Rozdział 5

481 35 10
                                    

|2642 słów|

- Ta Soyeon to niezłe ziółko - powiedziałem na którejś przerwie, zajadając się swoim śniadaniem, na którego skład wchodził głównie ryż i warzywa.

- I mnie to mówisz? - odparł Yoongi z pełną buzią.

Siedzieliśmy naprzeciw tablicy z plakatami wyborczymi. Można by rzec, że było wiele kandydatów, ale to ten należący do przewodniczącej klubu pisarskiego wyglądał najładniej... Może nie najładniej ze względu na wygląd, ale na konkrety w nim zawarte. Yoona nie cackała się podczas pisania tych ciekawych podpunktów.

- Gdybym wiedział, że jak raz wejdę do jej klubu, już nigdy się stamtąd nie wydostanę, wybrałbym klub krawiecki.

- Gdybyś wiedział, że twój brat cię wyrolował, zapewne grałbyś ze mną w koszykówkę. - Trafnie zauważył, wskazując na mnie swoimi pałeczkami. - No ale jak Soyeon coś sobie postanowi, to tak ma już być. Zawsze taka była.

- Kto ją tak wychował? - zapytałem z czystej ciekawości.

- Nawet rodzice nie wiedzą. - Wzruszył ramionami.

Uśmiechnąłem się na tę odpowiedź. Może była troszkę, jak ja? Bez przesady. Yoongi nie wspominał o żadnych rodzinnych konfliktach, więc ten charakter musiał przyjść w krwi prosto z rodzinnych korzeni.

Wkrótce zadzwonił dzwonek, więc myliśmy zmuszeni podnieść się z podłogi i wrócić do klasy. Czekała nas lekcja koreańskiego. Nauczycielka przygotowała dla nas prace pisemne. Soyeon powiedziała, że jeśli nie będzie piątki, mogę pożegnać się ze swobodą na zajęciach klubowych.

Jakbym jakąkolwiek miał.

Po schowaniu pudełka do plecaka, otarłem usta w poszukiwaniu ziarenek ryżu, które mogły się zawieruszyć podczas jedzenia, jednak żadnego nie znalazłem. Zatarłszy ręce, usiadłem do ławki i przygotowałem się do lekcji. Wyciągnąłem z teczki potrzebną kartkę papieru i przygotowałem długopis. Miałem szczerą nadzieję, że temat rozprawki będzie łatwy.

Zaraz po tym, jak kobieta zapisała problematykę pracy, odprężyłem się. Całość dotyczyła lektury, którą przeczytałem pomiędzy prowadzeniem przygody ze Stevenem Kingiem, a pisaniem kolejnych krótkich opowiadań dla Soyeon.

•••

- Myślisz, że poszło ci dobrze? - zapytał Yoongi tuż po lekcji, kiedy kierowaliśmy się do sklepiku po nasze ulubione bułki.

- Mam szczerą nadzieję, że tak. Inaczej twoja siostra mnie zatłucze. - Westchnąłem. - To głupie, że każe mi tak bardzo harować, skoro to tylko zajęcia klubowe, czyli coś, co powinno przynosić radość, a nie niechęć przez ogrom pracy.

- Soyeon wkłada dużo pracy w to, żeby każdy z klubowiczów wydobył z siebie głębię i odnalazł swój styl. Ta "harówka" - zaakcentował to słowo - przynosi spore efekty.

- Ciebie też uczyła pisać? - zagadnąłem, bo chłopak naprawdę wyglądał tak, jakby przeszedł milion przyspieszonych kursów pod okiem straszliwej Soyeon.

- Uczyła mnie liczyć. Przysięgam, że nie ma niczego gorszego od niecierpliwej siostry i tabliczki mnożenia. - Wzdrygnął się jakby na samą myśl. - To, że każe ci czytać książki jest niczym, bo ty przynajmniej możesz się odprężyć. Szczerze wolałbym sto razy uczyć się z nią pisać, niż jeszcze jeden raz liczyć.

- Okej, obiecuję, że nie wspomnę już o tym ani słowa i będę cieszył się zadanymi lekturami - powiedziałem, nie do końca będąc pewien, czy naprawdę tak postąpię.

|| Dead Inside | jjk + pjm ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz