♣️ Chapter 2

944 66 5
                                    

Camila's POV

- Nie wierzę, że się na to zgodziłam - mamrocze Dinah, spoglądając to na mnie, to na Alex i Taylor.  Obie dziewczyny bardzo się przejęły całą sytuacją i widzę, że chcą odnowić kontakt z zielonooką. Wiem, że to nie będzie takie łatwe, bo Lauren stawia ogromny opór, ale jestem dobrej myśli.

- Nie narzekaj - mówi cicho niebieskooka, testując Dinah wzrokiem. - Ty dla swojej ukochanej zrobiłabyś dokładnie tak samo - wytyka jej palcem.

- Chyba się niezbyt polubimy - Hansen wywraca oczami, a Alex wzdycha cicho.

- Nie musisz mnie lubić. Ani ja ciebie, ale Camila poprosiła nas o pomoc i w tej pieprzonej chwili musimy być drużyną, jeśli chcemy, żeby to wszystko wyszło - warczy brunetka, kopiąc mocno w drzwi, które zresztą z hukiem wylatują z zawiasów. Otwieram usta ze zdziwienia, patrząc na to zszokowana. - Przepraszam, poniosło mnie trochę.

- W-w p-po-prządku - przełykam ślinę, otwierając szczerzej oczy. Taylor kręci lekko głową i wchodzi do pomieszczenia jako pierwsza. Nasza pozostała czwórka rusza za nią, rozglądając się dookoła.

Znajdujemy się w podziemiach budynku, w którym byłam przetrzymywana. Alex zaproponowała, żebyśmy sprawdziły je dokładnie, może Lauren też tutaj będzie. Cały czas jestem przekonana, że moja matka ma coś wspólnego z jej zaginięciem. A te sprawy tak jakby się łączą.

- Rozdzielmy się - mówi Taylor, zerkając na nas przez ramię.

- NIE! - krzyczymy wszystkie cztery w tym samym czasie. Dziewczyna wzdycha cicho, kręcąc głową. Przez chwilę wydaje mi się, że wymruczała pod nosem coś w stylu "dobra, niech będzie", ale puszczam to mimo uszu.

Między nami robią się coraz większe odstępy tak, aby każda mogła otworzyć napotkane drzwi. Wszystkie pomieszczenia jednak są puste, brak żywej duszy. Powoli zaczynam tracić nadzieję na znalezienie Lauren. Po kilku kolejnych minutach bezowocnych poszukiwań wpadamy na ostatnią piwnicę w podziemiach. Kiedy Alex próbuje ją jakoś otworzyć, słychać za nami szelest. Jak na zwołanie, wszystkie odwracamy się do tyłu. Mężczyzna w czarnej bluzie i kominiarce stoi za nami, aktualnie trzymając nas na muszce.

- Karla i jej ekipa ratunkowa - śmieje się głośno, ruszając powoli w naszą stronę. - To, że złapali twoją matkę, nie oznacza, że złapią również mnie - przełykam ciężko ślinę, przyciskając się mocno do przyjaciółek. Tak oficjalnie: jesteśmy w dupie.

- Ani kroku dalej - Taylor wyskakuje z pomieszczenia obok, przykładając mężczyźnie broń do skroni. Nie mam pojęcia, skąd ją wytrzasnęła, ale teraz dziękuję Bogu, że ją ma. - Rzuć to.

Nasz oprawca unosi dłonie w geście obronny i upuszcza swój pistolet na podłogę. Blondynka kopie ją w stronę Alex, a ta od razu ją przyjmuje, ruszając w stronę mosiężnych drzwi. Zagryzam wargę, patrząc, jak dziewczyna wyprowadza mężczyznę z podziemi. Dinah i Ally ruszają jej na pomoc, prawdopodobnie dzwoniąc już na policję.

Czuję, jak niebieskooka ciągnie mnie za ramię, więc odwracam się w jej stronę. Alex strzela w zamek drzwi, który od razu ustępuje. Dziewczyna powoli wchodzi do pomieszczenia, cały czas mając wyciągniętą broń .

- Chryste, Lo! -przeciskam się obok niebieskookiej, od razu podbiegając do Lauren. Leży na podłodze bez ruchu, ma zamknięte oczy, całe jej ciało jest w większych lub mniejszych ranach oraz siniakach. 

Klękam przy dziewczynie, delikatnie dotykając jej twarzy. Drga niespokojnie, próbując się zerwać, ale wtedy nasze spojrzenia się krzyżują.

- Camila? - jąka cicho, patrząc na mnie z niedowierzaniem. 

- Tak, to ja, kochanie - mruczę, ostrożnie przeczesując palcami jej włosy. Są całe ubrudzone krwią i kurzem z podłogi. Serce ściska mi się boleśnie na samą myśl, co mogła tu przejść.

Alex podchodzi do nas powoli i kuca obok mnie. Ostrożnie ściąga łańcuchy z nadgarstków i kostek szatynki, uważając, aby nie zrobić jej większej krzywdy.

- Jak się tu dostałaś? - pyta ledwie słyszalnym głosem, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- To długa historia, ale uwolniłam się od matki i dziewczyny pomogły mi cię odnaleźć - mówię, przejeżdżając opuszkami palców po policzku zielonookiej. - Zabieram cię teraz do domu, jesteś już bezpieczna.

- Obiecujesz? - jąka cicho, próbując się przytulić do moich ud. Całują ją delikatnie w czoło, kiwając powoli głową. Alex pomaga nam wstać, a potem najdelikatniej jak się da, wyprowadzamy szatynkę z budynku.

Taylor podbiega do nas, kiedy nas zauważa. Układamy Lauren na tylne siedzenia, a ja siadam tuż obok niej. Widzę, jak policja zabiera mężczyznę do radiowozu, spisując jakieś zeznania od Dinah i Ally. Wkrótce potem moje przyjaciółki wracają do swojego samochodu, natomiast Alex i Taylor do nas. Niebieskooka zajmuje miejsce kierowcy, od razu jadą do naszego domu. Szatynka zasnęła z głową na moich kolanach, prawdopodobnie droga do auta za bardzo ją wymęczyła.

- Co powiedziała policja? - pytam, a oliwkowe spojrzenie Taylor krzyżuje się z moim w lusterku.

- Złapali wczoraj twoją matkę i ludzi, którzy jej pomagali. Niestety jeden im uciekł i nadal przetrzymywał Lauren. Zaszył się gdzieś tutaj w budynku, dlatego nie mogli go znaleźć - tłumaczy. Wzdycham cicho, wsuwając dłoń we włosy szatynki i przeczesuję je delikatnie. Porusza się niespokojnie, wtulając twarz w mój brzuch. - Wy też będzie musiały uzupełnić swoje zeznania, sprawą zajął się już prokurator.

- Wy też będziecie zeznawać? - pytam, na co blondynka mi przytakuje. Kiwam lekko głową, opierając się wygodnie plecami o siedzenie. Lauren w dalszym ciągu śpi, wtulając się we mnie jak w koło ratunkowe. Wzdycham cicho, nie rozumiejąc, dlaczego moja matka próbowała nas tak skrzywdzić.

Niedługo później dojeżdżam do apartamentu. Dziewczyny pomagają mi wnieść Jauregui na górę i położyć do łóżka. Dziękuję im za pomoc, a następnie ruszam do łazienki po letnią wodę i ręczniki. Taylor jedzenie do apteki po jakieś maści i opatrunki, natomiast Alex zaczyna przygotowywać kolację.

Powoli rozbieram Lauren na łóżku, układając ją na dużym ręczniku. Jej ciało jest całe poobijane, ma mnóstwo ran i siniaków, aż serce mi się kraja. Ostrożnie ją myję, uważając, aby nie zrobić jej krzywdy. Syczy cicho z bólu, kiedy przemywam jej nadgarstki i kostki. Przygryzam wargę, by się nie rozpłakać i delikatnie przejeżdżam wilgotnym ręcznikiem po jej sinym boku.

- Mam wszystko - do sypialni wchodzi Taylor, niosąc całą reklamówkę leków. Dziękuję jej skinieniem głowy i wracam z powrotem na łóżko. 

Znajduję jakąś maść na stłuczenia, więc od razu smaruję nią siniaki Lauren. Dziewczyna cały czas syczy w bólu, ale się nie budzi. Korzystam z tego, przemywając rany wodą utlenioną, a następnie zakładam opatrunki na jej rany. Niestety miejsca, gdzie miała łańcuchy, muszę obandażować.

Wygląda to już trochę lepiej, więc mogę ją ubrać i ułożyć wygodnie w łóżku. Taylor mi w tym pomaga, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

- Wyjdzie z tego - mówi, kiedy opuszczamy pokój. Wzdycham cicho i przytakuję jej lekko. - Naprawdę, Camila. Jest silna, da sobie radę - obejmuje mnie ramieniem, prowadząc do kuchni. - Chodź, zjemy kolację, a Lauren niech sobie odpocznie. 

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz