MOON & SNOW : 14/ 1 ( 18+)

2.8K 216 27
                                    

Wracali do domu, oboje często pogrążeni w myślach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wracali do domu, oboje często pogrążeni w myślach. Moon zastanawiał się nad tym, czy jego żona podejmie szybką decyzję, czy będzie zwlekać. Jaką decyzję, podejmie reszta grupy. Jak zmienia się, ich życie. Nic nie jest proste. Mieli dużą rodzinę. Bo tym byli. Od dawna, byli czymś więcej niż grupą taktyczną. Ale pojawienie się kolejnych dzieci, sprawiło że zastanawiał się nad rezygnacją. Był odpowiedzialny, za trójkę dzieci. Snow z kolei, myślała nad tym, jak ogarnąć przeprowadzkę. Ile powiedzieć rodzinie, tej w której wyrosła. Nie miała, zamiaru zdradzać im wszystkich sekretów grupy. Bo jej rodzice, zwyczajnie by się zamartwili na śmierć. Noc, spędzili w przyjemnym pensjonacie. Kochali się delikatnie, w ciszy patrząc sobie w oczy. Czasami było tak, jakby ich dusze były jednością. Gdy dotarli do domu, zastało ich zamieszanie. Bo dotarło kolejnych troje dzieci. I nie wesoła wiadomość. Węgiel nie żył. Został zastrzelony, przy odbijaniu kolejnego dziecka. Byli w żałobie. Przyszło kolejne zlecenie, i gdyby nie dotyczyło porwanego malucha, odmówili by. Uznali to za znak, i wyruszyli na akcję, po kilku godzinach. Tym razem wszyscy po za Neo. Moon wrócił, zmęczony. Czuł znużenie, śmierć Węgla dobiła go. 

- Myślę, o rezygnacji, z tego. - Oznajmił swojej kobiecie wieczorem, przed snem. Byli w łazience, nalewała wody do wanny. 

- Weź ze mną kąpiel. - Poprosiła. Bez słowa, zaczął się rozbierać. Marząc, żeby stres zniknął. Usadowiła się, czekając aż do niej dołączy. Wsunął się, za jej plecy. Oparła się, o niego wtulając głowę w jego bark. - Rozumiem cię, to męczące i depresyjne. Oglądanie ciągłego zła. A potem, wracasz do naszych dzieci, myśląc jak bardzo są niewinne. I marząc, żeby zło nie istniało. Jeżeli, uznasz że pora na to, masz moje poparcie. 

Czule myli swoje ciała, delikatnie się pieszcząc wzajemnie. Wbił się, w nią od tyłu, unosząc jej biodra, zadziwiała ją jego siła. Ssał delikatnie jej skórę na karku, drapiąc swoim zarostem, i skrobiąc zębami.

- Oprzyj dłonie na moich kolanach. Dzisiaj ja, będę to kontrolował. - Warknął władczo. Potrzebował tego. Pokazać, jej swoją siłę. Unosił jej, biodra w powolnym rytmie. Woda stygła, a on nadal to robił, sprawiając, że pot zalewał im oczy, skamlała będąc na granicy spełnienia. Przełożył ją tak żeby opadła na kolana. Pokierował jej ramionami, każąc złapać się krawędzi wanny. Wyciągnął, korek i wbił się w nią energicznie. Przyśpieszał, drżała, z chłodu, na mokrej skórze, z pragnienia, i w końcu ze spełnienia. Czarne, płaty latały jej przed oczami. Opadł na jej plecy, dziękując sobie w duchu, że kupił wielką wannę. Dyszał, jak parowóz. Złapał słuchawkę prysznica, spłukując z niej  i z siebie mydliny. Potem, wydostał ich oboje, z wanny, czując jak jego fiut podnosi się znowu. Typowe, po akcjach. Adrenalina, sprawiała że był napalony do granic możliwości. Zaniósł ją do łóżka. Układając na pościeli.

- Kochanie, dasz radę na rundę numer dwa? - przymilał się. Czule liżąc jej sutek. Jęknęła, reagując. Więc przygryzł, delikatnie. Głaszcząc jej łechtaczkę, palcem. Była delikatnie nadwrażliwa. Ale, już znał jej ciało jak własne. Wiedział jak pobudzić, to stopniowo. Zwolnił, pieszczoty, zajmując się resztą jej ciała. Niczego nie przegapił, delektując się jej miękką skórą. Muskał zębami, drażnił zarostem. Całował i ssał. Odpowiadała, na każdy jego gest. W takich chwilach był skrajnie samczy. Chciał dawać, dawać rozkosz, dawać spełnienie. 

EVA. - Odrodzenie. MW tom II.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz