EVA : Rozdział I cz 1.

3.3K 209 29
                                    

Eva Keller odetchnęła, z ulgą, został tylko jeden egzamin, i będzie mogła, odpocząć w rodzinnym domu. Zapracowywała swój tyłek, żeby szybciej ukończyć studia. Marzyła o byciu kryminologiem, odkąd jej mama opowiedziała jej historię, swojego chorego pierwszego małżeństwa.

 CSI też zrobiło swoje, ten stary serial, idealnie oddawał to czym chciała być. Badać, czytać z kości, DNA i innych dowodów. Czasami myślała, aby dodatkowo iść, na antropologię. Może nie była geniuszem jak ciotka Tess, ale udawało jej się dopinać celu. Podeszła do znajomych, czule uśmiechając się do Tary swojej przyjaciółki, razem mieszkały. Chociaż, to Eva płaciła większość czynszu. Obok stał Bart jej przyjaciel gej, ich trójka trzymała się razem. Eva nigdy nie była zbyt towarzyska.

Gdy mieszkasz, w maleńkim miasteczku, gdzie wszyscy wiedzą, że śpisz na forsie, szybko uczysz się, przyjaźnić tylko z rodziną. Bo nie masz wyjścia. Reszta tego małego świata osądzi cię, obgada, i niejednokrotnie oszuka. Wiele razy, przez to płakała. To jej kochany dziadek Trey, ocierał wtedy jej łzy. Bo kto dokucza komuś, kto da ci swoją kanapkę, czy karmi bezpańskie psy. Była nadwrażliwa, nie umiała znieść, cudzego głodu, czy cierpienia. Dziadek wtedy sadzał, ją na kolanie przytulał. I mówił, że jest cudowna, i że jak jej babcia, pomaga ludziom. Babcia Ella była taka kochana, zawsze dbała o głodne dzieci. Dziadziuś, sprawiał, że Eva nie tkwiła w swojej skorupie, i że nigdy nie przestała pomagać. On mówił, że dawanie, to coś co robisz z serca, a nie po to żeby cię podziwiano, czy dziękowano. Dar, dla poklasku, nie jest darem, jest manipulacją.

Dom, gdy do niego wróci, jej dziadków w nim nie będzie, ale te stare mury będą nosiły w sobie ich ducha. Miasteczko, nazywało ich domy, magnackimi. Bo były przedwojenne i duże. Nie zdając sobie, sprawy jak wiele pracy wymaga utrzymanie ich w formie. I że cała rodzina Kellerów, nad tym pracuje, nie dyrygując pracownikami, a biorąc narzędzia w dłoń, i z miłością naprawiając wszelkie szkody. Tęskniła, do ojca, do kochającej mamy, do zapachu wosku do drewna, którym jej dom zawsze pachniał. Do siedzenia, z mamą przy jej robótkach. Uwielbiała, z nią rysować, naklejać, dawało jej to odprężenie. Uspokajało, nie mogła się doczekać, już niedługo spakuje resztę rzeczy, i odjedzie w dobrze znanym kierunku. Uśmiechnęła się, na myśl jak wyszaleje się z dzieciakami Rydera. Kupiła im masę prezentów. Pograją w piłkę, pojeżdżą na rowerach, popływają w jeziorze. Kochała te jezioro, od małego poruszała się w wodzie jak mała rybka. Opali się, leżąc godzinami na pomoście. Nazbiera jeżyn, na cudowny placek. Zrobi z mamą, jabłka na szarlotkę w słoiki, z tych dzikich jabłoni w lesie. Wtedy w domu, pachnie jak w Boże Narodzenie. Cynamonem i innymi korzennymi przyprawami. Wracam, kochani powiedziała w duchu. Naładuję akumulatory przed październikiem, zanim wyjedzie na szkolenie. To da jej siłę, na kolejny rok pracy. Bała się oglądania, miejsc zbrodni. Ale wierzyła, że przełamie siebie. Musiała pogadać ze znajomym taty, starym szeryfem, jak zmusić ciało do braku reakcji. Nie chciała, żeby jej dokuczano. Kolejny powód na powrót. 

- Zaliczone? - spytała Tara. - Pochwal się kujonie, jaką ocenę wyrwałaś.

- Cztery.

- Jezu, u tego faceta, to osiągnięcie, porównywalne do podwójnej szóstki, u kogoś innego. - Marudziła Tara.

- Tak jest trudny. - Eva stwierdziła fakt.

- Trudny, to niedopowiedzenie roku, on jest sadystą. Większość, ludzi tutaj wyszła z miernym. Szczęśliwa, że udało im się zaliczyć, a ty dostajesz najwyższą ocenę. Kobieto, jesteś pierdolonym geniuszem. - Bart podsumował.

- Wiesz, znam geniusza osobiście, mnie do takiego daleko, - odparła skromnie Eva. - Zwyczajnie, się uczę.

- Gdzie załatwiłaś praktyki Eva? - zapytał Bart.

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz