♣️ Chapter 4

1K 74 6
                                    

Camila's POV

*Kilka dni później*

W skrzynce na listy znajduję wezwanie do sądu w sprawie mojej matki. Przez kilka chwil wpatruję się w kopertę z niedowierzaniem, ale szybko otrząsam się z tego. Nadal w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to wszystko się skończyło. Tak bardzo pragnęłam tej wolności i szczęścia z Lauren, a teraz wydaje się to takie nieprawdopodobne.

Wracam z powrotem na górę, zastając dziewczynę w salonie na kanapie. Siedzi z laptopem na kolanach i kubkiem kawy. Wygląda zupełnie normalnie, jakby nic się nie stało. Poza tymi drobnymi ranami i siniakami.

- Cześć, Camz - uśmiecha się do mnie z  nad laptopa, spoglądając w moim kierunku. - Nawet nie wiem, kiedy wyszłaś.

- Pewnie godzinę temu - odkładam klucze na szafkę w korytarzu i ściągam buty. - Byłam w sklepie, zrobiłam trochę zakupów i odebrałam pocztę. Dawno tam nikt nie zaglądał.

- Chyba sporo tego było - układa laptopa na stole i powoli do mnie podchodzi. Nadal kuleje na jedną nogę, ale radzi sobie świetnie. - Pomogę ci - oferuje, biorąc ode mnie reklamówki. Część zakupów sama niosę do kuchni, przyglądając się szatynce bardzo uważnie. Nigdy nie przypuszczałam, że znajdziemy się tutaj ponownie, tak spokojnie zajmując się obowiązkami domowymi. - Camz, gapisz się.

- Przepraszam - mruczę cicho, rumieniąc się i odwracając wzrok. Skupiam się na wyłożeniu wszystkich rzeczy do lodówki, ale wtedy czuję ciepłe ciało dziewczyny na swoich plecach. Zastygam w bezruchu, przygryzając mocno wargę.

- Nie powiedziałam, że to coś złego - mówi, sunąc nosem za moim uchem. Przełykam ślinę, nie ruszając się ani o milimetr, kiedy dreszcze przebiegają po moich plecach. - Prawie jak za starych dobrych czasów, panno Cabello.

- Lauren - odpycham ją delikatnie od siebie, odwracając się w jej stronę. Szatynka patrzy na mnie uważnie, marszcząc lekko brwi. - Ja... Muszę... Ci o czymś powiedzieć - wyrzucam szybko.

- Co takiego, Camz? - opiera się biodrem o szafkę, nie spuszczając ze mnie oka. Przełykam ciężko, próbując coś z siebie wydusić, ale w tym samym czasie czajnik daje o sobie znać, na co podskakuję gwałtownie. - W porządku? - pyta zmartwiona, układając dłoń na moim ramieniu.

- Wyglądasz już lepiej - mówię szybko i przytulam ją ostrożnie. - I bardzo się cieszę, że tu jesteś. Naprawdę strasznie za tobą tęskniłam.

- Ja za tobą też, kochanie - obejmuje mnie w talii, całując czule w czoło. Oddycham głęboko, rozpływając się na ten gest, a zaraz potem zbieram się do kupy.

- Muszę wziąć prysznic. Zrobisz mi kawę? - zagaduję ją jakoś, żeby nie zorientowała się, że to nie było to, co miałam jej powiedzieć.

- Pewnie, skarbie - uśmiecha się słodko, a ja całuję ją czule w usta i idę do łazienki.

***

Lauren's POV

Dziwne zachowanie Camili utrzymuje się przez cały dzień, co ogromnie mnie dziwi. Próbuję jakoś rozszyfrować, co mogło na to wpłynąć, ale dziewczyna skutecznie mi to uniemożliwia. Ciągle trwa przy moim boku, łasząc się do mnie. Trwam w przekonaniu, że to właśnie tęsknota tak na nią wpłynęła.

Korzystam z okazji, że dziewczyna zasnęła na kanapie i przeglądam pocztę. Jest tu sporo niezapłaconych rachunków, więc postaram się jutro je opłacić. Wśród kopert moją uwagę przyciąga pismo z sądu. Marszczę brwi, gdyż jest zaadresowane zarówno do mnie, jak i do Camili. Dziwi mnie to, że jest już otwarte. Wzdycham cicho i wyciągam kartkę, czytając uważnie to, co jest napisane.

- Lo, co robisz? - brunetka przeciera piąstkami zaspane oczy i unosi się na łokciach.

- Możesz mi to jakoś wyjaśnić, Camila? - macham jej listem przed oczami, zakładając ręce na piersi.

- Ja... - siada prosto, drapiąc się w kark. Patrzę na nią uważnie, unosząc brew. - Dobrze - wzdycha cicho i staje obok mnie, opierając się biodrem o blat. - I tak byś się o wszystkim dowiedziała w sądzie.

- Nie bardzo rozumiem? - marszczę brwi, nie spuszczając jej z oka. Wygląda na trochę zdenerwowaną i niespokojną, ale nie ruszam się nawet z miejsca, żeby ostudzić jej obawy. Chcę się w końcu dowiedzieć prawdy.

- Dzień przed tym, gdy ruszyłyśmy, żeby cię znaleźć... Ally i Dinah udało się mnie wyrwać z tamtej piwnicy. Jak okazuje, pomieszczenie, w którym ciebie przetrzymywali, było kilka metrów dalej niż moje...

- Camila, proszę cię, do rzeczy - wzdycham cicho, drapiąc się w kark. Brunetka bierze głęboki oddech, spoglądając na mnie.

- Tego dnia, w którym mnie uwolniły, poszłam na policję i zrobiłam obdukcję. Na tej podstawie założyli jej sprawę o znęcanie się, przetrzymywanie, porwanie dziecka i usiłowanie twojego zabójstwa. Wtedy jeszcze nie miałam pewności, co się z tobą dzieje. Oni złapali ją i jej ludzi, tylko ten jeden gdzieś uciekł i nadal cię przetrzymywał - tłumaczy, łapiąc mnie za ramię, ale wyrywam się i cofam kilka kroków do tyłu.

- Zaraz, zaraz... Jakiego dziecka? - marszczę brwi, wkładając ręce do kieszeni spodni. Brązowooka patrzy na mnie z miną zbitego psa, spuszczając głowę.

- Naszego... - mamrocze cicho pod nosem. Przez chwilę mam wrażenie, że się przesłyszałam, ale zaraz potem ciągnie dalej. - Dwa tygodnie po tym, jak mnie zabrała, zrobiłam test i okazało się, że jestem w ciąży.

Chryste. Co?

- I? - naciskam, ciągnąc się mocno za włosy.

- Zabrała je tuż po porodzie. A tydzień później dziewczyny mnie stamtąd wyciągnęły - mówi, ale jej słowa docierają do mnie jak przez mgłę.

Nie nadaję się na matkę.

- Ja... Muszę się przewietrzyć - mamroczę, idąc szybko do korytarza. Zakładam buty i pierwszą lepszą bluzę, a następnie wychodzę.

Nie mam pojęcia, co mam teraz ze sobą zrobić i jak to wszystko poukładać. Spoglądam na tętniące życiem miasto, oświetlone ulice i przejeżdżające obok mnie samochody. Przełykam ciężko ślinę i decyduję się zadzwonić do osoby, która na pewno będzie wiedziała, co zrobić.

- Halo?

- Alex, musisz mi w czymś pomóc.

***

Późną nocą wracam do mieszkania, odkładając klucze na szafkę w korytarzu. W całym domu panuje ciemność, więc mam nadzieję, że brunetka już śpi. Ściągam bluzę, wieszając ją na haczyk, w momencie kiedy lampka w salonie zostaje włączona. Oblizuję usta, dostrzegając Camilę na kanapie. Wygląda, jakby na mnie czekała, przez co mam jeszcze większe wyrzuty sumienia.

- Mam się stąd wyprowadzić? - pyta, czym kompletnie mnie zaskakuje.

- Co? - marszczę brwi, podchodząc do niej bliżej. - Co ty opowiadasz?

- Zgaduję, że po tym wszystkim nie chcesz mnie znać - wzdycha, spuszczając nogi na podłogę. Przygryzam wargę i biorę głęboki oddech, a następnie klękam przed nią.

- Nic z tych rzeczy, kochanie - mruczę, łapiąc powoli jej twarz w swoje dłonie. Łzy pojawiają się w oczach brunetki, a kiedy opieram nasze czoła razem, już ich nie powstrzymuje. Co jakiś czas ścieram je kciukami, patrząc jej uważnie w oczy. - Znajdziemy je. Znajdziemy nasze dziecko - mówię, a dziewczyna wybucha jeszcze większym płaczem.

- O-obiecujesz?

- Tak, skarbie. Znajdziemy je - mruczę, przyciskając delikatnie swoje usta do jej.

Kryształ dusz & Kryształ serc || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz