściskając w dłoniach materiał bluzy. Policjant wzdycha cicho, patrząc na mnie uważnie.

- Moi ludzie właśnie udali się do pani matki w celu zatrzymania - mówi, podając mi kartkę do podpisania. - Mam już komplet pani zeznań oraz zeznań pani przyjaciółek. W razie potrzeby zapewnimy pani odpowiednią ochronę. Na dzisiaj to wszystko - kiwam mu głową i podnoszę się z miejsca.

- Dziękuję bardzo - mamroczę i udaję się w stronę drzwi. Przyjaciółki już tam na mnie czekają. Od razu wpadam w ich ramiona, szlochając głośno. 

- Cii... Spokojnie, już nic ci nie grozi - Hansen głaszcze mnie delikatnie po plecach, a Ally jej w tym pomaga. Nie wiem, ile tak stoimy, ale dopiero po jakimś czasie udaje mi opanować płacz. Przecieram rękawem twarz, ale blondynka podaje mi chusteczkę. - Chodź, pojedziemy do domu, żebyś mogła się trochę ogarnąć - mówi cicho, obejmując mnie ramieniem. Powoli prowadzą mnie po schodach do samochodu. 

***

Lauren's POV

- Co tam, ptaszku? - mężczyzna pochyla się nade mną, z hukiem stawiając obok mojej głowy miskę z wodą i jedzeniem. Otwieram oczy, ledwie na niego spoglądając . Nie ma siły się podnieść, a co dopiero z nim rozmawiać. - Musisz jeszcze trochę wytrzymać. Szefowa nie byłaby pocieszona, gdybyś teraz umarła.

- Mhm - mamroczę cicho pod nosem, zwijając się w kłębek. Mężczyzna prycha, kręcąc głową i kopie mnie w żebra. Kulę się bardziej, sycząc z bólu.

- Trochę kultury, Lauren - unosi butem mój podbródek.  - Patrz na mnie, jak do ciebie mówię - kopie mnie w szczękę, na co kaszlę i pluję krwią na podłogę. Mężczyzna macha ręką, a następnie wychodzi, zostawiając mnie samą. - Twoja mała dziewczynka będzie dzisiaj zdychać w męczarniach - rzuca na odchodne i zatrzaskuje mocno drzwi.

***

Camila's POV

Rozczesuję wilgotne po prysznicu włosy, siadając na kanapie. Dinah podsuwa mi pod nos ciepłą herbatę, a Ally przygotowuje kolację. Okrywam się bluzą Lauren i zerkam uważnie na przyjaciółki.

- Macie jakieś pomysły, co możemy teraz zrobić? - pytam, sącząc powoli herbatę. Hansen wzdycha cicho, kręcąc lekko głową.

- Chancho, wiemy, że chcesz odnaleźć Lauren, ale sama jesteś w kiepskim stanie. Przede wszystkim psychicznie. Musisz trochę odpocząć - mówi głosem nie znoszącym sprzeciwu. Parskam cicho, podnosząc się z kanapy.

- Nie tym razem, Dinah Jane - uderzam lekko w stół, ale trochę herbaty wylewa się z kubka. Hansen wstaje razem ze mną, zakładając ręce na piersi. Nie mam jednak zamiaru się jej słuchać. To moja sprawa, jak to wszystko rozegram. - Spróbuj się tylko wtrącić do tego, to...

- To, co, Camila? - marszczy brwi, przybliżając się do mnie nieznacznie. Z każdym jej krokiem cofam się do tyłu, obserwując przy tym również Ally. Blondynka wydaje się być poruszona słowami Dinah, ale chyba nie zamierza się do tego mieszać. - Wiem, że za nią tęsknisz i chcesz odzyskać dziecko, lecz nie możesz działać tak impulsywnie. Nie wiadomo, gdzie jest teraz Lauren i czy nadal żyje. Nie możesz aż tak ryzykować!

- Nawet tak, kurwa, nie mów! Lauren żyje i właśnie, że mogę ryzykować! - warczę, a następnie udaję się do naszej sypialni. 

Zamykam dokładnie drzwi, aby Dinah lub Ally nie mogły tutaj wejść i siadam na łóżku. Przez kilka chwil myślę, jakby to wszystko rozegrać i wpadam na pewien pomysł. Łapię telefon, wybierając numer, a dziewczyna odbiera po pierwszym sygnale.

- Halo?

- Alex, potrzebuję twojej pomocy. 

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz