♠️ Chapter 10

1.6K 99 2
                                    

Lauren's POV

- Jak ci się podobało? - pytam dziewczynę, kiedy chowam nasze bagaże do samochodu.

- Było bardzo fajnie - uśmiecha się i posyła mi buziaka w powietrzu, zajmując swoje miejsce. Żegnam się jeszcze raz z babcią i dołączam do brunetki w aucie.

- Jeśli chcesz to możesz się zdrzemnąć - mruczę, ale brązowooka kręci przecząco głową, układając się wygodnie na siedzeniu.

- Wolę sobie na ciebie popatrzeć - uśmiecha się niewinnie, oblizując usta. - Zdecydowanie jesteś ciekawym obiektem obserwacyjnym.

- Mam się bać? - śmieję się cicho, włączając się do ruchu na drodze. Brunetka wzrusza lekko ramionami, cały czas się uśmiechając.

- Twój wybór, Jauregui - podsumowuje, na co parskam śmiechem i kręcę głową z rozbawieniem.

W aucie zapada przyjemna cisza, przerywana jedynie naszymi głośniejszymi oddechami. Dziewczyna stara się dzielnie wytrzymać i cały czas się we mnie wpatrywać, ale kiedy do domu zostaje jakieś pięćdziesiąt kilometrów, zasypia w najlepsze. Sięgam po kocyk z tylnego siedzenia i przykrywam ją szczelnie. Przynajmniej mi nie zmarznie.

Po około godzinie jesteśmy już w Nowym Jorku, który o tej porze jest totalnie zakorkowany. Najciszej jak potrafię, biorę brunetkę na ręce i wnoszę do mieszkania. Kładę ją do łóżka, od razu przykrywając kołdrą, a następnie wracam do samochodu po nasze bagaże. 

Korzystam z okazji, że Camila jeszcze śpi i robię nam kolację. Pewnie będzie głodna, bo od południa nic nie jadła, oprócz kilku kanapek od mojej babci, które dostałyśmy na drogę.

- Już tak późno? - słyszę ciche ziewanie od progu, a chwilę później sylwetka dziewczyny pojawia się w kuchni.

- Trochę sobie pospałaś - chichoczę cicho, stawiając talerze na stole. - Siadaj, zanim wystygnie.

Kolacja mija nam w przyjemnej atmosferze, przerywanej jedynie chwilową ciszą na zjedzenie kilku kęsy tostów. Dziewczyna opowiada o przypałowych sytuacjach w naszej szkole, a ja słucham jej z uśmiechem, od czasu do czasu śmiejąc się głośniej.

- Opowiesz mi o wakacjach u dziadków? To miejsce jest naprawdę magiczne i ma w sobie pewnego rodzaju charyzmę - brunetka uśmiecha się słodko, a ja nieznacznie odchylam się na krześle. Myślę, że to raczej bezpieczny temat.

- Jeździłam tam od najmłodszych lat. Nawet jako kilku miesięczne dziecko. Wtedy w większości też zajmowali się mną dziadek z babcią, bo rodzice nie mieli czasu - wzdycham cicho, drapiąc się w kark. - Bardzo często wyjeżdżali w interesach. W sumie pasowało mi to, zdecydowanie tutaj wolałam spędzać swój wolny czas niż słuchać narzekań matki. Potem zaczęły się wyjazdy na całe wakacje. Kiedy oni pozbywali się mnie z domu, ja wreszcie mogłam odpocząć od tego wszystkiego. Chodziłam z dziadkiem nad jezioro, pływałam statkiem, jeździłam konno, pomagałam w sadzie, a wieczorem zbieraliśmy się wszyscy i graliśmy w gry. Może to i była codzienna rutyna, ale bardzo ją lubiłam. Żal było mi rzucać to i wracać z powrotem do Miami, do rodziców, do Lucy, do fałszywych znajomości - gryzę się w język, kiedy uświadamiam sobie, że powiedziałam nieco za dużo. Mam jednak nadzieję, że brunetka tego nie dostrzeże. - Babcia z dziadkiem traktowali mnie właściwie jak swoją córkę, a nie wnuczkę. To oni przekazali mi dużo wartości moralnych i wychowali najlepiej, jak potrafili.

- Twój dziadek już nie żyje? - dziewczyna marszczy brwi, spoglądając na mnie uważnie.

- Tak, zmarł rok temu - mruczę, drapiąc się w kark. - Była burza i piorun strzelił w drzewo, które się zapaliło. Dziadek próbował wyprowadzić z łąki konia, one bardzo boją się ognia. W pewnym momencie prawie staranował dziadka, a ten uderzył głową o kamień. Dopiero dwóch pracowników wyprowadziło konia, ale dziadka nie udało się uratować. Zmarł na miejscu.

- Przykro mi - brunetka nakrywa moje dłonie swoimi, lekko pocierając moje knykcie.

- W porządku, pierwsze tygodnie były najgorsze - uśmiecham się lekko. - Ale teraz wszyscy się pogodziliśmy z myślą, że go już nie ma.

- Pewnie jest ci trudno bez niego i bardzo tęsknisz - stwierdza, na co wzruszam jedynie ramionami.

- Tęsknię i potrzebuję czasami jego rad. Ale mam jeszcze babcię, a poza tym zawsze mogę jechać na jego grób i z nim pogadać. To też dobrze robi - mamroczę, a następnie wyplątuję się z uścisku brązowookiej, zbierając brudne naczynia do zmywarki. - Teraz jest znacznie lepiej niż było w pierwszych dniach.

- To dobrze - dziewczyna uśmiecha się pokrzepiająco w moją stronę, a chwilę później staje przede mną. Zarzuca mi dłonie na kark, muskając delikatnie moje usta. - Tęskniłam za tym, ale nie mogłam już czekać aż ty to zrobisz.

- Tak? - chichoczę cicho, obejmując ją w talii. Przyciągam ją bliżej do siebie i całuję czule, pocierając delikatnie nasze noski o siebie.

- Zdecydowanie - uśmiecha się niewinnie. - I też cię lubię, Jauregui.

***

Camila's POV

Ubieram się szybko po prysznicu, aby w końcu znaleźć się blisko Lauren. Nawet w ciągu tej kilkudziesięciu minutowej przerwy niewidzenia jej, zdążyłam się stęsknić.

Kiedy wychodzę z łazienki, dziewczyna ścieli już sobie na kanapie. Podchodzę do niej od tyłu i wtulam się w jej plecy, układając swoje dłonie w dole jej brzucha.

- Co tam, Camzi? - odwraca się w moją stronę, dając mi buziaka w czoło i obejmuje mnie ramieniem. - Coś się stało?

- Nie, chciałam się tylko poprzytulać - mruczę, wtulając się mocno w jej tors. Od razu przenoszę swoją dłoń na jej mięśnie na plecach, żeby móc je poczuć przy każdym ruchu dziewczyny. - Lauren?

- Tak, skarbie? - głaszcze delikatnie moje łopatki, uśmiechając się przyjaźnie.

- A może... Chciałabyś spać ze mną w sypialni? - przygryzam wargę, spoglądając dziewczynie w oczy. Wygląda na zaskoczoną, ale kiwa lekko głową.

- Jeżeli tego właśnie chcesz, to bardzo chętnie - mruczy, patrząc na mnie uważnie. Uśmiecham się szeroko i splatam ze sobą nasze palce, ciągnąc ją w stronę sypialni. Szatynka zgarnia pod drodze swoją poduszkę, układając ją później na łóżku.

Lokuję się na nim wygodnie i czekam, aż do mnie dołączy. Zielonooka drapie się w kark i spogląda na mnie, a potem zaczyna ściągać swoją koszulkę i spodnie. Zostaje w samym sportowym staniku oraz granatowych bokserkach, które idealnie się na niej opinają.

Przygryza kolczyk, ruszając w moją stronę i kładzie się wygodnie na łóżku. Od razu wtulam się w jej bok, przerzucając nogę przez jej biodro. Trochę żałuję, że nie zostałam w samej bieliźnie do spania, ale też nie sądziłam, że szatynka się na to zgodzi. Jeszcze to nadrobię.

- Nie ruszaj się - słyszę jej cichy jęk przy swoim uchu, kiedy przypadkowo się o nią ocieram. Nie sądziłam, że mogę ją tym podniecić, ale zaczyna mi się to podobać. Robię tak jeszcze kilka razy, a następnie układam się na boku. Szatynka przytula mnie na łyżeczkę, aż mogę wreszcie wyczuć jej ogromny wzwód na swoim tyłku. Lokuję się wygodniej, mając go między swoimi pośladkami. Uśmiecham się, kiedy słyszę gardłowy jęk dziewczyny, ale tak nie komentuje tego w żaden sposób, tylko przytula mnie mocniej.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz