Rozdział 28

263 23 8
                                    

|3438 słów|

Od powrotu z Changwon minęło dobrych parę dni. Jakoś tak dziwnie było mi, kiedy widziałem Jungkooka z nie tak dawnej przeszłości... Okej, nie przesadzajmy. Zwyczajnie częściej miewał przebłyski dawnego siebie, a rzadziej widywałem go tak rozkojarzonego, jak zwykle. Mimo wszystko z lunatykowaniem dalej był problem. Tak, wiem, nie zdarzało się to często, ale bałem się, gdy próbowałem do niego przylgnąć w środku nocy, a jego nie było. Musiałem wtedy przeszukać cały dom, żeby później znaleźć go w piwnicy, czy strychu w dość niecodziennych pozycjach. Zwykle później, gdy już się obudził, przepraszał i całował, więc koniec końców wychodziłem na plus z całej tej sytuacji.

Tylko jedno nie dawało mi spokoju. Kiedy zamknąłem w swojej głowie sprawę dotyczącą Im Junghyuna, na światło dzienne wyszła całkowicie inna, jak dotąd spychana na dno świadomości. Czym częściej widywałem się z Sunhi, tym uważniej zacząłem słuchać Sunmi o tym, co mówiła na temat zaginięć czterech chłopaków, z czego sam Jungkook bił się z pierwszą dwójką na sto procent. Plus jego zniknięcia i niespodziewany powrót z miną, która niczego nie wyjaśniała, a dodawała kolejnych pytań.

- Cześć, oppa - przywitała się Sunhi ukłonem.

- Jesteś ode mnie młodsza zaledwie miesiąc - mruknąłem, skupiony na ekranie swojego telefonu.

- Ale zawsze coś - wzruszyła ramionami. - To co, może dzisiaj zrealizujemy plan?

- Muszę o tym powiedzieć Jungkookowi, jak wróci wieczorem. - Spojrzałem na nią w końcu. Jej uśmiech był zarażający, więc sam nie mogłem wytrzymać, nie wykrzywiając ust w podkówkę. Była naprawdę radosna. - Junghyun dał ci kontakt do detektywa?

- Właśnie nie. - Zignorowała pierwszą część wypowiedzi. - Ale zrobi to, jak tylko dowie się o reakcji Nayeon. I najlepiej nie mówić mu. Jego reakcja będzie przynajmniej spontaniczna.

- No dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie zły. - Westchnąłem. - W sumie nie będzie. To jest ten dzień.

- Dziwne, zwykle określa się mianem tego dnia - zaakcentowała - czas, kiedy kobieta miesiączkuję. Wątpię, żeby Jungkook miał na dole coś innego, niż penisa. - Wzruszyła ramionami. Tak, była w naprawdę wyśmienitym humorze.

Mało brakowało, sam bym się uśmiał z tych słów, ale jakoś nie mogłem.

- Chodziło mi o to, że dziś wróci później, najprawdopodobniej pod wpływem marihuany. Zwykle taki wraca, gdy mówi, że wróci po dwudziestej.

- Ach... A nie możesz po prostu za nim iść i zapobiec temu? Wiesz o co mi chodzi. - Uniosła sugestywnie brwi, a gdy ja zmarszczyłem swoje tak, że powstała między nimi wyraźnie zarysowana zmarszczka. Westchnęła głęboko. - Odstawisz mu scenę i pewnie nie zapali. Później uribruchasz go w łóżku. Myślę, że łatwo pójdzie.

- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł - odparłem z zawahaniem, aczkolwiek gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że przecież była dopiero szesnasta, a Jungkook o siedemnastej kończył trening. Mogło coś z tego wyjść. Z drugiej strony co mi do tego? Miałem być jego podporą, a nie osobistym szpiegiem.

- On chroni ciebie przed złem tego świata, a ty ochroń go przed złem, które sam sobie przysparza. Tyle. - Zatarła ręce. - No już, nie daj się prosić.

Jej słowa jedynie odbijały się echem w mojej głowie. Mógłbym go ochronić, tak? To mogło podchodzić pod jakąś obsesję, ale tak właściwie dlaczego nie? Co mogło być złego w tym, że chciałem wpłynąć jakoś na mojego... Chłopaka? Przecież żyłem z nim, prawda? Sypiałem nawet. A tak a propos tego... Tylko po dawce tego ścierwa był taki chętny do wspólnych igraszek. Normalnie wstydził się bardziej, niż dziewica z prawego domu. Jasna cholera, ale postawiłem sobie dylemat. Dobra, wybiorę jego dobro, a nie swoje.

|| Dead Inside | jjk + pjm ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz