10. Piąty tydzień.

208 38 7
                                    

Od dnia, w którym umówiłam się z Krzyśkiem, minęły trzy dni, czyyliii... Dzisiaj wraca! Nie mogę się doczekać. Cały dzień chodziłam z uśmiechem. Tak się nudziłam, że aż ugotowałam spaghetti, bo jak Krzysiek przyjedzie może być głodny. Posprzątałam i w ogóle. Zostało mi tylko czekać na przyjazd Krzyśka.
Nie wiedziałam, co mogę robić przez tyle czasu, więc postanowiłam obejrzeć film. Jak tylko włączyłam film, dzwoni Krzysiek.
-Halo?-odzywam się pierwsza.
-Hej. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będę u ciebie około dwunastej.
-Dobra. Nie ma problemu-mówię z uśmiechem.
-Na pewno? Wiesz, zawsze mogę przyjechać do ciebie jutro rano.
-No nie no! Masz przyjechać dzisiaj-mówię stanowczym tonem.
-Tak jest, proszę pani-śmieje się.-Dobra, muszę spadać. Później się odezwę. Paaa...
-No pa, pa.
Wracam do oglądania filmu, jednak nie potrafię się skupić. Moje myśli wędrują do mojego przyjaciela. Chyba tak go mogę nazwać, prawda? Znamy się już trochę, ufam mu. Trochę to skomplikowane.
Wyłączam film i kładę się na kanapie. Sprawdzam na telefonie, która godzina.
-Dwudziesta...-wzdycham lekko.-Jeszcze cztery godziny około. Co ja mam przez tyle czasu robić?
Wstałam z kanapy i pochodziłam po salonie nucąc sobie piosenkę zespołu Dżem "wehikuł czasu".
Nagle do głowy wpada mi pewien pomysł. Biegnę do kuchni. Przeglądam szafki i wybieram potrzebne rzeczy.
-Cukier jest, jajka są, mleko... mleka nie ma. I mąki. Szlag...
Robię listę potrzebnych rzeczy. Ubieram kurtkę i buty i wychodzę do sklepu.
-Błagam, żeby jakiś był jeszcze otwarty-szepczę do siebie.
Sklep, który jest koło mnie, jest jeszcze czynny. Z uśmiechem wchodzę do środka i szybko robię zakupy.
Kiedy wracam do mieszkania, biorę się za robienie babeczek czekoladowych.
-Do czego to doszło, że robię babeczki w nocy?-śmieję się sama z siebie.
Krzysiek ci namieszał w głowie po prostu.
Weź się zamknij w końcu!
Robienie babeczek zajmuje mi około godziny. Czterdzieści minut muszą się piec. Ogarniam kuchnię i znowu dopada mnie nuda. Do przyjazdu Zalewskiego zostało półtorej godziny około.
Do momentu upieczenia się babeczek, czytam książkę, a potem zasypiam na kanapie. Budzi mnie dźwięk domofonu. Z uśmiechem biegnę otworzyć. Po chwili w drzwiach staje Krzysiek z butelką wina w dłoni.
-Krzyyyś-krzyczę szeptem i rzucam mu się na szyję.
Śmieje się cicho i obejmuje mnie w pasie.
-Tęskniłem-szepcze mi do ucha.
-Ja też-odpowiadam równie cicho.-Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Odsuwa mnie od siebie. Daje mi wino i wchodzi do środka.
-Szybko, mamy trzy minuty. Przynieś kieliszki-mówi, zajmując buty.
-Ale do czego?-obserwuję każdy jego ruch, nic nie rozumiejąc. Patrzę na zegarek wiszący na ścianie. Za trzy minuty północ. Ale co z tego?
-Zobaczysz. No szybko.
Biegnę po dwa kieliszki i idę do salonu, gdzie jest już Krzysiek.
-Daj wino-mówi.
Otwiera butelkę i nalewa do kieliszków. Jeden podaję mu i patrzę na niego.
-A z jakiej to okazji?-pytam.
-Czekaj jeszcze minutkę-mówi, patrząc cały czas na zegarek na nadgarstku.
Wzdycham cicho i czekam.
-Iii... Dokładnie pięć tygodni temu się poznaliśmy!-krzyczy z uśmiechem.
Unoszę brwi do góry.
-Że co?-mrugam kilka razy.
-Dokładnie pięć tygodni temu Natalia nas sobie przedstawiła.
-Ale skąd ty to... liczyłeś?
-Nieee, no co ty? Natalia mi powiedziała, że kiedy powiedziała nam o ciąży, była w drugim tygodniu. Wczoraj powiedziała, że jest w siódmym tygodniu, więc łatwo policzyć, że znamy się piec tygodni. Ale jeszcze sprawdziłem w kalendarzu.-wzrusza ramionami.
Śmieje się i go przytulam, uważając, aby nie oblać go winem.
-A więc...-odsuwa mnie od siebie.-Za wspólnie spędzonych pięć tygodni.
Stukamy się kieliszkami i upijamy trochę wina.
-Jesteś może głodny?-pytam, patrząc na niego.
-Zależy, co masz do zaproponowania-uśmiecha się.
-Spaghetti-idę do kuchni, a Krzysiek za mną.
-To poproszę.
-Czekaj, podgrzeję ci, bo zimne już jest.
-Okej.
Opiera się tyłem o blat i obserwuje każdy mój ruch.
-A co to jest?-bierze jedną babeczkę.-Ty masz takie rzeczy i mi o tym nie mówisz? No wiesz co?
-Tak jakoś wyszło.
-Mam lepsze pytanie...-mówi z pełną buzią. Połyka, to co ma w ustach i kontynuuje.-Ty umiesz robić takie rzeczy i dopiero teraz mi o tym mówisz?
-Jakoś nie było okazji przez te pięć tygodni.
Patrzymy po sobie i się śmiejemy.

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz