65. Kryzys u Uli i propozycja Olgi.

190 33 7
                                    

   Pierwsze dwa tygodnie jakoś mijają. Mam cudownych ludzi przy sobie, którzy cały czas coś robią, żebym nie myślała o tym, że cholernie mi go brakuje. Co chwila ktoś do mnie dzwonił, czy spotykałam się z kimś. Dwa razy widziałam się z Macukiem, ale nie w sprawach Męskiego Grania, a po prostu na kawę.
   Nie było dnia, żeby Krzysiek nie zadzwonił czy nie napisał. Zazwyczaj taka rozmowa trwa od godziny do trzech.
   W wielkim skrócie, jest dobrze. Myślałam, że będzie gorzej.
   No ale tak jest do czasu...
   Czasem jest tak, że jest super, a tu nagle coś się dzieje i wszystko szlag trafia.
   W moim wypadku to coś, to okres. Budzę się rano i na moim śnieżnobiałym prześcieradle jest czerwona plama. Moje spodenki od piżamy, w niczym nie przypominają tych błękitnych spodenek.
   Zdenerwowana wstaję z łóżka. Zabieram prześcieradło. Zapieram je zimną wodą i wrzucam do pralki. Wstawiam pranie. Wracam do sypialni. Wybieram jakieś szare dresy i dużą, czarną bluzę z kapturem. Zabieram jeszcze świeżą bieliznę i biegnę do łazienki. Biorę prysznic i ogólnie doprowadzam się do w miarę normalnego stanu. Nie robię makijażu. Włosy zwiazuję w kucyk.
   Wychodzę z łazienki i kieruję się do kuchni.
   Należę do tych kobiet, które mają bardzo bolesne miesiączki. Dlatego moje zdenerwowanie jest jeszcze większe, gdy okazuje się, że nie mam żadnych tabletek przeciwbólowych.
   Zrezygnowana daję jeść Kosmosowi i robię sobie kawę.
   Nie jestem w stanie zdecydować, co sama mogłabym zjeść. Zbyt wielkiego wyboru nie mam, przez to, że moja lodówka nie pęka w szwach, a raczej jej zawartość jest niewielka.
   Standardowo, stawiam na płatki z mlekiem.
   Po zjedzeniu śniadania, robię listę zakupów i wychodzę z domu. Kieruję się do pobliskiego sklepu.
   Biorę jeden koszyk i wchodzę w głąb sklepu. Przemierzam półki i co chwila wrzucam jakieś produkty.
   Zakupy trochę trwają. W końcu idę do kas.
   W tym sklepie pracował kiedyś taki chłopak. Próbował mnie poderwać, bez skutków. Ostatni raz go widziałam... na początku mojej znajomości z Krzyśkiem. Czyli dawno. Zwolnił się? A może oni go zwolnili? Nie narzekałabym.
   O ironio...! Naprawdę?!
   Stoję w kolejce, wykładam zakupy na taśmę i kogo widzę? Kto obsługuje klientów?
   On! Ten sam chłopak Jak...?
   Może był na chorobowym?
   Może. Nie wiem, mam to gdzieś.
   -Dzień dobry!-wita się ze mną, gdy dochodzi moja kolej.-Jak ja dawno panią widziałem!
-Mogłabym powiedzieć to samo o panu-mówię cicho, pakując zakupy do torby.
-A miałem małe problemy ze zdrowiem-tłumaczy z uśmiechem.-Ale już wszystko w porządku.
-Cieszę się-posyłam mu sztuczny uśmiech.
   Kasjer próbuje jakoś zagadać, ale zbywam go. Szybko pakuję zakupy. Płacę i wręcz wybiegam ze sklepu.
   Wracam do mieszkania. Rozpakowuję zakupy. Biorę tabletki, które mają mi pomóc i idę do salonu.
   Przybiega Kosmos z piłeczką. Z uśmiechem bawię się z nim.
   Kiedy zmęczony kot, kładzie się na podłodze, robię to samo, tylko że na kanapie. Brzuch w ogóle nie przestał boleć. Zamykam oczy i zasypiam.
   Budzi mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od: Natalia
Hej! Mam pytanie, masz jakieś plany na urodziny?
Do: Natalia
Tak.
   Wysłałam bez zastanowienia, mimo, że chciałam jedynie zaprosić siostry z partnerami, Sarę, Artura z Martynką i może Macuka. Wypilibyśmy trochę wina. Zamówiłabym pizzę. Więc takie plany, że hej!
Do: Natalia
Znaczy nie.
   Kurde, teraz to na pewno nie zrozumie.
Do: Natalia
Chciałabym zaprosić pare osób do mnie, wypić wino, zjeść pizzę. Nie robić niewiadomo jakiej imprezy.
Od: Natalia
Dobra, rozumiem. A kogo zapraszasz?
Do: Natalia
Was z chłopcami, Sarę, Artura z dziewczyną, może Macuka.
Od: Natalia
Ooo fajnie się zapowiada! A Krzysiek...?
Do: Natalia
Koncert wtedy ma. Nie da rady się wyrwać.
Od: Natalia
Szkoda... Dobra, kochana, ja lecę szykować obiad. Może wpadniesz?
Do: Natalia
Nie, dzięki. Wolę odpocząć, leżąc na kanapie.
Od: Natalia
Rozumiem, to paa.
Do: Natalia
Papa.
   Wstaję z kanapy. Idę do kuchni, gdzie daję jeść Kosmosowi. Robię herbatę i kanapki. Biorę kubek w jedną dłoń, a w drugą kanapkę. Kosmos zaczyna ocierać się o moje nogi. Nie spodziewałam się tego, przez co puszczam kubek i kanapkę.
   Mój ulubiony kubek...! On... on się rozbił!
   Nie wspomnę o tym, że cała herbata się rozlała i oparzyłam sobie stopy.
   Załamana zbieram szkło i ogólnie ogarniam podłogę.
   Już nie chce mi się jeść. Zdenerwowana idę do salonu. Siadam na kanapie. Podciągam kolana do brody i nakrywam się kocem.
   To jest chyba pierwszy moment, kiedy odczuwam, że nie ma przy mnie Krzyśka. Wiem, że mam innych bliskich, ale... nie widziałam go od dwóch tygodni! To... dużo. Brakuje mi takiej rozmowy w cztery oczy. Brakuje mi jego dotyku, pocałunków.
   Mam ochotę się rozpłakać. Wiem, że rozmowa z Krzyśkiem by mi pomogła, ale umówiliśmy się, że on będzie pierwszy się odzywał, bo ja mogę napisać lub zadzwonić, kiedy nie będzie mógł rozmawiać. Po prostu, ja prawie cały czas jestem wolna i mam chwilę, a on nie i to on wybiera odpowiedni moment do rozmowy.
   Przybiega Kosmos. Kładzie się obok mnie. Drapię go za uchem. Po chwili idę do sypialni po książkę i wracam do salonu.
   Następne dwie godziny spędzam na czytaniu książki, po czym kończę swoje kanapki i idę ogarniać się do spania.
   Gdy wchodzę do sypialni ubrana w piżamę, ktoś dzwoni do mnie. Uśmiecham się, ponieważ tym kimś jest Krzysiek. Odbieram natychmiast.
   -Cześć, Skarbie-wita się od razu.-Przepraszam, nie mogłem wcześniej zadzwonić ani napisać.
-Spokojnie, rozumiem-mówię i kładę się na łóżku.
-Wszystko w porządku?-pyta.-Brzmisz, jakbyś... była smutna...
   Do moich oczu napływają łzy. Chcę coś powiedzieć, ale wybucham płaczem.
   -Eeej, Ula-odzywa się Krzysiek łagodnym tonem.-Skarbie, co się dzieje? Nie płacz, proszę.
   Po chwili się trochę uspokajam. Wycieram łzy i pociągam nosem.
   -Tęsknię-mówię.-Brakuje mi ciebie. I to bardzo.
-Ula, mi ciebie też. Chcę cię zobaczyć, dotknąć, przytulić, nie marzę o niczym innym. Naprawdę, rozumiem cię. Mi też jest ciężko. Ale jeszcze dwa tygodnie. Damy radę.
-Mam dzisiaj taki okropny dzień-skarżę się, jak małe dziecko.
-Co się dzieje?
-Nie dość, że mam okres, to jeszcze pobiłam swój ulubiony kubek i ten durny kasjer wrócił!
-Kupię ci nowy kubek. I jaki kasjer?-pyta oburzony chłopak.
-No jest taki jeden. Podrywał, znaczy podrywa, mnie. Pracuje w tym sklepie niedaleko mojego mieszkania. Ale nie było go długo. Gdzieś od początku naszej znajomości. Myślałam, że go zwolnili, ale dzisiaj się okazało, że miał problemy ze zdrowiem, ale wrócił. Od dzisiaj pracuje-tłumaczę.
-Hmm... Chyba będziemy musieli się wybrać do tego sklepu na zakupy-śmieje się, a ja z nim.
-Chętnie, może zrozumie, że nie jestem zainteresowana. A jak u ciebie?

Zboża//Krzysztof Zalewski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz