25. Z Ulą śpi się lepiej! Koniec, kropka.

188 33 5
                                    

Zamyka oczy i prawie od razu zasypia. Wycieram mu czoło mokrym ręcznikiem. Wygląda tak niewinnie. Szkoda mi go. Niby to tylko grypa, ale jednak.
Zabieram ręcznik z jego czoła. Odgarniam kosmyki jego ciemnych włosów i przeciesuję je palcami. Krzysiek, na ten gest, reaguje cichym pomrukiem, a na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech. Aż dziwne, jak ludzie reagują na pewne gesty przez sen.
Wplatam palce w jego włosy i bawię się nimi delikatnie.
Dopiero teraz zauważam jaki on jest przystojny. Znaczy, zauważyłam to już w dniu, kiedy się poznaliśmy... Ale teraz, jak tak leży i śpi, widzę, jakie ma delikatne rysy twarzy. W połączeniu z jego ciemnymi włosami i czekoladowymi oczami... W stu procentach wpisuje się w mój, tak zwany, ideał mężczyzny. No, może w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. Ten jego wzrost... jednak ja jestem od niego jeszcze niższa, więc aż tak mi to nie przeszkadza. Poza tym, nadrabia charakterem. Więc tak czy inaczej, jest cudowny. Normalnie, jakieś pieprzone dzieło sztuki!
Szkoda tylko, że nie mam u niego szans.
Krzysiek łapie moją dłoń, którą bawiłam się jego włosami, i zabiera ją. Co mnie dziwi, nie puszcza jej, tylko przyciska do siebie, jakby się do niej przytulał. Obraca się z pleców na bok.
Uśmiecham się na ten gest. Naprawdę jest uroczy!
Ktoś tu wpadł! I to nieźle wpadł...
Cicho!...
Przypominam sobie, że miałam ponownie namoczyć ręcznik i przyłożyć go do karku Krzyśka. Nie chcę go budzić, no ale...
-Krzysiek...-szepczę.
Ten nie reaguje, więc powtarzam jego imię trochę głośniej.
-Hmm?-mruczy w odpowiedzi, jednak nie otwiera oczu, ani nie puszcza mojej dłoni.
-Możesz puścić moją rękę?-pytam cicho.
-Yhmm...-wydaje z siebie kolejny pomruk, jednak dalej trzyma moją dłoń. A tym bardziej się nie budzi.
-Krzysiek-szarpię delikatnie ręką, na co ten otwiera oczy i głośno ziewa.
I nie, nie puścił mojej dłoni.
Obraca się na plecy i patrzy na mnie.
-Co chciałaś?-pyta.
-Puść moją dłoń-powtarzam ze śmiechem.
-Dlaczego? Wiesz, jak fajnie się spało z myślą, że jesteś obok?-unosi brwi do góry.
Albo lepiej się czuje, albo gorączka źle na niego działa.
-Muszę namoczyć ręcznik-tłumaczę, ignorując to, co wcześniej powiedział.
-Już się dobrze czuję-mówi.
Przykładam rękę, którą wreszcie puścił, do jego czoła. Jest jeszcze trochę ciepłe. Myślę, że gorączka spadła, ale nie do końca.
-Zmierz temperaturę, a ja pójdę namoczyć ręcznik.
-Tak jest-wzdycha.
Wstaję z łóżka i biegnę do łazienki.
Zwilżam ręcznik zimną wodą i wracam do Krzyśka.
-Trzydzieści siedem i jeden-mówi.
-Ooo...-uśmiecham się.-Niezła ze mnie lekarka.
-I to jak-śmieje się.
-Dobra, usiądź.
Krzysiek wykonuje moje polecenie. Siadam na przeciwko niego, dość blisko. Jednak na tyle daleko, żeby zachować w miarę odpowiednią odległość. No nie za blisko, nie daleko, w sam raz.
Aczkolwiek, Krzysiek nie wie, że istnieje coś takiego, jak przestrzeń osobista i co robi? Przysuwa się do mnie i obejmuje mnie w tali. Głowę układa na moim ramieniu. Tak siedzi, że mam idealny dostęp do jego karku, gdzie kładę ręcznik. Na ciele Zalewskiego pojawia się gęsia skórka.
-Żartowałem-szepcze.
-Co?-marszczę brwi.
-Wcale nie czuję się dobrze, ani lepiej.
Uśmiecham się lekko. Dlaczego mnie bawi jego zachowanie? Czy on naprawdę nie wie, że ja widzę, jak słabo wygląda?
-Źle się czuję-dodaje, po czym kaszle.-Bardzo źle.
Jedną rękę trzymam na ręczniku, a drugą jeżdżę mu po plecach. Ten wtula się jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
-Domyślam się-odpowiadam.
-Dziękuję-mówi bardzo cicho.
-Już dziękowałeś-przypominam.
-Tak? Nie pamiętam. Dlatego jeszcze raz dziękuję.
-Zabawny jesteś-uśmiecham się.
-To przez chorobę nie myślę-mówi, po czym głośno kaszle.-Przepraszam.
Odsuwam lekko głowę i całuję go w skroń.
-Biedny...-komentuję cicho.
-I to jak...
Zdejmuę ręcznik z karku i odsuwam się od niego.
-Połóż się-odgarniam mu niesforne kosmyki włosów z czoła.
-A położysz się do mnie?
-Muszę namoczyć ręcznik-wzruszam ramionami.
-Nie mogę wziąć drugiej tabletki? Nie musisz się tak o mnie troszczyć, naprawdę-zabiera ręcznik i odkłada go na stolik nocny.
-No ale... Nie wiem, czy już możesz wziąć kolejną tabletkę-biorę pudełeczko z lekami i wyjmuję ulotkę. Czytam ją bardzo dokładnie. W końcu znajduję fragment, gdzie jest napisane, po jakim czasie można wziąć kolejną tabletkę. Tak się składa, że właśnie tyle czasu minęło.-Dobra, możesz.
Krzysiek bierze kolejną tabletkę i układa się do spania.
-To jak?-pyta, patrząc na mnie.-Kładziesz się?
-Jak tak bardzo chcesz...-mruczę i kładę się obok niego.
Muzyk kładzie się tak, jak poprzednio. Tak, jak ostatnio, kładę swoją brodę na jego głowie, a palce wplatam w jego włosy.
-Zostajesz u mnie na noc-mówię jeszcze.
Krzysiek nic nie mówi, tylko przytakuje głową.
Budzę się dwie godziny później.
Świetnie, nie będę mogła spać w nocy.
Ani ja ani Krzysiek nie zmieniliśmy pozycji, kiedy spaliśmy, przez co strasznie boli mnie kark. Nienawidzę spać tak długo w tej samej pozycji, co zasnełam, bo zawsze boli mnie szyja. Za każdym razem.
Poruszam się delikatnie, przez co Krzysiek się budzi.
-Zmierz temperaturę-mówię od razu, a ten bez dyskusji robi to.
-Trzydzieści sześć i pięć-mówi.
-No i super-uśmiecham się.
Obracam się twarzą do niego.
-Chcesz coś jeść?-pytam. Sama jestem strasznie głodna.
Krzysiek tylko kiwa głową.
-To ty leż, a ja coś zrobię-wstaję z łóżka.-Mogą być parówki?
-Mogą.
Uśmiecham się i idę do kuchni.
Przygotowuję kolację. Układam wszystko na tacy i niosę do sypialni. W końcu się na coś przydała ta taca.
-Już jestem-mówię, wchodząc do pokoju.
-Przecież bym przyszedł.
-Cicho.
Siadamy przy biurku i jemy, przy czym rozmawiamy dużo.
Mimo, że Krzysiek nie ma gorączki, dalej źle się czuje. Po kolacji siada na łóżku.
-Zostajesz na noc-przypominam mu.
-Mówiłaś-przewraca oczami.
-Przypominam ci tylko-staję przed nim i zakładam ręce na biodra.-Przyniosę ci koc, jakby ci w nocy było zimno. Jakby co, to budź mnie, dobra?
-Nie będziesz spała ze mną?-pyta zawiedziony.-Mówiłem ci. Lepiej mi się śpi z myślą, że jesteś obok.
Patrzę na niego z nieugiętą miną.
-No Ula...-łapie mnie za dłoń.-No proszę...
-Dobra, dobra...-przewracam oczami, a on uśmiecha się zwycięsko.-Tylko pójdę do salonu poczytać książkę, a ty śpij. Potem wrócę.
-Dobrze.
Kładzie się spać, a ja idę do salonu. Zabieram stamtąd koc i idę z nim do sypialni. Kładę go na krześle i zostawiam.
Szybko wracam do salonu. Siadam na kanapie i zaczynam czytać książkę, którą dostałam na Święta od mamy.
Po piętnastu minutach przychodzi Krzysiek otulony kocem.
-Co tam?-pytam, patrząc na niego.-Źle się czujesz?
-Nie mogę spać-odpowiada.
Siada na kanapie, po czym kładzie się na niej, układając swoją głowę na moich kolanach. Przykrywa się kocem i zamyka oczy.
-Mówiłem, lepiej się śpi z myślą, że jesteś obok.
Uśmiecham się delikatnie i wracam do czytania książki.
***
Dużo powtórzeń, wiem. Pracuję nad tym.
Dobra, słuchajcie... Niedługo będzie 1000 wyświetleń! Pamiętacie? Specjał...
Otóż... Wiem, co zrobimy z tej okazji!
Chciałam zrobić rozdział z perspektywy Krzyśka. Ale...! Ten rozdział opowiadałby o tym, na co  jeszcze przyjdzie pora. Po prostu, za często wstawiam rozdziały i za szybko te wyświetlenia się nabijają (tak to nazwijmy). No ale cóż... Nic, tylko się cieszyć, prawda?
Ale... Jako specjał będzie...
Q&A i PYTANIA DO BOHATERÓW! Jeeej!
*Aplauz*
J

eszcze nie piszemy tych pytań, bo jeszcze nie ma tysiąca. Ja Wam powiem kiedy, okej? Na razie możecie myśleć nad nimi.
Ale... nie wiem, czy zrobić do tego oddzielny rozdział, czy oddzielną książkę? Nie mam tęczowego pojęcia, więc proszę, pomóżcie!

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz