MOON & SNOW : 13

2.5K 222 32
                                    

Snow, nalegała na wyjazd w ostatniej chwili, nie chcąc rozstawać się, z dziećmi zbyt wcześnie. Moon patrzył, jak szarpała się wewnętrznie sama ze sobą. Nalegała na zabranie ich Harleya. Zgodził się, ładując go na pakę ciężarówki. Czekało ich wiele kilometrów, początkowo była rozgadana. Cieszyła się podróżą planami, opisywała postępy dzieci Madda. Uwielbiali ze sobą rozmawiać. Zatrzymali się w połowie drogi, śpiąc w dobrym pensjonacie. Zjedli świetną kolację, romantyczną. Mała grzecznie poszła spać, w przenośnym łóżeczku, a oni kochali się w wannie. Kolejny dzień, to ponad dziesięć godzin jazdy. Zmieniali się, za kółkiem robiąc przerwy. Zabawiając małą, piosenkami i stając na krótkie spacery. I Snow cichła coraz bardziej. Zatrzymał się tuż przed Birch Lake jej rodzinnym miasteczkiem, biorąc Rory na rękę a drugą chwytając jej dłoń.

- Chodź, musisz odetchnąć, jesteś tak spięta, że mała zaczyna się denerwować. Opowiedz mi o swoim strachu. - Przybrał uspokajający ton, taki jakim uspokajał ich dzieci, gdy budziły się w nocy. 

- Wiesz, oni mogą się zaszokować. Bo nie dość, że jestem inna, z wyglądu to do tego mam zupełnie inną osobowość. Kiedyś byłam, typową grzeczną dziewczynką. Teraz, nikt tego o mnie nie powie. - Mruczała zestresowana. - Jutro ten ślub. Ja nie wiem czy jestem gotowa. Iść tam teraz.

- Ok kochanie, cofniemy się do tego drugiego miasteczka, widziałem tam hotelik. Odpoczniemy, i pojedziemy rano. Pospacerujemy, może zrobimy jakieś zakupy. Mam, pomysł zajdziemy do agencji nieruchomości. Popatrzymy na ceny, na możliwości. 

- Wiesz, że nie wiem czy tu wrócimy. - Stwierdziła.

- Tak wiem, ale orientacja w tym, co tu można zrobić nie zaszkodzi. Ceny, co jest dostępne i gdzie. - Namawiał ją. W końcu widział, że ustępuje. I tak spędzili, wieczór spacerując, odkrywając zalety małego miasteczka. Było tu cicho, ludzie przyjaźni. A ona się odprężała, opowiadając mu historie z dzieciństwa, mówiąc z kim była na pierwszej randce, albo gdzie całowała się po raz pierwszy. Takie zwykłe wspomnienia. Jakie ma każda młoda dziewczyna. Lubiła kiedyś tu przyjeżdżać. Miała kilka koleżanek, które spotkała przypadkiem, a one nie wiedziały kim jest. Nie zaczepiała ich, ale potem opisywała mu swoje wrażenia. Kupili wiele, drobiazgów dla dzieciaków. Drobnych przedmiotów robionych ręcznie. Ze zdziwieniem, na jednej wystawie, zobaczyła wielkie zdjęcie jeziora, nadrukowane na płótno. 

- Jestem, prawie pewna, że jest mojego taty. - Stwierdziła cicho. Złapał ją za rękę i pociągnął do środka.

- Zapytamy - stwierdził psotnie.-  Przecież, nikt cię nie pozna.

Miła kobieta, za ladą zapytana o płótno, potwierdziła, że należy do miejscowego artysty. Miała zaszczyt, zdobyć kilka jego prac, tak samo jak prac jego, żony i ksiąg jego synowej. Snow, przyglądała się starszej rudowłosej kobiecie. Zapytała, jak jej się to udało.

- Moja córka, wychodzi za Dylana Kellera. Jutro, biorą ślub. Więc, to koneksja rodzinna. Byłabym zawstydzona, że korzystam z takich pleców, ale to są cudowni tolerancyjni ludzie. Gdy postanowiłam, dołączyć do Mary w tym miasteczku. Pomogli,  mi w taki sposób. Dając te, rzeczy w komis. Jestem wdową, a to moja jedyna córka. 

- Rozumiem, chciałbym kupić kilka tych rzeczy. - Moon stwierdził. Wybierając instynktownie, to co mogło się spodobać jego żonie. Ona stała oszołomiona, w ciszy głaskając talerz jaki zrobiła jej mama. Może w końcu zrozumie, że nie ma czego się bać. Podał kobiecie swoją kartę kredytową. Ta z pietyzmem, owinęła każdą wybraną przez niego rzecz. - Ma pani jakiś karton, chcemy je dowieść do domu. Bezpiecznie. 

- Państwo przyjezdni? - zapytała go grzecznie.

- I tak i nie. Ale mieszkamy w Miami. - Grzecznie podziękował, za rzeczy. - Śnieżku, kochanie weź Rory, ja wezmę zakupy. 

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz