Poszłam przygotować kuwetę dla Kosmosa.
Uwinełam się z tym szybko, po czym poszłam do kuchni.
-Już?-pyta Krzysiek, robiąc cztery herbaty.
-Tak-uśmiecham się do niego.-Możemy już iść do kominka?
-Dusza romantyczki, co?-starszy aktor posyła mi ciepły uśmiech. Kiwam potwierdzająco głową na jego pytanie.
-Zdecydowanie-odpowiadam, po czym patrzę na Krzyśka. Ten stoi, patrzy to na mnie to na swojego tatę i pije herbatę.-No chodź!
-Jejku, już-przewraca oczami.-Bierzcie herbaty.
Biorę jeden, największy, kubek. Krzysiek podaje mi cukier. Wsypuję dwie łyżeczki i idę za Krzysiem do salonu.
-Ale wiecie, że się nie pali?-krzyczy Igor z kuchni, gdy jesteśmy w połowie drogi.
-Ula, nie będę rozpalał-Zalewski się odwraca do mnie twarzą, po czym idzie do salonu.
Podążam za nim i siadamy na dużej, czarnej, niesamowicie wygodnej kanapie. Odstawiam kubek na stolik i patrzę na niego.
-Krzysiu-mówię, patrząc na niego.-No weź.
-Nie ma mowy-kręci głową.-Nienawidzę tego robić.
-Dla mnie nie zrobisz?--unoszę brwi do góry.
-Nie-odpowiada pewnie.-Dalej jestem na ciebie zły.
-Jak zrobisz, żeby się paliło, odpuszczę ci mówienie rodzicom, że jesteśmy parą.
-To ty serio mówiłaś?-patrzy na mnie.
-Oczywiście, że tak-mówię tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Oczywiście, że żartowałam. Ale on nie musi o tym wiedzieć.
-Widzisz, w ten sposób możesz mi pokazać, że jesteś prawdziwym mężczyzną-mówię, odwołując się do naszej wcześniejszej rozmowy.
Do salonu wchodzi Igor, a za nim pan Stanisław.
-Robię to tylko po to, żeby nie mówić twoim rodzicom, że jesteśmy parą-wskazuje na mnie palcem.
-A co?-pyta Igor.
-A jak myślisz?-Krzysiek unosi brwi i podchodzi do kominka.
Przyglądam się, jak jest urządzony salon. Podobnie, jak reszta domu, jest urządzony w ciemnych kolorach. Na przeciwko kanapy, w niewielkiej odległości, stoi stolik, a po bokach, na przeciwko siebie duże, czarne fotele. Na ścianach wisi kilka obrazów lub zdjęć. Na kominku są poustawiane jakieś pierdółki.
Między mną, bratem i tatą Krzyśka wywiązuje się rozmowa.
-Ula, czym się zajmujesz?-pyta pan Stanisław.
-Jestem fotografką-mówię z uśmiechem.
-Jak się poznaliście?-brat Krzyśka zadaje kolejne pytanie.
-Moja siostra nas sobie przedstawiła. Natalia jest piosenkarką i w sumie to nie wiem, jak poznała się z Krzyśkiem, ale... Przedstawiła nas sobie i tak jakoś wyszło-wzruszam ramionami. Biorę swój kubek z herbatą i upijam łyk.
-Długo się znacie?-pyta aktor.
-Ojej...-wzdycham.-Dość długo. Nie wiem ile... z pięć miesięcy, no nie Krzysiek?
-No, coś koło tego-mruczy, rozpalając.
-A jak długo jesteście parą?-Igor się do mnie cały czas uśmiecha.
-Cztery dni-odpowiada Krzysiek.-Weźcie dajcie jej spokój, nie przesłuchujcie jej. Ona i tak się stresowała tym spotkaniem.
Oboje się śmieją i zmieniamy temat na przyjemniejszy. Czyli książki.
-W końcu!-krzyczy Krzysiek, który nie odzywał się od swojej ostatniej wypowiedzi o "przesłuchiwaniu" mnie.
-Co?-patrzę na niego z uśmiechem.
-Udało się-wzdycha i wstaje z podłogi.
Gdy odsuwa się, ukazuje mi się komienk z ogniem. Otwieram szeroko oczy i usta ze zdziwienia i zachwytu.
-Ale to pięknie wygląda-szepczę.
-Cieszę się, że ci się podoba-mówi Krzysiek.
Igor, pan Stanisław i ja patrzymy na niego. Momentalnie wybuchamy śmiechem. Kiedy widzimy jego zdziwioną minę, to już w ogóle nie możemy opanować śmiechu.
Otóż... Krzysiek jest cały umazany w sadzy. Całe policzki, czoło i dłonie ma czarne.
-Wiem, że wybrudziłem ręce-podnosi swoje dłonie do góry.-Ale to chyba nie jest powód...
-Nie tylko dłonie wybrudziłeś-śmieję się.
-Co? Jak to?-marszczy brwi.
-Masz całą twarz brudną-tłumaczy Igor.
-Ostani raz to robiłem, przysięgam-mówi cicho.
Wychodzi z salonu, wcześniej informując nas o tym, że idzie do łazienki się umyć.
-Fajnie razem wyglądacie-mówi Igor, patrząc za Krzyśkiem. Po chwili odwraca wzrok i patrzy na mnie.
-Dzięki-uśmiecham się nieśmiało.
-Idę robić kolację-pan Stanisław wstaje z fotela.
-Pomogę panu-idę w jego ślady i również wstaję.
-Właśnie-Igor robi to, co my wcześniej i wszyscy stoimi.
-Hmm...-tata Krzyśka i Igora wzrusza ramionami.-Zatem chodźmy.
Ze śmiechem idziemy do kuchni. Pan Stanisław otwiera lodówkę i przegląda jej zawartość.
-Co robimy?-pyta.
-Co robicie?-do kuchni wchodzi Krzysiek.
-Kolację-odpowiada Igor.
-A co będzie na kolację?-Zalewski podchodzi do mnie i kładzie swoją dłoń na mojej talii.
-No właśnie nie wiemy-patrzę na niego.
-Ula robi zajebi... znaczy się, bardzo dobre, naleśniki-zauważa Krzysiek.
-Mogę zrobić-uśmiecham się do trójki mężczyzn.
-Przestań-najstarszy z trójki macha dłonią.-Jesteś gościem.
-Ale nie ma problemu. Ja naprawdę lubię gotować. A te naleśniki, o których mówi Krzysiek, szybko się robi-uśmiecham się.-A jak mi Krzysiek pomoże, to już w ogóle.
-No właśnie-muzyk puszcza oczko swojemu tacie, ale po chwili dociera do niego to, co powiedziałam.-Mam ci pomagać?!
-Krzysiek i kuchnia?-śmieje się Igor.-To jest możliwe?
-Raz mi pomagał-przypominam.
-Tak, i obiecałem sobie, że to był pierwszy i ostatni raz.
-Oj Krzysiek-odwracam się do niego.-Proooszę.
-A co ja z tego będę miał?-unosi brwi do góry.
-Naleśniki. Podwójną porcję. I satysfakcję. I moją wdzięczność. I nie będzie mi smutno. I nie będę zła.
-Dobra, dobra-załamuje ręce.-Pomogę ci już...
-Dziękuję!-klaszczę w dłonie i całuję go w policzek.-Tylko pewnie trzeba będzie dokupić pare rzeczy...
-O nie-kręci głową.-Nie patrz na mnie. Nie pojadę na zakupy.
-Oj no weź-jęczę.
-W ogóle jakiś sklep jest otwarty niedaleko stąd?-pyta swojego tatę.
-Tak, z dwa kilometry od nas-mówi i patrzy na nas zdziwiony, podobnie jak Igor.
O co może im chodzić?
-Dobra, pojadę-wzdycha.
-Co ty z nim robisz, dziewczyno?-szepcze ze śmiechem brat Krzyśka.
-W sensie?-marszczę brwi i odsuwam się od chłopaka.
-Krzysiek będzie gotował. Pojedzie na zakupy, a ty nic takiego nie zrobiłaś-tłumaczy najstarszy z mężczyzn.-Jestem w szoku.
-Krzysiek, robisz się pantoflarzem-wtrąca się Igor.
-Spieprzaj-mówi w jego stronę i patrzy na mnie.-Co kupić?
Ustalamy jakie naleśniki jemy, czy słodkie czy słone. Ostatecznie będziemy robić trochę takich, trochę takich.
Robię listę zakupów i Krzysiek zaraz rusza do sklepu.
My nie mamy, co robić za ten czas, bo prawie niczego nie ma, aby chociaż zacząć robić ciasto.
-A tak poza tym, gdzie jest mój kot?-pytam.
-U was w pokoju-odpowiada brat Krzyśka.
-U nas?-unoszę brwi do góry.
-W pokoju twoim i Krzyśka.
-Tam, gdzie Krzysiek odnosił rzeczy-wyjaśnia pan Brejdygant.
-Aaa... Dlaczego naszym?-pytam.
-Jesteś jego dziewczyną, teraz to jest wasz pokój-uśmiecha się tata mojego chłopaka.
-Kiedy Krzysiek przedstawiał nam swoją poprzednią dziewczynę, to nie był to ich pokój, ale tylko jego-uśmiecha się.
-To dlaczego teraz...-zaczynam, ale przerywa mi brat Krzyśka.
-Bo ciebie lubimy. Ja przynajmniej-wzrusza ramionami.
-Dzięki-mówię, śmiejąc się delikatnie.
Przez cały czas, gdy Krzysztof jest na zakupach, Igor pilnuje, aby w kominku paliło się.
Po trzydziestu minutach wraca Krzysiek.
-Jezu, dajcie jej już spokój-mówi, odkładając zakupy na blat stołu.
-Ale, Krzysiu, my tylko rozmawiamy-wstaję od stołu i całuję go w policzek.-Nic się nie dzieje.
-No właśnie-ojciec Krzyśka przewraca oczami.
-Niech wam będzie-mruczy.
-Bardzo przepraszam, ale muszę panów poprosić o wyjście z kuchni-uśmiecham się do pana Stanisława i Igora.-Wolałabym, żeby nikt mi się nie plątał pod nogami, kiedy będę gotowała.
-Nie ma sprawy-mówi Krzysiek i chce wyjść, ale łapię go za dłoń.
-Ty zostajesz-mówię z wrednyn uśmiechem.
-Już się ulatniamy-śmieje się brat Zalewskiego.
-Tylko nie spalcie mi kuchni-mówi pan Stanisław, zanim wyjdzie.
Zaraz zabieramy się z moim chłopakiem do gotowania. Robimy kolację około czterdzieści minut.
Wołam ich do kuchni. Zasiadamy do stołu i w miłej atmosferze jemy kolację.
Po skończonym posiłku idziemy do salonu. Tata Krzyśka i Igor siadają na fotelach, a ja z moim chłopakiem na kanapie.
-Ktoś się ze mną napije winka?-pyta Igor.
-Chętnie-uśmiecham się do niego.
-Ja podziękuję-mówi pan Brejdygant.
-A weź ty...-Igor macha dłonią ze śmiechem.-Krzysiek?
-Ja też nie. Jutro z samego rana jedziemy-patrzy na mnie.
-Dlaczego?-wtrąca aktor.
-Muszę być na próbie u Moniki-tłumaczy, obejmując mnie.
-A, no to lepiej nie pij-patrzę na niego.
Igor wychodzi na chwilę, ale zaraz wraca z winem i dwoma kieliszkami.
-Nie rozumiem, jak można odmówić wina?-mówi cicho brat mojego chłopaka, nalewając alkoholu do kieliszków.
-No nie? Też nie rozumiem-śmieję się, biorąc od niego swoją porcję.
-Powiem ci, braciszku-zaczyna Igor.
-Już się boję-śmieje się muzyk.
-Ula to najfajniesza dziewczyna, którą do tej pory przyprowadziłeś-mówi.
-Myślałem, że powiesz coś, czego nie wiem-całuje mnie czoło, a ja się delikatnie rumienię.-Możesz być pewny, że innej nie przyprowadzę.
-Skąd ta pewność?-unoszę lekko głowę do góry, aby na niego spojrzeć.
-Stąd, że nawet gdybyś ze mną zerwała, nie mógłbym związać się z inną.
***
Moja mama twierdzi, że jak żegnasz stary rok, taki będzie nowy.
To my żegnamy dwoma rozdziałami, więc trzeba mieć nadzieję, że tak będzie cały 2020 (znaczy, nie wiem, czy cały... ale na pewno dużą część)!
Ale jeśli będą takie słabe... Ajaj...
Oczywiście żartuję, nie wstawiam dlatego tego rozdziału. Po prostu, Was kocham i nudziło mi się, to napisałam i wstawiłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/197807692-288-k749468.jpg)
CZYTASZ
Zboża//Krzysztof Zalewski
Fiksi Penggemar"Tempo zmienne, gdy zbyt blisko tej, co włosy ma barwy zboża" ~ Krzysztof Zalewski "Zboża" Akcja zaczyna się na przełomie 2011 roku a 2012. Zapraszam do czytania!