♠️ Chapter 9

1.5K 97 0
                                    

Lauren's POV

- Dzień dobry - uśmiecham się, stawiając przed dziewczyną tacę z jedzeniem. Mruczy cicho i otwiera zaspane oczy, przecierając je dłonią.

- Co się dzieje? - pyta, ziewając, a następnie unosi się do pozycji siedzącej.

- Nic - chichoczę cicho, podsuwając jej tacę. - Nowy dzień i własnoręcznie przygotowane śniadanko - uśmiecham się łobuzersko. Dziewczyna rumieni się delikatnie i zaczyna powoli jeść.

Idę w tym czasie pod szybki prysznic, nie chcąc blokować brunetce łazienki. Kiedy przebieram się w czyste ubrania, mój telefon informuje o nowej wiadomości.

Lucy: Nie uciekniesz przede mną. Znajdę Cię nawet pod pieprzoną ziemią, Lauren Jauregui.

Wzdycham cicho i szybko kasuję SMS-a, żeby przypadkiem nie wpadł w ręce Camili. Nie widzę większego sensu mieszania jej w tą całą sprawę, tym bardziej, że Vives prędzej czy później odpuści, bo nie lubi zbyt długo bawić się w kotka i myszkę.

- Lauren, w porządku? - słyszę zaniepokojony głos brunetki, więc szybko zakładam koszulkę i wychodzę do niej.

- Tak - uśmiecham się lekko. - Możesz już wejść. Będę czekać na ciebie na dole - mruczę, a dziewczyna znika za drzwiami łazienki. Przecieram twarz dłońmi i zabieram z pokoju bluzę, a następnie schodzę na dół.

- A to tylko koleżanka? - babcia zaczepia mnie w przejściu, posyłając mi znaczący uśmiech.

- Tak - wywracam oczami, opierając się ramieniem o futrynę drzwi. Staruszka robi właśnie jakieś kotlety, więc domyślam się, że przygotowuje już sobie wszystko do obiadu. - Czemu pytasz?

- Chyba ją skądś kojarzę - zerka na mnie podejrzliwie, na co marszczę brwi, zakładając ręce na piersi. - Przyjeżdżała tutaj kiedyś z twoim ojcem.

- To raczej nie jest możliwe - mamroczę, chowając dłonie do kieszeni. - Ona nawet nie jest z Miami.

- Niewiele się zmieniła - babcia odwraca się w moją stronę, patrząc na mnie uważnie. - Chociaż wtedy mogła mieć jakieś pięć, może sześć lat. Michael powiedział, że to twoja koleżanka, więc nie wchodziłam w szczegóły tego wszystkiego. Aczkolwiek nie pasowało mi to, bo nawet się z tobą wtedy nie widziała.

- Babciu, musiałaś coś pomylić - mruczę i podchodzę do kobiety, całując ją w czoło.

- Możliwe. Czasami mam problem z imionami, Michelle - uśmiecha się nerwowo i macha tylko ręką, wracając do swojego zajęcia. - Ale uważaj na siebie, kochanie. Bardzo mi na tobie zależy i jesteś moją jedyną wnuczką - przestrzega mnie, więc jedynie ją przytulam i obiecuję na siebie uważać.

Chwilę później zjawia się już Camila, na co żegnam się z babcią i idę do dziewczyny. Uśmiecha się na mój widok, a ja odwzajemniam jej gest i otwieram jej drzwi.

- Idziemy do stajni? - pyta, na co przytakuję.

- Niedawno urodziły się dwa źrebaczki, które są naprawdę słodkie - uśmiecham się, zerkając na brunetkę. - Poza tym jest tu około dwudziestu koni, które jeżdżą na różne wystawy i konkursy. O nie dbają już sami właściciele, ale i tak robią wrażenie.

***

Camila's POV

- Idziemy nad jezioro? - proponuje dziewczyna, spoglądając na mnie, kiedy wychodzimy ze stajni.

- Czemu nie - wzruszam ramionami, obserwując uważnie jak przygryza kolczyk. Robi mi się gorąco, bo wciąż czuję zimny metal na swoich ustach. Ten pocałunek był tak cholernie idealny.

- Gapisz się - śmieje się cicho i zatrzymuje się w miejscu, łapiąc mnie za łokieć. - Wiem, że cię kusi, bo mnie też, ale nie przy publiczności - puszcza mi oczko, uśmiechając się łobuzersko i rusza powoli do przodu. Rumienię się mocno, a kątem oka zauważam kilku pracowników babci dziewczyny. - Chodź, bo się zgubisz - chichocze, mrużąc lekko oczy.

Szybko równam z nią krok, a szatynka łapie delikatnie moją dłoń. Czuję przez to przyjemne ciepło w podbrzuszu, ale oddaję uścisk, splatając ze sobą nasze palce. To całkiem miłe.

- Ładnie tutaj - mruczę, patrząc uważnie na krajobraz. Dookoła rozciąga się ogromne jezioro oraz pływające po nim statki.

- No, wiem - puszcza mi oczko, uśmiechając się łobuzersko. Kręcę głową z rozbawieniem, ale zastygam w miejscu, kiedy widzę, że dziewczyna zaczyna się rozbierać.

- Co robisz? - marszczę brwi, patrząc na jej mięśnie, już nie tylko pod koszulką.

- Idę pływać - wzrusza ramionami, jak gdyby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Rozbiera się do czarnego koronkowego stanika i bokserek w tym samym kolorze. Przełykam ciężko ślinę i siadam na piasku, obserwując ją uważnie. Aż muszę złączyć uda, żeby utrzymać swoje podniecenie w jednym miejscu. - Ty nie idziesz?

- Ja sobie popatrzę - uśmiecham się słodko, a dziewczyna przytakuje i powoli zanurza się w wodzie.

Oczywiście, nie odrywam od niej wzroku nawet na sekundę, na chwilę zapominając jak się oddycha, kiedy widzę jej ruch mięśni na plecach. Dopatruję się jeszcze dwóch tatuaży na boku żeber i karku, więc potem zapytam o nie szatynkę. Ciekawe, czy pozwoli mi je dotknąć...

-Gapisz się - nie mija chwila, a leżę na plecach, natomiast zielonooka zawisa nade mną, mocząc wodą moje ubrania. Nie przywiązuję do tego większej uwagi, bo nasze spojrzenia się krzyżują, a ja niemal dostaję zawału od jej bliskości.

Dziewczyna patrzy mi przez chwilę w oczy, a potem napiera lekko na moje usta. Od razu przyciągam ją do siebie za kark, dostając palpitacji serce na uczucie zimnego kolczyka na swojej wardze. Szatynka stopniowo pogłębia pocałunek, opierając się na dłoniach po obu stronach mojej głowy. Jej mięśnie delikatnie drgają, kiedy przenosi ciężar ciała na ręce, więc przenoszę swoje dłonie na jej bicepsy, żeby poczuć to na własnej skórze.

Lauren całuje mnie bardzo powoli i delikatnie, jak najdłużej to przedłużając. Oddaję każdą jej pieszczotę, smakując jej usta. Mruczę, kiedy przejeżdża koniuszkiem języka po moim podniebieniu, a ja drapię czule jej kark. Niemal rozpływam się od jej pocałunków, starając się cały czas napierać na jej ciało.

- Camzi - szepcze cicho, nieznacznie się ode mnie odrywając. Uśmiecham się niewinnie, spoglądając jej prosto w oczy.

- Lubię to - mruczę cicho, muskając lekko jej usta swoimi. Moja dłoń wędruje na jej plecy, delikatnie przejeżdżając palcami po mięśniach.

- Ja też - unosi kąciki ust w górę, pokazując mi swoje dołeczki. Uśmiecham się na to i muskam jeden z nich kciukiem. - I ciebie też lubię.

- Tak? - przygryzam lekko swoją wargę.

- Mhm - pociera nasze noski o siebie, dając mi słodkiego buziaka. - Ale dobrze by było nie być samej w swoim podnieceniu - mruczy, opadając na koc. Rozszerzam oczy, kiedy zauważam ogromną erekcję, przebijającą się przez bokserki. Dziewczyna jednak nie zwleka z założeniem spodni, więc nie mam za dużo czasu na rozkoszowanie się tym widokiem.

- Mogę dotknąć twój tatuaż? - pytam, ale szatynka przeciąga już koszulkę przez głowę.

- Wszystko w swoim czasie, kochanie - puszcza mi oczko, a następnie pomaga wstać, ruszając powoli w stronę domu.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz