8 lat później.
Snow i Moon oceniali nową siłownię, ich syn dopiął swego. Ta była wyjątkowa, nazywana domem Furii. Wybudowana obok ośrodka, dla pokrzywdzonych kobiet z dziećmi. Brandon skończył studia psychologiczne, on i Vani razem torowali swoją drogę. Ale czy była łatwa. Wcale nie, wiele razy z Moonem zastanawiali się jak oni ze sobą wytrzymują.
Byli dynamiczną parą, wręcz kłótliwą. Chociaż to miało swoje wady ale i zalety, zawsze do końca przerabiali swoje problemy, niekoniecznie tak jak by oczekiwali tego wszyscy. Widać było, że łączyło ich wielkie uczucie, wielka namiętność. Ale nie byli cukierkową parą. Awantury iście włoskie były już legendą na ich osiedlu. Chociaż nigdy nie były wulgarne, zero wyzwisk. Mieszkali razem od roku, kiedy okazało się że będą mieli dziecko. Nie wzięli od razu ślubu, spokojnie przeszli nad tym do porządku dziennego. I ruszyli ze swoim życiem, dalej.
Od Snow, ich związek wymagał nieskończonych pokładów cierpliwości. Starała się być dobrą matką i dobrą teściową, być neutralna i pozwalać popełniać im swoje błędy. I jakoś jej się to udawało, z większym lub mniejszym trudem. Z czasem okrzepła, i przestała zwracać uwagę na ich emocjonalną szarpaninę. Jedno co tłumaczyła, to to żeby nie szli do łózka źli na siebie wzajemnie. A Moon podpowiedział synowi, kilka metod oswajania złośnicy. I o dziwo z czasem było coraz lepiej, teraz kłócili się rzadziej, częściej widywano ich wtulonych w siebie niż machających rekami przy kolejnej wymianie zdań. Teraz Vani, była w szóstym miesiącu ciąży i prowadziła zajęcia z maluchami. Brandon zmusił ją do skończenia studiów, była nauczycielką wczesnoszkolną. Musiał przełamać jej strach przed ocenianiem jej przez obcych. Zawsze popychał ją do przodu, a ona się broniła. Ale od pierwszego dnia wiedział, że jest jego i nie zamierzał odpuścić.
- Jutro, trójka naszych dzieci bierze ślub. To jest dziwne, a jednocześnie dobre. Bo jeden stres na raz. - Moon powiedział zaglądając w oczy swojej żony.
- Nie jestem zestresowana. W sumie to mnie cieszy. Nasze dzieci są tak zżyte ze sobą, że nawet taki dzień mają wspólny. Pomyślałbyś, że Anna wyjdzie za Patricka? A Rory za Robbiego. Nasze życie czasami jest jak pętla. - Stwierdziła. - Bo Patricka wychował Fury, stoimy przed domem Furii, nasz syn zawsze go miał za wielki wzór i upamiętnił go na swój sposób. A Robbie był totalną niespodzianką, chociaż najwyraźniej nasza córka bierze przykład z matki. On jest prawie tyle samo lat od niej starszy co ty ode mnie, zmieniał jej kiedyś pieluszki, a dzisiaj przygotowuje się do ślubu z nią. - Moon sapnął, był wściekły przez jakiś czas na tą sytuację. Ale rozumiał miłość i skrupulatnie ukrywał swoje uczucia. A Robbie był przecież cudownym facetem. Był opiekuńczy, zawsze dbający, po prostu sytuacja była dziwna. Ich córki, wolały starszych mężczyzn. Statecznych i poukładanych, nie mogli ich za to winić. Robbie był nauczycielem w liceum, w wolnych chwilach pracował na siłowni. A Patrick był żołnierzem, pięć lat odsłużył w armii, potem założył firmę survivalową, i nieźle sobie radził. Wszyscy nadal działali w sieci zaufanych, i nie raz pojawiały się u nich zaginione dzieci, szukali im domów. Nigdy z tego nie zrezygnowali. - Będziemy mieli pierwszego wnuka. Czas płynie kochanie nieubłaganie.
CZYTASZ
EVA. - Odrodzenie. MW tom II.
RomanceOPOWIADANIE DLA DOROSŁYCH 18+ W trakcie edycji. Zawiera sceny dla dorosłych, wulgaryzmy, brutalne sceny gwałtu. Nie wyrażam zgody na kopiowanie treści moich opowiadań i wykorzystywanie moich pomysłów. Wszystkie prawa zastrzeżone.