Patrzyli na ich słodkiego malucha. Dzisiaj mijał rok od jego narodzin. Tamtego dnia nie spodziewali się niczego. Moon jak co rano przyniósł jej śniadanie do łózka. Była olbrzymia, marudna i bardzo było jej nie wygodnie. Pomógł jej się wykąpać, ogolić nogi i resztę drapiących miejsc. Czule wysmarował ją balsamem, komplementował jej ciało, ukoił jej nerwy. Ale mimo wszystko niepokój pozostał.
- Kochanie, ubierzemy cię i pomogę ci zejść na dół. - Wtulił się w jej nagie ciało. Dzisiaj nie miała ochoty na bliski kontakt, widział to. I odpuścił. Przyniesie jej śmieszne dresy, kupiły jej je dziewczyny, żeby poprawić jej humor. Wielki napis głosił : jestem ciężarówką nie stawaj pomiędzy mną a lodami, bo cię zmiażdżę. Krzykliwy różowy kolor, i mięciutki materiał. Zawsze gdy je miała na sobie, powodowała u niego uśmiech.
Został tydzień do porodu, i widać że miała syndrom tworzenia gniazda. Uśmiechnął się na widok ich kosza Mojżesza, czekającego w rogu pokoju. Przy łóżku mieli już, przykręconą podstawkę dla niemowlaka, która zapewniała lekkie oddalenie, ale i bliski kontakt z matką. W jednej z komód, jest pełno wszystkiego, czego będzie potrzebował maluszek. Zgarnął dresy, i poszedł ją ubrać. W końcu przyzwyczaiła się do tego, że nie zamierza pozwalać się jej wyginać. Stała tam urocza w swojej nagości, włosy jej odrosły ich gołębia biel była zachwycająca, jej szare oczy otoczone długimi rzęsami, rzucały cienie na lekko różowe policzki. Wspaniała w swojej nagości, kręciła go jak, żadna kobieta. Miał ochotę warknąć samczo, bić się pięściami w tors i z dumą oznajmiać, że jest tylko jego.
Posłała mu niewielki uśmiech, a jego serce pęczniało z miłości. Kiedyś nie pomyślałby, że może być aż tak szczęśliwy. Miał ochotę, zabrać Rydera na piwo i głośno mu dziękować za pojawienie się w jego życiu. Gdyby nie on, nigdy by jej nie poznał, nigdy nie byłby tak spełniony. Nigdy nie miałby tylu cudownych dzieci. Ten facet nawet nie wiedział, jak wiele dobra wniósł do życia ich wszystkich.
Podszedł, klękając przed swoją królową, by delikatnie ubrać jej bieliznę. Czule ucałował jej krągły brzuszek, za co jego dzidziuś podziękował mu delikatnym ruchem. Wstał, zakładając jej biustonosz. Potem delikatnie założył długą tunikę śmiesznych dresów. I znowu opadł na kolana, wkładając jej spodnie.
- Gdybyś wiedziała, jak wiele dla mnie znaczysz, jakie piękno sobą przedstawiasz właśnie taka, naga z moim dzieckiem w brzuchu. Byłabyś przerażona. Bo czuję, taką samczą radość, że mógłbym rywalizować z gorylem. - Roześmiała się, radośnie.
- Oj Moon, ja gdy patrzę na ciebie, mam takie same uczucia. A jesteś tak doskonały, że czasem zastanawiam się, czy nie jesteś wytworem mojej wyobraźni, może za chwilę się obudzę, i okaże się, że dopiero wychodzę ze śpiączki. Może to sen.
- O kobieto, tak łatwo się nie wywiniesz od życia ze mną. To żaden sen to my. Tak myślałem, że jak małe się urodzi, zaproszę twojego braciszka na piwo i podziękuję mu za to, że pojawił się w moim życiu, bo gdyby nie on, ominęło by mnie niesamowite szczęście.
Oboje pochylili głowy, nad tym jaki los jest czasem dziwny. Jego spotkanie z Ryderem. Jej odnalezienie tysiące kilometrów od domu. Ich powrót tutaj. To wszystko było, jak jakaś pętla. Trey mawiał, że los dał mu wszystko co najlepsze. Wszystko o co prosił. A gdy to złapał, w swoje dłonie, nigdy nie wypuścił, szanując i dbając. Bo dary przeznaczenia, należy hołubić. Wziął ją na ręce, znosząc na dół i sadzając ją na kanapie, podsunął pufę pod jej nogi. Postawił mały przenośny stolik. Na nim tablet, telefon, piloty, butelkę wody, krakersy na przekąskę i talerz krojonych owoców. Obok nóg leżał pled, na wypadek gdyby było jej zimno, uchylił okno. Z małym uśmieszkiem patrzyła, na to wszystko.
CZYTASZ
EVA. - Odrodzenie. MW tom II.
RomanceOPOWIADANIE DLA DOROSŁYCH 18+ W trakcie edycji. Zawiera sceny dla dorosłych, wulgaryzmy, brutalne sceny gwałtu. Nie wyrażam zgody na kopiowanie treści moich opowiadań i wykorzystywanie moich pomysłów. Wszystkie prawa zastrzeżone.