|2589 słów|
Czułem, jak senna ciemność zaczęła wyswobadzać mnie ze swoich objęć, pozwalając tym samym otworzyć oczy, by te z kolei mogły zostać porażone przez światło słoneczne. Zdaje się, że śniłem bez snów, chociaż tego nie mogłem być pewien. Kiedy dotarło do mnie, że budzik w moim telefonie rozkręcił się na dobre, z westchnienie, cały obolały zwlokłem się z łóżka i wyłączyłem hałasujące ustrojstwo.
Przetarłem twarz dziwnie bolącą rękę i spojrzałem za królikiem, który swoim miękkim futerkiem otarł się o moje ścięgno Achillesa podczas swojego przemykania z jednej do drugiej części pokoju. I to by było na tyle z błogiej nieświadomości, która tak przyjemnie mnie spowijała swoim ciepłem. Na moją głowę spadł ciężar, wprost zmuszający mnie do spojrzenia w dół prosto na swoje zabandażowane dłonie. Pulsowały bólem. Przypomniały mi one o tym, co wydarzyło się wieczorem. Wspomnienia raz po raz uderzały mnie silnymi sierpowymi prosto w twarz każdym kolejnym faktem, poczynając od tego, co powiedział Hyunki, przez morderstwo po samą ugodę z Aidanem.
Zabrakło mim tchu, a szybko bijące serce w niczym mi nie pomagało. Zatoczyłem się, chcąc postąpić krok w przód i musiałem podeprzeć się o biurko bolącą ręką. W kącikach oczu łzy próbowały znaleźć swoje ujście, ale nie mogłem im pozwolić tak po prostu uciec. Łapczywie zebrałem oddech i otarłem przedramieniem mokre oczy, a następnie spojrzałem ponownie na swoje dłonie. Nagle ogarnęło mnie zmęczenie, które dziesiątkowało mój organizm w trybie natychmiastowym.
Ospały rozejrzałem się po pokoju, przy czym trafiłem na tak niecodzienny widok, że na początku zastanawiałem się, czy nie miałem przypadkiem halucynacji. Na łóżku spał Jimin szczelnie opatulony moją kołdrą. Na jego twarzy spoczywały przekrzywione okulary, jakby zapomniał je zdjęć. Co gorsza, leżał odwrócony przodem do miejsca, gdzie do niedawna spałem.
Co on tutaj robił? Zamrugałem kilkakrotnie, próbując sobie przypomnieć i wtedy mnie olśniło. Poprosiłem go o to, by przy mnie został, lecz nie byłem pewien na jak długo. Poczułem ukłucia wstydu, które utonęły w czarnej dziurze, skrupulatnie pochłaniające każde uczucie.
Coś zaczęło mi nie pasować. Gdzieś na dnie świadomości pływała wizja snu, w którym on się pojawił, a nawet zagrał rolę, co świadczyło o tym, że amnezja senna była tylko chwilowa.
Ponownie spojrzałem na dłonie i dostrzegłem cień pozostawiony przez krew i siniak wychylający się zza białego materiału. Spanikowałem, a co dziwniejsze: czarna dziura nie zdołała pochłonąć tak ogromnych pokładów tego uczucia. Apatia nie była tak nieustępliwa, na jaką się kreowała. Na ogół uczucie pustki było wszechogarniające, ale chyba trzymało sztamę ze strachem.
Patrzyłem na coraz bardziej widoczne bordowe ślady z szybko bijącym sercem. Co, jeśli ktoś to zobaczy? Jeśli otrzymam pytanie dotyczące tych śladów, to co im powiem? A jeżeli ktoś domyśli się tego wszystkiego?
Aż rozbolała mnie głowa od nadmiaru pytań, lecz to nie powstrzymało mnie przed pobiegnięciem do łazienki, gdzie gorączkowo zdjąłem bandaże z rąk, by wyszorować dokładnie każdy milimetr kwadratowy, niezależnie od tego, jak bardzo piekły mnie pęknięcia i bolały siniaki na knykciach. One zeszły na drugi plan. Wyczyszczenie śladów krwi było moim priorytetem. Musiałem ukryć dowody swojej okropnej zbrodni.
Nie miałem pojęcia, jak długo stałem przy umywalce, czyszcząc swoje dłonie. Całą swoją uwagę skupiłem na śladach, które nie chciały zejść. Kiedy przejechałem szczoteczką do paznokci po skórze, zdawało się, że czerwień znikała, jednak zaraz znów tam była.
- Jungkookie? - Usłyszałem za sobą zawołanie. Odwróciłem się jak oparzony, chowając dłonie za siebie. To Jimin stał w progu, mając na sobie jedynie bieliznę. Mierzył mnie swoim wzrokiem, poprawiając przy tym okulary. Jego spojrzenie zatrzymało się na moim prawym ramieniu i już tam zostało. Wyglądał na odrobinę zaskoczonego, chociaż nie potrafiłem stwierdzić dlaczego. Podążyłem więc za jego wzrokiem i napotkałem solidne zadrapanie, które pojawiło się znikąd. - Kto ci to zrobił?
CZYTASZ
|| Dead Inside | jjk + pjm ||
Fiksi Penggemar~Życie zaskakujące bywa, prawda? Wszystko może okazać się zupełnie Inne, niż z możliwych wersji każda. Zła matka, niezacny brat namiesza pewnie. Każdy z osobna cierpi bardziej lub mniej, A oprawcą jest zawsze okrutny ten Człowiek, co przecież dla os...