W tamtej chwili, nigdy by nie przyszło do głowy mojej rodzinie, jak znamienny dla nas wszystkich to będzie dzień. Brandon opowiedział im, o tym jak został napadnięty. Ale, że wyszedł z tego tylko z kilkoma siniakami, gliniarze uznali go za agresora. Faktycznie te cięcia były widziane w ich miasteczku, o dziwo była to ta sama grupa która, najwyraźniej ścigała Vani.
Moon uruchomił swoje kontakty, wezwał grupę do wywiezienia dzieci do Kellerów. Mieli ich bronić. Ale sami byli w osłabionym składzie. Telefon od szeryfa uświadomił im, że około pięćdziesięciu motocyklistów zmierza nad jezioro. Brandon zgarnął Vani na motor, a jego rodzice odjechali swoimi. Na ich osiedlu było tylko sześciu facetów, wliczając to Gringe. Kobiety ubrały kamizelki, sprawnie załadowały broń, od dawna każda z nich szkoliła się w strzelaniu. Szeryf tez kierował ku nim kroki. Vani ukryli w domu w piwnicy. Protestowała, dopóki nie usłyszała raportów szeryfa. Kellerowie też grupowali siły. Ale mimo wszystko, było ich niewielu. Kobiety schroniły się w domu Moona, Snow u jego boku, ubrana w kamizelkę z dwoma Desert Eagle w dłoniach.
- Kochanie, nie wychylaj się. Postaramy się ich odeprzeć, dopóki nie przybędzie pomoc. Celuj i nie marnuj naboi. Nie mamy ich w końcu, aż tak wiele. To stare zapasy, i szybko mogą się skończyć. - Tłumaczył jej cierpliwie. Sam przypasał noże, ubrany całkowicie w swój czarny strój taktyczny, ramiona wypychały mu ukryte pod pachami rewolwery, dwa kolejne tkwiły na jego pasie. Reszta wyszła z domu wyglądając identycznie, nawet Ryder. Obsadził Chrisa i jego syna na strychu. Viper właśnie się zameldował z wysokiego drzewa, gdzie obserwował nadjeżdżający tłum. Strach objął ich serca. Lux wystartował po dzieci, już trzy godziny temu, pewnie już wracają. Jego żona, ubrana w swój mundur, cierpliwie ładowała magazynki do kieszeni.
- Ludziska. - Krzyknął Moon. - Nie marnujecie naboi. Ważne, żeby ich tu przetrzymać. Może damy radę. Kobiety, gdy damy sygnał chowacie się w środku w dużej piwnicy. Tam mamy wzmocnione drzwi, i dzwonicie do naszych. Jeżeli dojdzie do walki wręcz, my musimy mieć swobodę do tego. Jeżeli ktoś złapie którąś z was, użyją tego do zmuszenia nas do poddania. Dlatego sygnał i znikacie, bez słowa i zwłoki, od tego zależy nasze życie. - Wszystkie, ze smutkiem pokiwały głową. - Mała. - Zwrócił się do żony Luxa. - Odpowiadasz za ostatnią flankę. Musicie to przetrzymać, choćby nie wiem co. Odpowiadacie, za nasze dzieci. Pamiętaj o tym. Gdyby Kellerów było więcej w mieście, dalibyśmy radę, ale akurat Matt wyjechał, Tess i Grant też, Jasper ze swoimi jedzie do nas, ale jest ponad sto kilometrów stąd. Nikt z nas się tego nie spodziewał.
Mieli już, tylko minuty.
- Ryder bracie wasze kobiety się ukryły? - Zapytał.
- Tak są w dużym domu, mam taką piwnice jak ty. Tom, Thomas i Dawid są z nimi i waszymi dziećmi. Dobrze, że zdążyli wszystkie odebrać. - Spokój brzmiał w głosie brata Snow. - Poradzą sobie. Mają jedzenie, pieluchy wszystko co trzeba, jest tam łazienka woda i zapasy konserw. Nawet tydzień tam mogą być. Tom zbierał kawę i całą resztę. Mają nawet kuchenkę na gaz i odprowadzanie powietrza, na panele słoneczne. Dużo się od ciebie nauczyłem bracie. Mam swój bezpieczny pokój. Koniec czasu Moon. - Moon spojrzał, widać było kurz. Machnął rękami, grupa się rozpierzchła. Snow ucałowała jego usta.
CZYTASZ
EVA. - Odrodzenie. MW tom II.
RomanceOPOWIADANIE DLA DOROSŁYCH 18+ W trakcie edycji. Zawiera sceny dla dorosłych, wulgaryzmy, brutalne sceny gwałtu. Nie wyrażam zgody na kopiowanie treści moich opowiadań i wykorzystywanie moich pomysłów. Wszystkie prawa zastrzeżone.