♠️ Chapter 31

1.1K 67 14
                                    

Budzę się w środku nocy z mocno bijącym sercem i ramionami zaciśniętymi wokół klatki piersiowej Lauren. Zasnęłyśmy tak kilka chwil po tym, gdy szatynka składała czułe pocałunki na całej mojej twarzy. Nie wiem, w którym momencie odpłynęłam, ale muszę przyznać, że było to bardzo odprężające. O wiele bardziej wolę kochaną stronę Jauregui niż tą, w której ciągle ratuje mi tyłek, narażając tym samym swój.

Moje gardło domaga się wody, więc powoli wyplątuję się z objęć dziewczyny i idę do kuchni. Delikatny blask księżyca oświetla mi drogę, przez nie muszę niepotrzebnie palić światła. Ostatnie, czego chcę, to obudzić Lauren.

Nalewam sobie szklankę wody, przelotnie zerkając na różę. Uśmiecham się szeroko, czując rumieńce na policzkach. Nie przypuszczałam, że zielonooka zdobędzie się właśnie na taki gest po tym wszystkim, co się wydarzyło. To było tak bardzo urocze, że ponownie bez problemu zdobyła tym moje serce. 

- Nie! - słyszę krzyk dziewczyny z sypialni, więc bez zastanowienie odstawiam szklankę na bok i biegnę do pokoju. - Proszę! - miota się na łóżku, a jej twarz wykrzywiona jest w lekkim grymasie. Łapię ją delikatnie za nadgarstki, żeby nie zrobiła sobie krzywdy i potrząsam nią ostrożnie. Budzi się po dłuższej chwili, cała roztrzęsiona, a jej wzrok pada prosto na mnie. - Camz.

- Już spokojnie - przytulam ją mocno do siebie, głaszcząc ją delikatnie po głowie. Zielonooka przyciąga mnie bliżej, oddychając z ulgą. Czuję, jak się odpręża pod moim dotykiem, układając się wygodniej. - Zły sen? - kiwa lekko głową, nieznacznie unosząc na mnie wzrok. 

Przejeżdżam palcami po jej szczęce, a następnie przywieram do jej ust. Szatynka od razu oddaje pocałunek, kładąc się na plecach i wciągając mnie na siebie. Siadam na jej biodrach, pogłębiając pieszczotę. Adrenalina buzuje w moim ciele, bo to pierwszy raz, kiedy pozwala mi tak nad sobą dominować. Korzystam z tego, jak tylko mogę i wsuwam dłonie pod jej koszulkę. 

Mięśnie na brzuchu napinają się pod moim dotykiem, a jej członek już zaczyna się prężyć między moimi udami. Poruszam się na nim niespokojnie, jeszcze bardziej pobudzając go do życia, podczas gdy moje dłonie śmiało poruszają się po klatce piersiowej dziewczyny. Ciche jęki wypełniają pokój, przejeżdżam kciukiem po jej sutku. 

Szatynka łapie za dół mojej koszulki i sprawnie ją ze mnie ściąga, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Kręcę lekko głową, całując ją czule, a moje palce w dalszym ciągu nie rezygnują z wycieczki po jej ciele. Czuję jej tatuaż, którego również nie omieszkam się dotknąć.

- Rozbierz się - mamrocze, ciągnąc delikatnie za moje spodenki. Szybko robię, co każe, pozbywając się również jej ubrań. Dopiero teraz dosiadam ją mocno, aż z jej gardła wydobywa się głośny jęk.

Uśmiecham się łobuzersko i kładę się na niej, powoli ją całując. Lauren przejeżdża dłońmi po moich plecach, stopniowo kierując się w dół i wreszcie ściska moje pośladki. Skomlę cicho, przyciskając mokrą już kobiecość do jej członka. Cudownie pręży się pode mnie i tak dobrze ją czuję.

- Spokojnie, maleńka - mruczy mi cicho do ucha, lekko je gryząc. Wyginam się pod jej dotykiem, coraz bardziej na nią napierając. Zielonooka zerka szybko w moje oczy, a następnie powoli łapie w usta mój sutek. Przejeżdża po nim językiem, na co wypycham klatkę piersiową do przodu. Szatynka od razu z tego korzysta, pieszcząc drugą pierś palcami.

Całkowicie poddaję się pieszczotom Lauren, cały czas ocierając się o jej członka. Szatynka uśmiecha się w moje piersi, gryząc delikatnie sutek. Skomlę, unosząc biodra i dosiadam ją bardzo powoli. Dziewczyna wchodzi we mnie cała i od razu obija się o moje ścianki. Korzystam z tego, że mam nad nią władzę, że pozwala mi dominować i opinam idealnie jej penisa, poruszając się w boleśnie wolnym tempie, żeby poczuć ją bardzo dokładnie.

- Tak bardzo cię pragnę - chrypie mi do ucha, układając dłonie na moich pośladkach. Ściska mój tyłek, o dziwo poddając się moim ruchom. Jęczę, a cholerna adrenalina pulsuje mi żyłach, kiedy przesuwam palcami w miejscach, gdzie normalnie nikt nie może jej dotykać. Początkowo się spina, ale daje mi wyraźny sygnał, że mogę kontynuować, a sama unosi biodra, by być jak najbliżej.

- Kocham cię, Lauren - sapię, sunąc dłońmi po jej tatuażach, bliznach i wszędzie, gdzie tylko uda mi się dosięgnąć. Zielonooka skomli, przyciskając usta do moich i cały czas się poruszając.

- Kocham cię, Camila - mamrocze, przelewając w pocałunek wszystkie swoje uczucia, czym się jej odwdzięczam. 

Nie wiem, ile się tak całujemy, w towarzystwie wolnych pchnięć, ale czuję jak moja wieź z Lauren jeszcze bardziej się zaciska. Ten stosunek jest chyba najbardziej intensywny, jakie dotychczas miałyśmy.

Powoli przyspieszam swoje ruchy, splatając ze sobą nasze palce. Szatynka wypycha do góry biodra, wchodząc we mnie jeszcze głębiej. Pociera lekko o mój punkt G, na co się zaciskam, a niedługo później dochodzę. Lauren wykonuje kilka pchnięć i ciepła sperma rozlewa się w moim wnętrzu.

Opadam delikatnie na klatkę piersiową dziewczyny, wtulając się w nią mocno. Zielonooka obejmuje mnie ramionami, dając czułego buziaka w czoło i głaszcząc moje plecy. Rozkoszuję się jej dotykiem, a nieśmiały uśmiech wpływa na moje usta.

- Kocham cię, skarbie - szepcze mi cicho do ucha, składając tam lekki pocałunek. Przytulam się mocniej i układam się wygodniej.

- A ja kocham ciebie, misiu - chowam twarz w jej szyję, czując jak Lauren nas przykrywa, a chwilę potem odpływam w krainę Morfeusza.

***

Budzą mnie donośne krzyki z korytarza, na co podnoszę się gwałtownie. Rozpoznaję podniesiony głos Lauren, więc od raz wstaję, zakładając na siebie jedynie koszulkę i spodenki, a następnie wybiegam z sypialni.

W progu zastaję moją matkę, próbującą przebić się przez drzwi. Jauregui za wszelką cenę próbuje ją powstrzymać, zagradzając drogę.

- Camila, nie chce się z panią widzieć. Kiedy to pani w końcu zrozumie?! - warczy, ale kobieta ją odpycha, aż ląduje na podłodze.

- Niech moja córka sama o tym zdecyduje - zerka z wyższością na Lauren. Potem chyba dostrzega mnie, bo przenosi swój wzrok właśnie na moją osobę. - Pakuj się, Karla. Wychodzi stąd w tej chwili.

- Nigdzie z tobą nie idę - mówię, zakładając ręce na piersi. - To teraz mój dom. Ze swojego mnie wyrzuciłaś.

- Nie dyskutuj ze mną - krzyczy, zaciskając mocno palce na moim łokciu, aż jej paznokcie wbijają się w moją skórę. Syczę na to, ale nie mam możliwości wyplątać się z jej uścisku, bo staje się coraz silniejszy. Ostatnie, co pamiętam, to zapłakane oczy Lauren i czerwone szpilki matki.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz