MOON & SNOW : 4. ( +18)

3.8K 248 44
                                    

O trzeciej nad ranem, Moon cichutko, otworzył drzwi domu Evy. Dobrze, że ostatnio nasmarował to, skrzypiące cholerstwo, bo było w stanie obudzić zmarłego, swoim skrzekiem. Zapalił latarkę w telefonie, układając torbę na podłodze skradał się do jej sypialni, nagle coś przykuło jego uwagę, podłogę ozdabiał, czerwony koronkowy szlafroczek, podniósł to cudeńko ze zdziwieniem. Parę kroków dalej, leżał kolejny drobiazg. Przezroczysta, lejąca się czarna  koszulka, z wielką czerwoną kokardą pod biustem, taka jakie widujesz na filmach erotycznych. Ciężko przełknął ślinę, wyobrażając sobie jego kobietę w tym wdzianku. Położył drobiazg na przedramieniu.

- Co tu, się dzieje, do cholery. Czyżby, powitała kogoś w progu. Czy za drzwiami był z nią inny facet? - Głupie myśli kołatały mu w głowie. Widział, prawie na czerwono. Zabije tego, kto jest tam z nią. Rozerwie na strzępy. A potem położy ją, na kolanie, stłucze jej ponętny tyłeczek, i udowodni jej do kogo należy. Będzie ją pieprzył tak długo, że zapomni jak się nazywa. Na klamce wisiał czerwony biustonosz, z gatunku tych, które przyprawiają facetów, o ból krocza w jednej sekundzie. Kurwa. Poprawił spodnie. Nie spał od siedemdziesięciu dwóch godzin, a teraz czuł się jak po dawce amfetaminy. Lekko pchnął drzwi, zerkając do pokoju, gotowy zmierzyć się, z konkurencją. Delikatne przytłumione światło nocnej lampki, oświetlało jej postać. Spała tam spokojnie, na czarnej jedwabnej pościeli, jej białe ciało odcinało się od tej pysznej czerni. Nagie piersi, tuliły się do poduszki. Tyłeczek przykrywał tylko delikatny czerwony skrawek koronki. Zaślinił się, cały. Boże, była przepiękna. Jak kiedykolwiek, mógł pomyśleć, o odesłaniu jej. Gdyby teraz, ktoś mu powiedział, że ma z niej zrezygnować, wolałby umrzeć. Zdejmował ciuchy, w tempie błyskawicy. Pieprzyć, to co jej obiecał. Miał zamiar, pieścić ją tak długo, aż zapomni, że kiedykolwiek miała jakieś obiekcje, w stosunku do niego. Była jego kobietą. Jego skarbem. I miał zamiar użyć wszystkiego, co umie, żeby jej to udowodnić. Delikatnymi pocałunkami, kreślił linię jej kręgosłupa. Jej piersi, zawsze były nie małe, teraz były olbrzymie, zwarte twarde kule. Przepiękne. Zamruczała cicho, wyciągnął dłoń i delikatnie potarł palcem brązową otoczkę sutka. Pamiętał, że miała, bladoróżowe sutki. Najwyraźniej, ciąża to zmieniła. Duża wisienka sutka, napięła się pod dotykiem. Potarł palcem sam czubeczek, jęknęła cicho. Nocami czytał wszystko, co wpadło mu w ręce o tematyce ciąży, jak wyczytał ze zdziwieniem, że piersi ciężarnych, były bardzo wrażliwe. Mocniejszy dotyk, sprawiał ból. Reagowały pięknie. Cichy jęk, wyrwał jej się z ust. Potarł ponownie. Jej ciało, wygięło się w łuk. Sprytna dłoń, podążała pod ten czerwony trójkącik na jej tyłeczku. Gruby palec, potarł jej łechtaczkę. Była, totalnie przemoczona. 

- Moon - wyszeptała cicho z jękiem. 

- Skąd wiedziałaś, że wracam? - wychrypiał cicho. 

- Fury do mnie napisał. - nadal miała zamknięte oczy, chłonąc przyjemność.

- I postanowiłaś przyprawić mnie o zawał seksowną bielizną? Myślałem, że jakiś facet był tu z tobą. - Roześmiała się cicho. Chrapliwie.

- Uznałam, że należy ci się nauczka, za te miesiące kiedy paradowałeś nago, po  naszej sypialni. Teraz, wiesz co czułam. 

- Czekałem, że mnie dotkniesz. A ty udawałaś odporną, wielki cios, dla ego faceta. 

Jego palce, gładziły jej wejście. Jeden delikatnie się w niej zatopił. Jęczała przy każdym, dotknięciu. 

- Pozwolisz mi się z tobą kochać? - wychrypiał pytanie, dokładając drugi palec. Milczała. Więc wyciągnął je z niej. 

- Nie, wracaj tam. - Krzyknęła cicho. Chyba jej zemsta, obróciła się, o sto osiemdziesiąt stopni. Zaśmiał się cicho.

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz