MOON & SNOW 10/2.

2.5K 206 29
                                    


Co robisz, gdy masz miesiąc bezczynności. Planujesz. Omawiasz wszystko, ze swoją połówką, dajesz jej w rękę ołówek, i blok i mówisz czego oczekujesz. Tak własnie postąpił Moon. Jego żona, miała niewiele zajęcia. Nawet, nie mogła zajmować się córeczką. To on po tygodniu wychodził, ze swoim skarbem na spacer. Ćwiczył, w łazience, bo gdy próbował to robić w korytarzu, miał niezłą widownię. Co rano, któryś, z chłopaków pojawiał się w drzwiach, tuż po obchodzie, wyganiając Moona na bieg. Czuł, w tym rękę Snow. Wiedziała, że on potrzebuje dużo ruchu, żeby zwalczyć stres. Po tygodniu, Venom wparował do środka, krzycząc niespodzianka. I chwilę później, podwójne łoże szpitalne wjechało do środka. 

- Łóżko, małżeńskie wersja de lux. - Żartował sobie. Wiedział, że czasem Moon wisząc na brzegu, przytulał żonę. Snow, szczęśliwa przeniosła się do nowego łóżka. Teraz, mogli się przytulić, mała mogła z nimi poleżeć. Budowali wspólne więzi. Planowali, rozkład siłowni. Snow, bez najmniejszego problemu, zgodziła się zacząć trenować kobiety, z samoobrony. I zaangażować Amandę. Zaczęła od razu, wzywając ją do przychodzenia do szpitala. I wysyłając z różnymi, poleceniami. Moon, zaakceptował znalezione przez Neo, miejsce. Stary magazyn, miał solidne ściany. Kilka oddzielonych stref. Wysokie okna, i był z czerwonej cegły. I miał kolejną zaletę, wielki parking. Złożyli się po sto tysięcy, i zaczęli remont. Kwota wyszła nie mała. Ale jednak, remont spory, wydatki na sprzęt też. I Fury, już rozmawiał z chłopakami, że tym zarządza Neo. Sam zainteresowany, wytłumaczył im dlaczego chce tu zostać. Wszyscy, zrozumieli. Teraz, musieli zdecydować, co zrobią z pensjonatem, za te kilka miesięcy. Moon czuł się, trochę źle planując wiele, rzeczy za plecami żony. I w końcu nie wytrzymał. Usiadł, wziął ją za rękę. Patrząc w oczy zaczął.

- Poważnie, traktuję naszą przysięgę. Mam sekret, którym się chcę z tobą podzielić. Chciałbym, żebyś mnie wysłuchała, zanim się odezwiesz. - Jego druga połówka, odłożyła notes, i spokojnie spojrzała mu w oczy.

- Ja go znam. - Odpowiedziała. - Domyśliłam się, dość szybko. Chcesz, żebym wróciła do domu.

- Nie wróciła, chcę przenieść naszą bazę, do twojego miasteczka rodzinnego. My jako grupa, czy jak wolisz MC możemy, być gdziekolwiek. Ale nasza córka, zasługuje żeby poznać swoich bliskich. A twoi rodzice, zasługują na wnuczkę. Brat, na to żeby wiedzieć co się z tobą dzieje. Wiesz, że Marco cię szuka? Twój młodszy brat, za kilka miesięcy bierze ślub.

- Dylan? 

- Tak Dylan. I Marco, to ogłasza wszędzie. Fury, z nim rozmawiał, bo zakładał fundusz dla dzieci. Obrobił Saharę. Bez wyrzutów sumienia. Połowę, jej kasy postawił jako zabezpieczenie na głowę kogoś kto zaatakuje kogoś z rodziny MW. Reszta, jest na funduszu, dla wszystkich dzieci, z naszej grupy. Tak na wszelki wypadek. Oni tęsknią, martwią się. Wszyscy. - Jego żona, miała łzy w oczach. 

- Ja nie wiem, czy jestem gotowa. - Szeptała, trąc dłonią jego dłoń.

- Masz kilka miesięcy, na oswojenie się. Mam propozycję, jedźmy na te wesele. Zobaczymy, jak ci się spodoba, czy twoje nowe ja się tam odnajdzie. Jeżeli będzie ok, to się przeniesiemy. Jeżeli nie bardzo. Zostaniemy tu. Mamy gdzie. Neo, i tak tu zostaje. Zrezygnował z wyjazdów. Amanda jest w ciąży, i martwi się tym, że ona nadal jest po za nawiasem. Prosił, żebyś jej pomogła. Masz znakomitą okazję. Wysyłać ją, żeby coś pozałatwiała, czy wybrała. Nie pieść się, z nią. Ona musi iść do przodu. - Moon, cały czas, zachował miękki głos, tłumacząc jej to w co wierzył.

- Dobra, w obu kwestiach. Zgadzam się na wyjazd, na wesele, a tym bardziej na pomoc Amandzie. Wezmę ją w obroty. Tylko, co z dziadziusiem? jeżeli odejdziemy, on się załamie. - Smuciła się.

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz