|2492 słowa|
Czekałem na Yoongiego tak, jak obiecałem. Gdzieś z tyłu głowy pojawiło się pytanie dotyczące tego, skąd on wiedział, gdzie mieszkam, ale automatycznie sam sobie odpowiedziałem. Soyeon stała za wszystkim.
Zastanawiało mnie tylko kiedy będę miał okazję wyprać koszulę, którą zabrudziłem swoją krwią.
W końcu zobaczyłem go pędzącego w moją stronę. Brakowało mi w nim tego wigoru, który zawsze się z niego wylewał. Czym bliżej był, tym wyraźniej widziałem jego naprężoną minę. Bałem się, że ktoś go skrzywdził. Mimo wszystko nie chciałem, żeby i on w jakiś sposób ucierpiał przez tę przeklętą szkołę.
- Co się stało, Yoongi? - zapytałem, gdy przystanął przede mną lekko zdyszany.
- A możemy porozmawiać w jakimś bardziej prywatnym miejscu? - dopytał, spoglądając gdzieś w bok.
Zmierzyłem go wzrokiem, żeby upewnić się, że nie miał żadnego widocznego, niepożądanego śladu na ciele. Na szczęście niczego nie znalazłem.
- Tak, pewnie. Chodź do mnie.
Czym prędzej otworzyłem mu drzwi frontowe i przepuściłem go przodem. Niesamowicie przeszkadzało mi to, że nie zachwycał się niczym. Wciąż pamiętałem, jak jechaliśmy do fryzjera. Podziwiał zwyczajny samochód, jakby woził się nim sam król, a teraz po prostu czekał, aż go poprowadzę, wzdychając pod nosem.
Znów dopadła mnie ta gula w gardle, która pojawiła się tej nocy, kiedy Jimin płakał przede mną. Zadrżały mi dłonie, dlatego musiałem rozetrzeć kciukami opuszki palców. Czym prędzej wszedłem po schodach, a później otworzyłem drzwi do swojego pokoju. Pościel nadal leżała rozwalona na łóżku, dlatego musiałem ułożyć kołdrę Jimina na jednej połowie, a swoją na drugiej, po czym wskazałem my miejsce na krawędzi posłania.
- Usiądź tutaj. - Poprosiłem. - Chcesz się czegoś napić?
- Nie. Chcę porozmawiać. Usiądź. - Nakazał, co też natychmiastowo uczyniłem. Zdziwiła mnie władczość w jego tonie. To był kolejny sygnał, że stało się coś, o czym powinienem wiedzieć.
- Więc ci się stało?
- Nawet nie wiem od czego zacząć. - Zawstydził się nagle.
- Od początku, Yoonie - powiedziałem spokojnie.
- Więc w drużynie mamy takiego jednego. W zasadzie jest ode mnie starszy o rok... - Skrzywdził go? Mimo wszystko nie mogłem mu przerwać. Spłoszyłbym go. - Jest wysoki, ma naturalnie czarne włosy, dość zgrabne plecy... Znaczy... Gra całkiem nieźle. Nawet lepiej, niż nieźle. Chociaż jest niezdarny, z piłką obchodzi się jak nikt inny... - Przerwał że względu na Jimina, który szedł do mojego pokoju.
- Jiminie, mógłbyś wyjść na sekundę? - zapytałem. - Yoongim chce mi coś powiedzieć.
- Niech zostanie. - Wtrącił sam Yoongi. - I tak niczego nie powie Soyeon.
- Bo ty możesz powiedzieć coś komuś innemu - powiedział Jimin. - Nie musisz się martwić.
Usiadł u mojego boku na tyle blisko, że nasze uda stykały się ze sobą. Spojrzałem na niego, bo jakoś nie pasowała mi w nim ta pewność siebie, jednak niczego dziwnego nie zauważyłem. Wyglądał tak, jak zwykle. Odchrząknąłem. Naprawdę nie miałem pojęcia o co mogło się rozchodzić, ale postanowiłem nie wnikać. Co mnie obchodzą ich wewnętrzne konflikty?
- Więc dziś po treningu jak zwykle poszliśmy pod prysznic. Oczywiście nie patrzyłem na niego, bo to jest zupełnie bezsensowne, kiedy w tej szkole tak bardzo nienawidzą takich, jak ja, czy Jimin.
CZYTASZ
|| Dead Inside | jjk + pjm ||
Fanfiction~Życie zaskakujące bywa, prawda? Wszystko może okazać się zupełnie Inne, niż z możliwych wersji każda. Zła matka, niezacny brat namiesza pewnie. Każdy z osobna cierpi bardziej lub mniej, A oprawcą jest zawsze okrutny ten Człowiek, co przecież dla os...