EVA : Rozdział III cz 1.

2.5K 210 36
                                    

Dni, mijały zlewając się czasami w jedno. Byłam coraz silniejsza fizycznie, moje kroki nie przypominały osiemdziesięcioletniej staruszki. Mogłam się, pochwalić dobrymi wynikami. Nadal na korytarzu urzędowała moja rodzina. Robili, sobie dyżury, a Tess zamieszkała, na terenie szpitala. Była, moim osobistym lekarzem. Inni, nie byli dopuszczani. Czasem, zastanawiałam się, ile kasy, moją rodzinę, kosztują te luksusy dla mnie. Chronili mnie. Coś, było nie tak. Jutro miałam mieć zabieg rekonstrukcji szczęki. I poprawienia nosa. Gdyby wszystko poszło ok, w ciągu dwóch tygodni, mogłabym dostać nowe zęby. W najgorszym wypadku, za miesiąc. Ryder nerwowo, spacerował, po korytarzu. Tata, szarpał swoje włosy. A Grant stał w drzwiach jak ochroniarz w barze. Dzisiaj, prawie nie spałam, oczy same mi się kleiły. Pielęgniarka, zapytała, czy chcę środek na sen. Co kilka dni, gdy zmęczenie osiągało apogeum, pozwalałam się usypiać. Ale teraz, czułam coś złego w powietrzu. Tess weszła, do środka, siadając obok mnie. 

- Eva, rozmawiałam ze znajomym z Helsinek, on robi innowacyjne operacje. W czasie trwania jednej, będziesz mogła mieć, założone implanty z zębami, i uzupełnione brakujące kości. Tyle, że te kości są z innego tworzywa. Nie będą ludzkie. Czasem istnieje, ryzyko, że to się nie przyjmie, ale niewielkie. - Spojrzałam na nią, nagle pobudzona, jak po dużej dawce kawy.

- Czego, mi nie mówisz Tess? Jest jakieś ryzyko? Dlaczego tata jest tak zdenerwowany?

- Ryzyko jest mniejsze, niż przy zwykłym zabiegu. Ten facet wynalazł coś w rodzaju kleju do kości. Ma za sobą dziesięć udanych zabiegów. Zwyczajnie metoda jest droga. Ale to nie problem. - Tess mówiła spokojnie. - Jeżeli się, zgodzisz oni tu będą w ciągu kilku dni, potem zrobią swoje badania, i całą resztę. Badają markery DNA aby określić co dodać, do tych swoich preparatów. Czytałam, całą dokumentację. Nie ma zagrożenia.

- Ok, więc dlaczego? Oni tam tak reagują? - Patrzyłam na nerwowe ruchy mojej rodziny.

- Ci ludzie, którzy ciebie skrzywdzili, wyszli za kaucją. Nie wiemy jakim cudem im się to udało. Dlatego oni szaleją. Ale wynajmiemy ochronę. Nie martw się tym.

Całe powietrze wybiło się, z moich płuc. Miałam mroczki przed oczami, w mojej głowie latały obrazy ich twarzy, wykrzywionych krwiożerczych potworów. Panika, zalała moje ciało. Tess usiłowała, mnie uspokoić. Ale drgawki, pojawiły się znikąd. Przeraźliwy skowyt, zranionego zwierzęcia, wydobył się z moich ust. Moja rodzina, wpadła do sali. Ryder dopadł, moich rąk, przemawiając uspokajające słowa. Słyszałam tylko ton i jego łzy w nim. Igła, pojawiła się w moim ramieniu. Szarpałam się krzycząc. Serce zwalniało, odpływałam.

- Już dobrze, już dobrze kochanie. - Mama szeptała do mnie. Nie walcz z tym. Skąd ona się tu wzięła? Znajomy zapach i ciepło. Dom. 

- Mamusiu. Ratuj. - Wyszeptałam.

- Jestem, tu dziecko. Jestem. - Tuliła mnie do siebie. Usnęłam.

Ile spałam, nie wiem, gdy otwierałam oczy krzyczałam. Więc dostawałam kolejne zastrzyki. Słyszałam, jak Moon rozmawiał z Ryderem. Potem, pojawił się nowy głos. Grożący śmiercią potworom. Gdy w końcu się obudziłam, miałam na twarzy bandaże. Sztywną szczękę. Byłam cała odrętwiała. Świadomość, wróciła do mnie, przez szpary w opatrunkach, widziałam inną salę. Gdzie byłam? Jak długo, było ze mną źle. Przy stoliku, w rogu, siedział olbrzymi czarny facet. Miał na sobie strój motocyklowy, a spod kamizelki wystawały mu kabury z bronią.Cała jego postawa krzyczała niebezpieczny drapieżnik. Czytał coś, na jakimś tablecie. Łysa głowa, ozdobiona skrzydłami wytatuowanymi, granatowym tuszem. Ale chyba zapuszczał włosy, bo puch loków pokrywał całość. Podniósł, na mnie swoje oczy. Wziął krzesełko, usiadł jakiś metr ode mnie.

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz